Jerzy Szmit
Polski polityk, publicysta, samorządowiec, były marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, senator VI kadencji, poseł na Sejm VII kadencji. Prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego.
Minister Arkadiusz Mularczyk wraz ze swoim zespołem wykonał ogromną pracę i przygotował Raport o stratach wojennych Polski. Na jego podstawie wystosowano notę dyplomatyczną do rządu Republiki Federalnej Niemiec o reparacje wojenne. Wielkie uznanie i chwała Ministrowi Mularczykowi oraz wszystkim, którzy pracowali nad tym ogromnej wagi dokumentem. Wartość wycenionych w raporcie polskich strat to 850 mld dolarów. Kwota ogromna, obrazująca skalę zbrodni, grabieży i zniszczeń, jakie dotknęły Polskę, polskich obywateli i polski majątek. A przecież za tymi liczbami kryją się efekty pracy i bezpowrotnie utracony dorobek pokoleń na skutek napadu na Polskę Rzeszy Niemieckiej i Związku Sowieckiego.
Bardzo dobrze, że Raport jest prezentowany szeroko na arenie międzynarodowej. Reakcje na jego temat dramatycznie pokazują, jak mała jest wiedza o tym, jaka wielka i dotkliwa zbrodnia dotknęła nas. Trzeba o tym mówić, przypominać i konsekwentnie domagać się zadośćuczynienia.
Rząd RFN nie chce podejmować tematu
Adresat opracowanej na podstawie Raportu noty dyplomatycznej – Rząd Republiki Federalnej Niemiec – na dzisiaj nie chce podejmować tematu. Jestem jednak głęboko przekonany, że jeśli będziemy konsekwentnie dopominać się o swoje racje, przyjdzie czas, gdy zasiądziemy do poważnych rozmów.
Niemcy nie chcą rozliczać się z Polską, mimo że dokonali tego z wieloma innymi państwami. Co więcej, w przestrzeni publicznej RFN pojawiają się głosy usiłujące równoważyć straty, jakie poniosła Polska, ze stratami, jakie poniosły Niemcy w wyniku zmiany granic po II wojnie światowej. Przypominają, że przecież Polska „otrzymała” tereny na wschód od Odry wraz z istniejącą tam infrastrukturą i majątkiem. Wywodzą z tego, że Polska w wyniku wojny zyskała i nie ma mowy o reparacjach.
Potraktujmy te absurdalne twierdzenia bez emocji, ale stanowczo. Po pierwsze, trzeba bez końca przypominać: Polska została brutalnie i bez powodu napadnięta przez dwa państwa, które w tym celu zawarły zbrodniczy pakt Ribbentrop-Mołotow. Po drugie, co równie ważne, Polska nie miała praktycznie żadnego wpływu na kształt granic, w jakich przyszło nam żyć po wojnie. O tym rozmawiali Stalin, Roosevelt, Churchill w Teheranie, Jałcie i Poczdamie. Nie jest też żadną tajemnicą, że przebieg polskich granic wskazał Stalin. Roosevelt bez większych oporów godził się na jego plan. Churchilla wiodąca dwójka już specjalnie nie słuchała. Anglik bardziej sprzyjał Niemcom. W jego kalkulacjach Polską i tak miał rządzić Stalin – wobec tego nie należało wzmacniać jej siły.
Polaków nikt nie pytał, czy życzą sobie przesunięcia na zachód i wyprowadzki z Wilna, Grodna, Brześcia, Małaszewicz, Równego, Stanisławowa, Stryja, Borysławia czy Lwowa. Walczyliśmy od pierwszego do ostatniego dnia wojny, ale nasi sojusznicy ustalili nowy powojenny porządek bez naszego udziału. Wobec tego, jeżeli obecny kształt polskiej zachodniej granicy komuś w Niemczech nie odpowiada, to niech jedzie do Moskwy, Waszyngtonu, Londynu i tam zgłasza pretensje.
Wreszcie trzeba też przypomnieć, że pierwsze uznanie przez Niemcy powojennej granicy nastąpiło 7 grudnia 1970 roku. Pod dokumentem podpisali się wówczas Premier Józef Cyrankiewicz i Kanclerz Willy Brandt. Po zjednoczeniu Niemiec, 14 lipca 1990 roku podpisano stosowną umowę bilateralną. Obowiązujący od zakończenia wojny stan faktyczny został ostatecznie potwierdzony, w Traktacie podpisanym 16 stycznia 1992 roku.
Warto też przy okazji Raportu Mularczyka przypomnieć, że po 1 września 1939 roku, Niemcy nie tylko dokonywali zbrodni i grabieży w granicach państwa polskiego. Również na terenie ówczesnej Rzeszy do 31 sierpnia mimo terroru i zastraszania działały polskie organizacje. Istniał polski majątek. Po 1 września, działaczy aresztowano i w większości wymordowano. Dla przykładu w Olsztynie działał konsulat RP, a konsul Bohdan Jałowiecki do końca pełnił swoją misję (został przez Niemców aresztowany i zamordowany). Podobny tragiczny los spotkał redaktorów Gazety Olsztyńskiej, działaczy polskich, nauczycieli polskich szkół, Seweryn Pieniężnego, Franciszka Barcza, Bolesława Jeziołowicza, Ryszarda Knosały, Jana Mazy i wielu innych.
Niemiecka grabież
Niemiecki agresor zagarnął też majątek. Nieruchomości, biura Konsulatu, Dom Polski, redakcję Gazety Olsztyńskiej na Targu Rybnym, wyposażenie szkół. Wściekłość Niemców do Gazety Olsztyńskiej była tak wielka, że budynek redakcji został w listopadzie 1939 roku zburzony. Obudowany w 1989 roku dziś służy jako muzeum.
Do wojny na terenie Prus Wschodnich działały też polskie Banki Ludowe: w Olsztynie, Szczytnie, Kwidzynie, Sztumie, Złotowie. Wszystkie należące do nich zasoby finansowe i materialne zostały zrabowane. Warto też przypomnieć, że banki były wspierane kapitałowo przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Cały majątek trafił w ręce agresora.
Podobnie działo się nie tylko na Warmii i na Mazurach. Tak było w Gdańsku, na Śląsku i wszędzie, gdzie działały polskie środowiska, a przede wszystkim Związek Polaków w Niemczech.
Bezwzględnie musimy o tym pamiętać i domagać się zadośćuczynienia. Wyrządzona świadomie i premedytacją tak dotkliwa szkoda nie może zostać zapomniana.