Ryszard Czarnecki
W meczu hiszpańskiej La Liga piłkarz Realu Madryt był na stadionie w Walencji wyzywany od „małp” – Vinicius Junior jest ciemnoskórym Brazylijczykiem. Ze sprawy zrobił się wielki skandal w świecie sportu, a potem polityki.
Parlament Europejski natomiast zorganizował debatę na temat rasizmu w Królestwie Hiszpanii. Rada Europejska wszczęła postępowanie z art. 7. Komisja Europejska zapowiedziała, że sprawa ta będzie miała konsekwencje w postaci zmniejszenia środków w przyszłym siedmioletnim budżecie UE, a jednocześnie zamroziła pieniądze dla Madrytu z ichniego KPO. Niektórzy europosłowie wzywają do ukarania Hiszpanii ostracyzmem. Na przykład gdy chodzi o turystykę – na zasadzie: „Tolerujesz rasistów – dostajesz mniej pieniędzy”. Wszystko to, co napisałem, jest prawdą – poza rzekomymi reakcjami UE. Tak naprawdę pies z kulawą nogą w Unii tym się nie zainteresował. Nie było żadnej debaty w europarlamencie ani nawet takiej inicjatywy. Przecież w Madrycie już trzecią kadencję rządzą socjaliści. W związku z tym jaki rasizm? Zresztą byłoby nieładnie zwracać uwagę Hiszpanom w roku, w którym mają przecież wybory! I to nawet trzy razy, bo lokalne, do władz regionów oraz do Kortezów, czyli parlamentu w Madrycie. Przecież taka ingerencja Unii mogłaby mieć wpływ na wynik wyborów, czyż nie? Tak, teraz napisałem prawdę. A przy okazji pokazałem, że co wolno rasiście w Hiszpanii, to nie tobie, bracie-Sarmacie, który chce naprawiać sądy i nie chce żyć w kagańcu politycznej poprawności. Pomyślmy, co by się stało, gdyby na meczu w Polsce transmitowanym przez telewizję rasiści naśladowali małpy w momencie, gdy piłkę przyjmuje Murzyn. Afera byłaby na całą Europę i świat oraz okolice. A ponieważ zdarzyło się to nad Manzanares – nie ma tematu, szast-prast. Oj, przejedzie się Unia na tych podwójnych standardach…