Marian Piłka
Historyk, publicysta, ekspert Instytutu Ordo Caritatis, członek Prawicy Rzeczypospolitej. Poseł na Sejm I, III, IV i V kadencji. Radny Sejmiku województwa mazowieckiego V kadencji. Od połowy lat 70. angażował się w działalność opozycyjną. W latach 1977–1978 działał w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W latach 80. uczestniczył w działalności Ruchu Młodej Polski. W czasie stanu wojennego internowany przez okres około roku. 19 kwietnia 2007 zadeklarował odejście z Prawa i Sprawiedliwości, a dzień później przystąpił do nowo tworzonej Prawicy Rzeczypospolitej.
Wojna na Ukrainie niszczy istniejący ład międzynarodowy i otworzyła wielką grę o jego przyszły kształt. Będzie to walka długa, obejmująca cały świat, a głównymi rozgrywającymi będą Stany Zjednoczone i Chiny. Nie mniej wzrastającą rolę w tej rywalizacji będą odgrywać także inne kontynenty i inne mocarstwa aspirujące do wzmocnienia swojej pozycji w globalnym układzie sił. Choć będą one częścią rywalizacji amerykańsko-chińskiej, to jednak będą w pewnym zakresie autonomiczne i ukształtowanie się regionalnego układu sił będzie zależało także od ich aktywności i strategii działania.
Nie ulega wątpliwości, że Europa będzie obszarem, na którym może dojść do zasadniczych zmian systemowych. Jako pierwszy kontynent jest terenem nie tylko rywalizacji ekonomicznej, technologicznej czy energetycznej, ale także stała się terenem wojny, która może doprowadzić do istotnych zmian w układzie sił na naszym kontynencie. Tym bardziej, że w długiej perspektywie, Europa z powodu kryzysu demograficznego, demoralizacji społecznej i wyczerpywania się możliwości rozwojowych będzie spychana na margines światowej gospodarki i polityki. Co nie znaczy, że nie będzie terenem rywalizacji mocarstw globalnych i regionalnych. Bo choć w perspektywie długofalowej Europa ulegać będzie marginalizacji, to nadal jest jednym z trzech najważniejszych obszarów ekonomicznej aktywności i poprzez to jest istotnym aktorem w światowej rywalizacji.
Wojna przede wszystkim prowadzi do fundamentalnych zmian w polityce europejskiej. Nastąpiło wzmocnienie pozycji Stanów Zjednoczonych, wcześniej wypychanych z naszego kontynentu, a także wzmocnienie państw tzw. wschodniej flanki NATO, czyli państw bezpośrednio zagrożonych rosyjskim imperializmem. Wojna uderzyła nie tylko w bezpieczeństwo wschodnich państw, ale podważyła dominującą pozycje Niemiec i Francji, które po pierwszym szoku podjęły grę o wzmocnienie swojej pozycji przede wszystkim na naszym kontynencie. Wiążę się to z przymusem uznania dominującej roli USA w polityce światowej, w zamian zwłaszcza Berlin oczekuje uznania jego dominującej pozycji w Europie. Zasadniczym celem Berlina jest przywrócenie i wzmocnienie swojej dominacji w Europie, poprzez formalne podporządkowanie swojej polityce państw , zwłaszcza leżących na wschód od Niemiec. Uzyskanie zaś dominacji na terenie Europy Wschodniej jest etapem do zdominowania całej Unii i podporządkowania sobie jej potencjału w przyszłej rozgrywce o kształt światowego układu sił.
Wyeliminowanie wpływu państw wschodniej flanki NATO
Pierwszym celem jest wyeliminowanie politycznego wpływu na kształt polityki europejskiej państw wschodniej flanki NATO, które dzięki wojnie na Ukrainie wyemancypowały się politycznie z pod wpływu Berlina i wzmocniły współpracę zarówno w kwestii pomocy Ukrainie, jak też współpracę regionalną. Jak na raz ta współpraca nie osiągnęła poziomu instytucjonalnego, ale należy oczekiwać iż wcześniej czy później państwa zagrożone rosyjskim ekspansjonizmem zinstytucjonalizują wzajemną współpracę i to nie tylko w wymiarze politycznym i militarnym. Ta perspektywa jest fundamentalnym zagrożeniem dla pozycji niemieckich na naszym kontynencie.
