Ryszard Czarnecki
Czarnogóra, ten prymus integracji europejskiej na Bałkanach Zachodnich systematycznie oddala się od Rosji. Nie było to – i cały czas do końca nie jest – oczywiste. Bo przecież to właśnie tu, w Montenegro mieszka co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Rosjan, co jak na kraj liczący obecnie trochę ponad 600 tysięcy obywateli jest bardzo pokaźną liczbą. Skądinąd ciekawy jest fakt, że mimo tego, że kraj ten wstąpił do NATO już sześć lat temu, Rosjanie, którzy tu cały czas przybywają – zwiększenie ich liczby nastąpiło po agresji Rosji na Ukrainę – w błyskawicznym tempie uzyskują karty stałego pobytu. To właśnie Rosjanie, ale też po części Ukraińcy i przedstawiciele innych nacji, nawet azjatyckich, obficie korzystali z możliwości faktycznego nabycia obywatelstwa tego kraju. Wprowadził to ustępujący właśnie rząd. Cena była w miarę dostępna – dwieście tysięcy euro. Pomysł wypalił i skromny budżet kraju, którego skrót nazwy na tablicach rejestracyjnych to MNE, został mocno zasilony. Czy będzie miało to reperkusje w przyszłości w obszarze bezpieczeństwa kraju? Życie pokaże. Zapewne coś za coś. Charakterystyczne, że możliwość nabywania obywatelstwa Czarnogóry miała być ograniczona do roku 2022 włącznie. Nie tak dawno ogłoszono, że zostaje to przedłużone na ten rok pod warunkiem, że stosowne dokumenty wpłynęły do końca roku ubiegłego. To oczywiście pewna furtka do przedłużenia tego zyskownego dla państwa procederu. Czy z furtki zrobi się brama? Znowu powiem: życie pokaże.
Willa Romana Abramowicza i rosyjska mowa w Budvie
To właśnie w Czarnogórze swoje wille na bardzo atrakcyjnym wybrzeżu ma część rosyjskich oligarchów. Najbardziej z nich znany to były właściciel piłkarskiego klubowego mistrza Europy (niegdyś) Chelsea Londyn – Roman Abramowicz. Do swojej rezydencji przypływa olbrzymim luksusowym jachtem. Rosjanie upodobali sobie urokliwe miasteczko Budva nad Adriatykiem. Słychać tam rosyjski, choć trzeba wziąć poprawkę, że językiem tym posługują się także w niemałej mierze Ukraińcy, których przyjechało po 24 lutym 2022 aż 30 tysięcy – co daje pokaźny procent, biorąc pod uwagę czarnogórską populację. Skądinąd taka sama liczba Ukraińców mieszkała tu jeszcze przed agresją Rosji na ich kraj.
Montenegro to ciekawy przypadek. Z jednej strony Rosjanie robili wszystko, aby nie dopuścić do akcesji tego kraju do NATO, inspirując tutaj oraz wspierając logistycznie (i dając dla realizacji własnych agentów wywiadu…) próbę zamachu stanu, która miała miejsce w 2016 roku. Nie udało się obalić legalnego proatlantyckiego rządu i w efekcie Czarnogóra rok później stała się pierwszym krajem Bałkanów Zachodnich, który przystąpił do Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego. A jednocześnie -z drugiej strony – dotychczas, choć aresztowano przywódców puczu, liderów bardzo mocnej tu wspólnoty serbskiej, żadnemu z nich włos z głowy nie spadł i choć siedem lat toczą się postępowania przeciwko nim żaden wyrok dotąd nie zapadł!
Rosyjscy hakerzy kontra Montenegro i… pomnik Puszkina, szkoła Gorkiego
W Polsce opinia publiczna, a przynajmniej jej lwia część wie o największym ataku hakerskim na instytucje rządowe państwa członkowskiego NATO i UE, jakiego ofiarą padła w roku 2008 Estonia. Oczywiście sprawcą tamtego ataku byli Rosjanie. Tymczasem mało kto w naszym kraju zdaje sobie sprawę , że od czasu tej cybernetycznej agresji na Talin, kolejnym celem największego ataku Rosji była… waśnie Czarnogóra. Miało to miejsce w sierpniu zeszłego roku. Sparaliżowane zostały wszystkie instytucje centralne Czarnogóry na czele z MSZ. Atak miał, niestety, swoje daleko idące skutki, bo szeregu danych, numerów telefonów, maili, nie odzyskano do tej pory. Czarnogórze pomocy udzieliły wówczas, co jest tajemnicą poliszynela, służby dwóch państw NATO: Polski i USA. Nasi specjaliści od cyberwojny przyjechali do Podgoricy (czarnogórska stolica) wesprzeć bezbronne, jak się okazało, bałkańskie państwo, które przestawiło drogowskazy w kierunku euroatlantyckim i europejskim.
