Ryszard Czarnecki
Na obchodach Święta Narodowego Polski – 11 listopada zarówno na Placu Piłsudskiego, jak i później w Arkadach Kubickiego obok prezydenta Rzeczypospolitej przemawiał prezydent Litwy. To ważny sygnał – zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Szkoda jednak, że ta potrzebna i znacząca demonstracja w wykonaniu Andrzeja Dudy i Gintasa Nausedy miała miejsce tuż po tym, jak Litwini zamknęli jedną z polskich szkół. Wykazali przy tym kompletny brak dobrej woli i całkowicie pominęli polskie propozycje pewnego kompromisu w tej sprawie. Niestety, nie po raz pierwszy polska oświata w kraju naszego północno-wschodniego sąsiada staje się polem antypolskiej akcji władz Litwy…
Wilno bowiem miało i ma kompleks Polski, polskiej kultury, polskiej historii i szeroko rozumianej polskiej cywilizacji. Może to nawet w jakimś sensie jest psychologicznie zrozumiałe – ale w wymiarze geopolitycznym wszelkie przejawy antypolonizmu, jak choćby ten – to najlepszy prezent dla Putina i obszar dla Rosji do wzajemnego skłócania Polaków i Litwinów.
Szkoda, że rodacy prezydenta Nasedy rozniecają waśnie narodowościowe na obszarze, na którym Rosja jest wciąż obecna politycznie i po części gospodarczo. Ba, są też wciąż na Litwie prorosyjscy politycy – a nawet Rosjanie z niemałym wpływem na władzę. Skoro kolejna kadencję Litwę w Parlamencie Europejskim w Brukseli i Strasburgu reprezentuje lider Partii Pracy – Wiktor Uspaskich, który jedno ze swoich mieszkań ma w… Moskwie – to o czym my mówimy? Może władze w Wilnie zastanowią się dlaczego jest on regularnie wybierany do PE? Może to jest bardziej realny problem niż szkolnictwo mniejszości polskiej liczącej raptem ok.7% (!) społeczeństwa litewskiego.
Wilno powinno przestać huśtać łodzią, w której znajdują się nasi rodacy z dawnych Kresów Północno-Wschodnich Rzeczypospolitej. To może nie być opłacalne przede wszystkim dla nich samych.