Dlatego nie dziwi manewr Berlina, który po początkowym wyczekiwaniu na sukces wojenny Moskwy, pod naciskiem ukraińskich sukcesów, amerykańskiej presji i presji części niemieckiej opinii publicznej dokonał radykalnej rewizji własnej polityki. Zerwał z dotychczas realizowaną koncepcją podporządkowywania sobie Europy wschodniej przy współpracy z Moskwą, na rzecz realizacji tego samego celu, ale tym razem we współpracy z Washingtonem. Niemcy uznały, że tylko stanięcie na czele europejskiej pomocy dla Ukrainy przekona Amerykanów do zgody na ich dominacje w Europie Wschodniej. To jest koncepcja, która ze względu na narastający konflikt z Chinami może być dla Amerykanów bardzo atrakcyjna. Pierwszym celem tej polityki jest wyeliminowanie podmiotowości w politykę europejskiej państw zagrożonych przez ekspansjonizm rosyjski. W tym celu Niemcy zgłosiły aspirację do „przywództwa europejskiego” poprzez likwidację zasady jednomyślności w polityce unijnej. Likwidacja tej zasady w praktyce oznaczałaby oddanie Berlinowi monopolu na politykę europejską, w tym na politykę wschodnią, tak istotną dla państw wschodniej flanki. W praktyce oznaczałoby to wyeliminowanie tych państw z ich wpływu na przyszły kształt ładu europejskiego i charakter polityki unijnej, nie tylko w zakresie polityki zagranicznej, ale także w zakresie formatowania własnych możliwości rozwojowych na rzecz Berlina. Oznacza to że Berlin chce sobie formalnie zagwarantować możliwości definiowania polityki całego tego obszaru i podporządkowania go własnym imperialnym . To oznacza nie tylko zagrożenie bezpieczeństwa narodowego państw tego obszaru, ale wprost prowadzi do stworzenia systemu państw formalnie zredukowanych do roli państw mandatowych. To ogromne zagrożenie dla naszej niepodległości i obywatelskich wolności.
Ponieważ Niemcy dysponują zdecydowaną przewagą instytucjonalną w Unii Europejskiej, polska gra o przyszła pozycję w Europie musi prowadzić do naszego wyjścia z Unii Europejskiej. Będąc w Unii jesteśmy bowiem na straconych pozycjach, możemy co najwyżej opóźniać proces budowy niemieckiej hegemonii, ale ze względu na przewagę potencjałową i instytucjonalna, a także demoralizacje elit przywódczych innych państw unijnych, walka w ramach Unii nie może przynieść nam sukcesu. Co więcej, ograniczenie się do walki w ramach Unii to gwarancja klęski naszej niepodległości, nie mówiąc już o ukształtowaniu takiego ładu europejskiego, który da nam gwarancje rozwojowe i zapewni gwarancje naszego bezpieczeństwa.
Problem w tym, że Polska jest już bardzo silnie zintegrowana z rynkiem unijnym, nasze społeczeństwo jest przekonanie o pozytywnym wpływie Unii na nasz rozwój, zaś elity przywódcze są nie tylko zdemoralizowane, ale niezdolne do długofalowego projektowania polskiej polityki. Otóż, nie ulega wątpliwości iż członkostwo w Unii było pozytywnym impulsem naszego rozwoju. Był to rozwój w znacznej mierze o charakterze neokolonialnym. Nie mniej, neokolonializm na pewnym etapie rozwoju jest czynnikiem modernizacji i rozwoju. Ale jego możliwości rozwojowe szybko się wyczerpują. Model rozwoju zależnego, jak obecnie jest nazywany neokolonializm szybko dochodzi do swych naturalnych barier, które w dłuższej perspektywie blokują możliwości rozwojowe. To dlatego długookresowe prognozy naszego wzrostu pokazują że w oparciu o dotychczasowy paradygmat rozwojowy nie jesteśmy w stanie dogonić, coraz bardziej stagnacyjnej gospodarki niemieckiej i niemieckiego poziomu dobrobytu. Także zbliża się szybko czas, kiedy Polska przestanie być beneficjentem netto unijnych funduszy. A niemiecka polityka blokowania naszych możliwości rozwojowych za pośrednictwem biurokracji brukselskiej coraz mocniej będzie blokowała nasz rozwój. Dotyczy to nie tylko energetyki, ale także możliwości transportowych czy regulowania wszelkich innych dziedzin gospodarczych. Już dziś bowiem gospodarka niemiecka, poprzez wzrost płac w Polsce odczuwa spadek efektywności ekonomicznej własnego przemysłu pracującego w oparciu o produkowane w Polsce podzespoły. Polacy także przestali zasilać niemiecki rynek pracy. To uderza w jeden z najważniejszych czynników konkurencyjności niemieckiej gospodarki. Niekontrolowany przez Niemców rozwój naszego kraju może doprowadzić także do wzrostu polskiej konkurencji dla niemieckich produktów na rynkach trzecich. Powoli Polska wymyka się z okopów wyznaczonych nam w niemieckiej strategii własnego rozwoju. Dziś już przestała , w wymiarze politycznym pracować w niemieckim rydwanie, budując alternatywę w polityce państw wschodniej flanki, a jutro może stać się także konkurencją dla niemieckiej gospodarki. To jest istotne zagrożenie przyszłości rozwojowej Niemiec i Berlin poprzez wzmocnienie własnej unijnej hegemoni dąży do zablokowania takiego scenariusza.
