Zbigniew Kuźmiuk
Tuż po zakończeniu kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej, Donald Tusk został wysłany do Polski przez swoich niemieckich mocodawców, aby jak to zapowiadali kolejni przywódcy Platformy od jesieni 2015 roku, ostatecznie „odsunąć PiS od władzy”.
Już od początku jego nowej misji w Polsce, widać było wyraźnie, że postawił na przekonanie wyborców do siebie i swojej formacji, nie przy pomocy propozycji programowych, ale przy pomocy kłamstw i nakręcania spirali nienawiści do zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.
Doradcy ws. kłamstwa
Zresztą kłamanie, a nawet przykrywanie kłamstw, kolejnymi kłamstwami, zalecali mu zarówno bliscy koledzy partyjni jak Janusz Palikot, ale także jego doradcy jak Bogusław Grabowski, czy Marek Belka.
Tusk kłamie wręcz w sposób ordynarny, chociaż przecież doskonale wie, że jest „całe morze” materiałów prasowych, radiowych, telewizyjnych, które w dobie internetu, pozwalają w krótkim czasie, te kłamstwa obnażyć, ale ponieważ duża część jego zwolenników funkcjonuje „w bańce informacyjnej”, to ten sposób narracji okazuje się być skuteczny.
Tuż po powrocie do Polski w lipcu 2021 roku, na jednym z pierwszych publicznych spotkań ze swoimi zwolennikami, mówił, że program podobny do 500 plus, miała przygotowana premier Ewa Kopacz, ale go nie wprowadziła, bo Platforma przegrała wybory, po wielokroć publicznie twierdził, że jego formacja zostawiła tak ogromne rezerwy finansowe w budżecie, że PiS po powrocie do władzy mógł „rozdawać” pieniądze w ramach licznych programów społecznych.
Powtarza te kłamstwa, choć nawet u jego zwolenników, gdzieś z tylu głowy, powinien znajdować filmik z wypowiedzią ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego z wieczoru wyborczego w 2015 roku, który mówił dobitnie „piniędzy nie ma i nie będzie”.
Wręcz irracjonalnie, szczególnie od momentu agresji Rosji na Ukrainę, brzmią kłamstwa Tuska o współpracy rządu PiS z Rosją i Putinem, ale mimo to są ciągle powtarzane, choć nawet ci którzy „zadaniowali” Tuska, uważają, że jest dokładnie odwrotnie, a działania rządu premiera Morawieckiego, były wręcz kluczowe dla zbudowania koalicji składającej się już z ponad 50 państw, której pomoc, pozwala Ukrainie bronić się przed rosyjską agresją.
Zresztą kłamstwa, będące klasyczną „ruską narracją”, to wręcz „specjalizacja” Tuska, od straszenia Polaków skutkami braku węgla, czy gazu podczas ostatniej zimy, przez straszenie rolników skutkami importu ukraińskich produktów rolniczych, do przypisywania tylko i wyłącznie polskiemu rządowi, odpowiedzialności za podwyższony poziom inflacji, choć cały świat wie i pisze o tym, że przyczynami tego zjawiska w 2/3 są rosyjskie działania hybrydowe na rynkach surowców energetycznych i rolnych, oraz agresja tego kraju na Ukrainę.
Spirala nienawiści
Tak jak Tusk rozkręcił spiralę kłamstw, tak jeszcze mocniej spiralę nienawiści, którą okazują bez żadnego zażenowania jego zwolennicy, uczestniczący w publicznych wiecach, co widać nie tylko na przynoszonych transparentach i wykrzykiwanych hasłach, ale także wręcz fizycznej agresji w stosunku do tych, którzy Tuska nie popierają.
Jak to wygląda w rzeczywistości opisał portal wPolityce.pl, który przeprowadził wywiad z członkiem „Solidarności” z Jeleniej Góry, uczestniczącym w wiecu Tuska w tym mieście z liczną reprezentacją związkowców.
Mówi o tym tak „jestem człowiekiem bliskim 60-tki, w życiu jeździłem na różne manifestacje, wiece, protesty, jednak takiej agresji jak na tym wiecu w życiu nie widziałem. Na nas po prostu pluto, wyzywali nas od najgorszymi wulgarnymi słowami, cały czas pokazywano nam środkowy palec. Przerażające jest to, że to głównie były starsze osoby”.
Mówi dalej „po zakończeniu wiecu podszedłem do starszej Pani w wieku ok. 70 lat, która cały czas pokazywała nam środkowy palec i przeklinała, zapytałem ją wprost, czy Pani lepiej żyło się za PO czy teraz?, jaką Pani otrzymała teraz waloryzację emerytury, czy dostaje Pani 13-stkę i 14-stkę?”
I dodaje:
„w odpowiedzi była cisza, a później ta kobieta się popłakała, to straszne, że ci ludzie są tak strasznie manipulowani.”
Rzeczywiście straszne, ale wszystko wskazuje na to, że Tusk z tego sposobu prowadzenia kampanii wyborczej nie zrezygnuje, bo postawił na skrajne emocje , a nie na program wyborczy i od blisko już 2 lat tego się kurczowo trzyma.