Ryszard Czarnecki
Czasem mówi się o kompleksie budynków na ulicy Domaniewskiej w Warszawie (i okolicach), że to „Mordor”. Skoro tak, to co należy powiedzieć o Parlamencie Europejskim? Ma swoje siedziby – nie mówię o przedstawicielstwach w wielu krajach Unii ! – aż w trzech krajach: Królestwie Belgii, Republice Francuskiej i w Wielkim Księstwie Luksemburg. W sumie europarlament dysponuje włościami położonymi na… 1 300 000 m2. Powtarzam: milion trzysta tysięcy metrów kwadratowych! W Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu ma 33 (sic!) główne budynki. Dodajmy do tego 28 biur łącznikowych plus 7 ośrodków „Europa Experience”, 6 „Houses of Europe”, a także 6 parkingów i jedną halę magazynową.
Same tylko nieruchomości Parlamentu Europejskiego wraz z biurami łącznikowymi i wspomnianymi „Europa Experiences” kosztowały podatników z 27 krajów członkowskich UE tylko z tytułu wynajmu, utrzymania lub nabycia i to jedynie w jednym, jedynym roku 2021 – ponad 30 milionów euro. Na szczęście szereg tych budynków i biur jest własnością PE, co zmniejsza koszty. Do tego dochodzi 8132 – nie, to nie pomyłka – pracowników na etatach i kontraktach czasowych (nie licząc tych doraźnie zatrudnianych, np. tłumaczy). Z tych przeszło 8000 – w Brukseli pracuje 5253 osoby, w Strasburgu 300, a w Luksemburgu 2291. Obsługują oni 705 europosłów, bo tyle zostało po odejściu z Unii Europejskiej Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej czyli tzw. Brexicie. Przed Brexitem było nas 751.
Wynika z tego, że Parlament Europejski jest drugim co do liczby parlamentarzystów parlamentem świata po Ogólnochińskim Zgromadzeniu Przedstawicieli Ludowych…
Pod względem liczy posłów drugie miejsce na globie, ale pod względem liczby budynków i kubatury – bezapelacyjnie pierwsze, a za PE długo, długo nic!