Ryszard Czarnecki
Zastanawiając się nad specyfiką(nazwijmy to oględnie)Rosji, można sięgać do XIX-wiecznego opisu podróży po tym kraju francuskiego markiza de Custine’a, bratobójczej walki w rosyjskiej rodzinie carskiej w drugiej połowie XVIII wieku, a nawet do czasów Iwana Groźnego. Jednak warto zobaczyć, jaką rolę w tym państwie-obojętnie, czy była to „czerwona Rosja” czy Rosja Putina – odgrywała armia. Bez zrozumienia roli wojska jako narzędzia „obrony” kraju, a raczej planów imperialnych – nic się nie zrozumie.
Oto podczas II wojny światowej Wielka Brytania zmobilizowała 5,9 miliona żołnierzy, USA – 14 milionów, zaś ZSRS 22,4 miliona. Gdy wojna kończyła się w roku 1945, Brytyjczycy mieli pod bronią 4,7 miliona, Amerykanie 12, a Sowieci – 12,5 miliona. Lepiej mówić o liczbie żołnierzy niż liczbie dywizji, bo w systemie anglosaskim były one znacznie większe -stąd też trudno to porównywać. W latach 1939-1945 Londyn miał 50 dywizji, Waszyngton – 90, a Moskwa aż 550, ale były to znacznie mniejsze struktury militarne.
Charakterystyczne, że nawet po zakończeniu wojny Związek Sowiecki trzymał armię w gotowości i miał prawie 3,5 razy więcej żołnierzy pod bronią niż Wielka Brytania i ponad 2 razy więcej niż USA! „Czerwona Rosja” miała 2,87 miliona żołnierzy, USA 1,36,a Wielka Brytania 847 tysięcy. Również statystyki gospodarczo-militarne pokazują różnice charakteru ówczesnej rosyjskiej państwowości w porównaniu z państwami Zachodu. I tak w 1950 roku, w szczycie „zimnej wojny” PKB ZSRS w przeliczeniu na dolary wynosiło 126 miliardów, z czego 15,5 miliarda, a więc blisko 1/8 (!) przeznaczono na zbrojenia. W tym czasie Wielka Brytania miała PKB na poziomie 71 miliardów USD, ale na zbrojenia przeznaczyła ledwie 2,3 miliarda dolarów, a więc trochę ponad 1/7 militarnego budżetu Sowietów. I to się nie zmieniło…