Wyjście z Unii
Oprócz budowania współpracy politycznej i militarnej państw Europy Wschodniej, drugim wymiarem naszej polityki narodowej musi być strategia wyjścia z Unii. Nie ulega wątpliwości, że wobec zintegrowania naszej gospodarki z gospodarką unijną to wyzwanie jawi się jako najtrudniejsze i potencjalnie najbardziej bolesne. Może bowiem oznaczać zerwanie różnorakich więzi, co mogłoby skutkować długotrwałym kryzysem gospodarczym. Oczywiście istnieje takie zagrożenie. Ale bardziej jest ono imaginacją mającą na celu zapobieżenie naszemu opuszczeniu Unii. Otóż jest faktem nasze uzależnienie gospodarcze od Unii. Ale jest to uzależnienie, które zwłaszcza jeżeli chodzi o gospodarkę niemiecką ma dwustronny charakter. Polska gospodarka w znacznej mierze opiera się na produkcji podzespołów na potrzeby niemieckiego przemysłu. Otóż ustanowienie granicy celnej pomiędzy Polska a Unią uderzałoby nie tylko w polską gospodarkę, ale także bardzo silnie w gospodarkę niemiecką. Choć w niemieckiej publicystyce pojawiają się głosy, że wyjście Polski z Unii byłoby katastrofą dla niemieckiego przemysłu. Byłoby to bardzo ciężkie uderzenie, co w sytuacji długotrwałej już stagnacji niemieckiej gospodarki, bardzo mocno by ją osłabiło i to osłabiło w długotrwałej perspektywie. Dlatego wyjście polski z Unii, ze względu na potrzeby niemieckiego przemysłu, musiałoby zawierać postanowienia o utrzymaniu strefy bezcłowej pomiędzy Polską a pozostałą częścią Unii. W sytuacji Polexitu, Polska będzie miała sojusznika w niemieckich kręgach przemysłowych jeżeli chodzi o utrzymanie naszego dostępu do rynku unijnego i odwrotnie. Takie rozwiązanie, z jednej strony zapewniłoby nam suwerenność rozwojową , a z drugiej strony utrzymałoby korzystny dla polskiej gospodarki dostęp do unijnego rynku.
Otóż Unia , po okresie długotrwałego rozwoju, wkroczyła w okres stagnacji. Nie zmieniła tego ani strategia lizbońska, ani inne programy rozwojowe. W przeciwieństwie do innych obszarów, znaczenie unijnej gospodarki, choć jeszcze bardzo znaczące, powoli spada. Podobnie jest z ludnością Unii. Unia przeżywa katastrofę demograficzną i ratuje się imigracją. Ale ta imigracja nie jest już motorem rozwoju. Według długoterminowych prognoz , w końcu XXI wieku udział Unii w światowej gospodarce spadnie do 10%, a ludności do 4%. Według mnie te prognozy są nadmiernie optymistycznie. Spadek znaczenia Unii widać we wszystkich wymiarach, od nauki i technologii po najnowocześniejszą produkcją. Dziś orientacja na Unię powoli staje się orientacją na postępujące zacofanie technologiczne i gospodarcze. Tym bardziej, że Unia w praktyce już zrezygnowała z rywalizacji technologicznej. Dziś chce wpływać na światową gospodarkę, przede wszystkim, poprzez wymuszanie przyjęcia narzucanych przez siebie regulacji. Jej atutem jest dostęp do 450-milionowego i zamożnego rynku. Biurokracja brukselska uważa, że dzięki temu atutowi będzie mogła skutecznie wpływać na procesy rozwojowe współczesnego świata. Otóż, rzeczywiście możliwość dostępu do licznego i bogatego rynku jest argumentem, który jest i będzie brany pod uwagę przez wszystkie liczące się podmioty gospodarcze pragnące konkurować na europejskim rynku. Tylko, że w miarę upływu czasu, w miarę kurczenia się europejskiej populacji i spadku znaczenia europejskiej produkcji ten argument będzie coraz słabszy. Dziś Unia jest w stanie narzucić standardy dotyczące śladu węglowego innym obszarom gospodarczym, ale w przyszłości jej możliwości będą coraz bardziej ograniczone. Wydaje się pewne, że słabnąca gospodarka nie może w dłuższej perspektywie czasowej narzucić, bardziej dynamicznym