A jednak wpływy rosyjskie widać tu i czuć. Tuż koło mojego hotelu przechodzę obok pomnika Aleksandra Puszkina, który jest darem Moskwy dla Podgoricy. W parku Niegosza (czarnogórski poeta) stoi pomnik Włodzimierza Wysockiego – barda niepokornego i ożenionego z Francuzką, wszak jednak reprezentanta kultury rosyjskiej. Pewnie to nie dziwne skoro pieśniarz pisał, że gdyby mógł mieć drugą ojczyznę, to byłaby nią Czarnogóra…. Tuż koło tego pomnika – most o nazwie Moskwa, również będący darem stolicy Rosji dla stolicy Czarnogóry.
Jestem tu jako jeden z trzech obserwatorów z ramienia Parlamentu Europejskiego na wybory parlamentarne. Jeden z lokali wyborczych mieści się w szkole w nadmorskim (i pięknym) mieście Kotor. Gdy tam wchodzę, od razu rzuca się w oczy popiersie Maksyma Gorkiego oraz umieszczony w centralnym miejscu szkoły życiorys pisarza i cytaty z jego twórczości. Oczywiście można wskazywać, że Czarnogóra ,tak jak Serbia i Bułgaria w naturalny sposób szukały pomocy Rosji w starciu z islamskim Imperium Otomańskim. To prawda, trudno więc negować te bałkańskie predylekcje kulturowe i otwartość na rosyjską kulturę, jednak tylko dopóki nie będzie się to przekładało na politykę zagraniczną. A czy się przekłada? Jak widać, skoro Czarnogóra jest od sześciu lat w NATO, jest wskazywana jako państwo, które być może z Bałkanów Zachodnich wejdzie do Unii Europejskiej jako pierwsze– niekoniecznie, choć lepiej chuchać na zimne.
Coraz mniej Czarnogórców w Czarnogórze?
Władze Czarnogóry jakoś unikają organizacji zapowiedzianego już spisu powszechnego. Trochę to przypomina sytuację w Libanie, gdzie spis nie jest już od dwóch dekad organizowany, ponieważ istnieje obawa, że proporcje między chrześcijanami a muzułmanami zostały zmienione na tyle na niekorzyść naszych braci w wierze, że wyznawcy islamu nie zaakceptowaliby powierzenia funkcji prezydenta kraju wyznawcy Chrystusa, choć jest to od dawna uzgodnione. W Montenego Czarnogórcy obawiają się, że w wyniku olbrzymiej emigracji ludzi młodych rdzenni mieszkańcy nie stanowią już połowę mieszkańców, a najliczniejszą nacją mieliby być Serbowie!
Wybory parlamentarne, które odbyły się w „Crnej Gorze” jak w macierzystym języku miejscowi nazywają swoją ojczyznę, dały niewielkie zwycięstwo partii nowego prezydenta Jakova Milatovića „Europa Sad”, co oznacza „Europa Teraz”, która nieznacznie wyprzedziła postkomunistów dotychczasowego prezydenta Milo Dukanovića (jego partia rządziła Montenegro przez trzy dekady !). Jednak rząd powstanie dzięki „demokratom”, czyli partii Serbów, a tej z kolei zarzucają, że zerka w kierunku Moskwy. Jak widać, dopiero po czynach poznamy linię polityki zagranicznej dopiero tworzonego gabinetu. Część potencjalnego rządu chce, aby samochód z Montenegro skręcał w kierunku Zachodu, a część odwrotnie. W Czarnogórze nic nie może być, jak widać, do końca jednoznaczne i oczywiste.