Zbigniew Kuźmiuk
Przewodniczący Platformy Donald Tusk na spotkaniach ze zwolennikami tej partii w różnych województwach w zasadzie nie mówi o zamierzeniach programowych, ale raczej koncentruje się na pomysłach „jak odsunąć PiS od władzy”.
Czasami jednak w ferworze dyskusji wyrwie mu się jakieś zamierzenie, które podpowiadają mu doradcy, ale ponieważ jest ono szalenie niepopularne, to sugerują, żeby go nie ujawniać i bez zapowiedzi, zrealizować po ewentualnie wygranych wyborach parlamentarnych.
Recepta Tuska
W jednej z takich wypowiedzi pytany jak skutecznie walczyć z inflacją powiedział, że należy wyraźnie ograniczyć wydatki budżetowe i zdecydowanie podnieść stopy procentowe czyli klasyczne pomysły „liberałów”, zaciskanie pasa i bardzo drogi pieniądz kredytowy, dostępny tylko dla nielicznych.
Z tej wypowiedzi Donalda Tuska wyraźnie wynika, że dwukrotna przegrana Platformy zarówno w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w ostatnich 8 latach, niczego polityków Platformy nie nauczyła, dalej chcą aby za kryzysy płacili przede wszystkim zwykli ludzie.
Podczas rządów Tuska za kryzys finansowy, a w konsekwencji także ekonomiczny w latach 2008-2009, zapłacili przede wszystkim przedsiębiorcy i pracownicy, co zaowocowało kilkunastoprocentowym bezrobociem.
Wręcz symbolem takiego podejścia do walki ze skutkami tamtego kryzysu, było przygotowanie przez ówczesny rząd programu pomocy dla przedsiębiorców, z którego jak się okazało po 2 latach, skorzystał zalewie jeden przedsiębiorca.
Po prostu kryteria korzystania z tego programu zostały tak wyśrubowane, że przedsiębiorcy, nie byli w stanie ich spełnić, mimo tego, że ponieśli rzeczywiste wysokie straty spowodowane kryzysem finansowym najpierw w USA, a później w Europie.
Przewodniczący Platformy, mówi ni mniej ni więcej, że żeby szybko ograniczyć inflację trzeba „zacisnąć pasa”, a to oznacza likwidację programów społecznych , ograniczenie corocznego podnoszenia płacy minimalnej, a także minimalnych świadczeń emerytalno-rentowych.
Czyli tak naprawdę Tusk proponuje wycofanie wszystkich zdobyczy osiągniętych przez Polaków w ciągu ostatnich prawie 8 lat i powrót do wszechogarniającej biedy i wysokiego bezrobocia.
Równie groźne jest szybkie podnoszenie stóp procentowych banku centralnego, ponieważ skutkuje gwałtownym wzrostem kosztów kredytów, a tym samym nie tylko utrudnieniem do nich dostępu ale także podwyższeniem kosztów obsługi, kredytów wcześniejszych szczególnie tych mieszkaniowych.
Ale jeżeli chodzi o szybkie podnoszenie stóp procentowych, to Tusk powtarza tylko to, co od kilku miesięcy forsują przedstawiciele opozycji w Radzie Polityki Pieniężnej, delegowani tam przez większość senacką.
Co oznaczałoby podwyższenie stóp procentowych?
Otóż zgłaszają oni propozycje, aby podwyższyć stopy procentowe NBP do wysokości powyżej inflacji (w takim razie marcu stopy te powinny być na poziomie 17 proc.), co oznacza, że stopy procentowe w bankach komercyjnych, powinny przekraczać 20 proc.
Oznaczałoby to podwyższenie kosztów kredytów przynajmniej kilkakrotnie i powszechną niewypłacalność szczególnie kredytobiorców hipotecznych kredytów mieszkaniowych, którzy już przy obecnych stopach NBP w wysokości 6,75 proc., mają kłopoty z ich spłatą.
Polacy nie powinni mieć złudzeń jeżeli po nadchodzących wyborach, Platforma nie daj Boże, doszłaby do władzy, to ten ukrywany program zrealizuje, nie oglądając się na jego skutki dla zwykłych ludzi.
Tak było z podniesieniem wieku emerytalnego w 2012 roku, czołowi politycy Platformy wręcz przysięgali w kampanii wyborczej 2011 roku, że tego nie zrobią, ale gdy tylko wygrali wybory, bez żadnych skrupułów podwyższyli wiek emerytalny aż o 7 lat dla kobiet i o 2 lata dla mężczyzn.