gospodarkom własnych standardów. W dłuższej perspektywie, taka polityka musi zakończyć się dotkliwą klęską. Tym bardziej iż 450milionów konsumentów to poważny rynek, ale jego opuszczenie przez 50, czy 100 milionów obywateli właściwie czyni dotychczasowy atut coraz mniej wartościowym. Wyjście Polski z Unii czy też wyjście grupy państw wschodnich z Unii spowodowałoby zupełną klęskę strategii standaryzowania światowej gospodarki. W takiej sytuacji unijna polityka zakończyłaby się podobnie jak chińska polityka blokowania brytyjskiego importu w XIX w. Unia stoi wobec wyzwania załamania się jej najważniejszej strategii rozwojowej w sytuacji opuszczenia jej przez Polskę, lub grupę państw. Oznaczałoby to bezprecedensową klęskę zarówno samego konceptu Unii jak i jej miejsca w światowej gospodarce. Unia stałaby się wielką masą upadłościową, przedmiotem, a nie podmiotem światowej polityki. I to jest zasadniczy argument, który Polska ma w sytuacji niemieckich dążeń do utrwalenia swojej hegemonii.
Wyjście z Unii jest dla Polski koniecznością aby zachować niepodległość i zagwarantować sobie możliwości swobodnego rozwoju. Bez opuszczenia Unii nie zbudujemy takiego porządku europejskiego, który byłby systemem sprawiedliwym i szanującym podmiotowość każdego narodu i każdego państwa. Dziś to Niemcy, poza Rosją, są głównym zagrożeniem naszej wolności i naszej niepodległości. Dlatego musimy podjąć zdecydowane działania, aby się im skutecznie przeciwstawić. Taką polityką musi być strategia opuszczenia Unii, bo inaczej nie da się zbudować nowego europejskiego ładu. Jest bowiem naiwnością sądzić, że Niemcy, dla których celem jest dominacja europejska, zrezygnują z tego nacjonalistycznego dążenia. Mogą tylko być do tego zmuszeni. A najskuteczniej można ich zmusić poprzez działania z zewnątrz Unii, a nie z wewnątrz, w której dysponują oni przewagą instytucjonalną. Walka w ramach Unii, to walka na polu wyznaczonym przez Berlin i według niemieckich reguł. Taka walka nie może być wygrana. Dlatego już dziś trzeba opracować strategię opuszczenia Unii, co oznacza budowanie konkurencyjnego układu wschodnioeuropejskiego i prowadzenie takiej polityki, która Berlinowi wytrąci wszelkie polityczne, gospodarcze i instytucjonalne przewagi. Wojna na Ukrainie zapoczątkowała długi okres przeobrażeń współczesnego świata. Dziś trudno przewidzieć jego kształt, będzie on się wykuwał w sporach, konkurencji, rywalizacji i wojnach. Ważne żebyśmy mieli wpływ na rozwój wydarzeń i abyśmy definiowali samodzielnie, a nie według berlińskich instrukcji własne cele strategiczne i polityczne. Ta wojna jest z jednej strony wielkim zagrożeniem dla naszego narodu, ale z drugiej strony może być wielka szansą na zbudowanie sprawiedliwego i bezpiecznego świata dla naszego narodu i narodów naszego obszaru. Ważne byśmy nie ugrzęźli w starych nawykach intelektualnych i potrafili odczytać zarówno zagrożenia jaki szanse rysujące się przed nami. Dlatego oprócz dekolonizacji gospodarczej i politycznej, potrzebna jest dekolonizacja intelektualna byśmy samodzielnie definiowali swój narodowy interes i mieli odwagę go realizować, nawet wbrew dotychczasowym możnym tego świata. Polityka, to przede wszystkim zdolność do walki i przeciwstawienia się tym, którzy nam zagrażają. Przyszłości Polski, poza Rosją zagrażają Niemcy za parawanem unijnej polityki. I ten parawan będący zasłoną dymna niemieckiego nacjonalizmu, trzeba zburzyć poprzez nasze wystąpienie z Unii i zbudowanie alternatywnego ośrodka siły poprzez porozumienie i współprace państw wschodnioeuropejskich, dziś i w przyszłości zagrożonych rosyjskim imperializmem.