Izabela Kloc
Poseł do Parlamentu Europejskiego, Prawo i Sprawiedliwość.
Ideologiczne szaleństwo Komisji Europejskiej zredukowało do zera możliwość racjonalnego kompromisu w sprawie unijnej polityki klimatycznej. Czerwcowe wybory do europarlamentu staną się polem bitwy o naszą przyszłość. Europa będzie dumna i bogata albo stanie się pośmiewiskiem świata, uzależnionym od Chin i wystawionym na żer imperialistycznej Rosji.
Drastyczna redukcja emisji CO2
Komisja Europejska zaleciła redukcję emisji dwutlenku węgla o 90 proc. do 2040 roku. Wyniszczający pakiet „Fit for 55” zamiast przyhamować nabierze jeszcze większego tempa.
Co nas czeka, jeśli po 2024 roku ekipa rządząca Unią Europejską utrzyma władzę i zrealizuje swoją lewicowo-zieloną utopię?
Tak drastyczna redukcja emisji CO2 doprowadzi do upadku praktycznie wszystkich gałęzi gospodarki. Nie wytrzyma tego energetyka, motoryzacja, budownictwo mieszkaniowe, przemysł, rolnictwo, a nawet turystyka międzynarodowa, ponieważ loty „paliwożernymi” samolotami staną się dobrem luksusowym. Wymusi to zmianę stylu życia, która najbardziej uderzy po kieszeni młode pokolenia, będące – paradoksalnie – największymi miłośnikami radykalnej polityki klimatycznej. Elektryczne samochody, pasywne energetycznie domy i wiele innych dóbr znajdzie się poza zasięgiem finansowych możliwości przeciętnych Europejczyków.
Są to dolegliwości na poziomie indywidualnej konsumpcji, ale jest też cała paleta zagrożeń związanych z funkcjonowaniem Unii Europejskiej.
I tak już osłabiona unijna gospodarka utraci resztki konkurencyjności. Bruksela chce we wszystkich budynkach instalować panele słoneczne i pompy ciepła, ale podzespoły do tych urządzeń pochodzą głównie z Chin. Podobnie jest rolnictwem. Docelowo Bruksela chce mocno zredukować, a być może zlikwidować produkcję mięsa. Nie oznacza to, że Europejczycy staną się wegetarianami. Po prostu zostaniemy zmuszeni do jedzenia wołowiny z Ameryki Południowej i kurczaków z amerykańskich „fabryk” żywności. Ten mechanizm Unia Europejska przerabia już na surowcach energetycznych. Upada europejski przemysł oparty na węglu, ale nie oznacza to, że zmniejsza się globalna emisja CO2. Przedsiębiorcy zwijają swoje interesy z Unii Europejskiej i przenoszą do krajów, gdzie klimatyczna ideologia nie niszczy gospodarczych reguł. Nie ma więc mowy o ograniczeniu, lecz jedynie o przesuwaniu emisji. Chińskie kopalnie w cztery dni produkują tyle węgla ile polskie górnictwo przez rok. Ursula von der Leyen nie ma jednak odwagi aby zadzwonić z pretensjami do sekretarza generalnego Xi Jinpinga. Woli spektakularnie i propagandowo niszczyć polskie górnictwo, bo daje jej to polityczny zysk. Niestety przez cynizm i zaślepienie eurokratów najbardziej traci Polska, której gospodarka wciąż opiera się na węglu.
Protesty rolników
Nic dziwnego, że protesty przeciwko polityce klimatycznej Brukseli na masową skalę rozpoczęli rolnicy.
Trudno o grupę zawodową bardziej związaną z ziemią, przyrodą i ekosystemem. Oni zrozumieli, że największym wrogiem klimatu i środowiska jest Europejski Zielony Ład, który destabilizuje gospodarkę i niszczy relacje społeczne, a takie eksperymenty zawsze źle kończą się dla natury. Niewygodne fakty o skutkach polityki klimatycznej gaszone są armatkami wodnymi, ale prawdy nie da się zatopić. Dziś na ulice wyszli rolnicy, jutro przyjdą robotnicy z zamkniętych fabryk, a pojutrze zjawi się młodzież, ograbiona ze złudzeń i oszukana „zieloną” utopią. Tak się zaczyna europejska Wiosna Ludów 2024, ale ona nie musi się dziać tylko na ulicach. W czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Pojawi się ostatnia szansa, aby powiedzieć „stop” ideologicznemu szaleństwu, które ciągnie na dno Europę i pół miliarda jej mieszkańców.