Zbigniew Kuźmiuk
W czasie tzw. prekampanii w maju tego roku kiedy Prawo i Sprawiedliwość złożyło kilka propozycji programowych, natychmiast zareagowała Platforma i zaproponowała swoje.
Wyliczenia dot. obietnic PiS
Prawo i Sprawiedliwość wtedy zaproponowało podwyższenie świadczenia wychowawczego z 500 zł do 800 zł, bezpłatne leki dla dzieci, młodzieży i osób od 65 roku życia, bezpłatne autostrady, te które są obecnie własnością państwa i bezpieczny 2 proc. kredyt mieszkaniowy.
Według wyliczeń przygotowanych przez ekspertów NBP, szacowane koszty tych 4. propozycji PiS wyniosą około 26-27 mld zł rocznie, w tym podwyżka świadczenia wychowawczego to koszt ok. 25 mld zł, bezpłatne leki będą finansowane z budżetu NFZ, wiec dodatkowych wydatków z tego tytułu nie będzie, bezpłatne autostrady, to koszt ok. 0,2 mld zł, wreszcie bezpieczny kredyt to kwota ok. 0,9 mld zł w 2024 roku i 1,1 mld zł w 2025 roku.
Łączny wpływ propozycji PiS na inflację miał przy tych propozycjach wynieść według tych wyliczeń zaledwie 0,1 pkt. procentowego w 2024 roku i 0,3 pkt. procentowego w roku 2025 i może zwiększyć deficyt sektora finansów publicznych o 0,6 proc. PKB w 2024 roku i 0,5 proc. PKB w 2025 roku, a dług publiczny odpowiednio o 0,5 proc. PKB i 0,7 proc. PKB.
Po ostatniej konferencji programowej doszło jeszcze kilka, przy czym te rodzące poważniejsze koszty to rewitalizacja osiedli z wielkiej płyty za przynajmniej kilka miliardów złotych ale rozłożone na wiele lat i emerytury stażowe, kolejne kilka miliardów ale także rozłożone w dłuższym okresie.
Niebezpieczne propozycje partii Tuska
Na te majowe propozycje Prawa i Sprawiedliwości zareagowała Platforma proponując podwyższenie świadczenia wychowawczego z 500 zł do 800 zł już od czerwca tego roku, podwyżka kwoty wolnej od podatku, do 60 tys. zł, tzw. babciowe i dopłaty do wynajmu mieszkań.
Eksperci NBP oszacowali te propozycje łącznie na ok. 88-93 mld zł rocznie w latach 2024-2025, w kolejnych latach te koszty by jeszcze rosły.
I tak podwyżka świadczenia wychowawczego już od czerwca to dodatkowe 14 mld zł, podwyżka kwoty wolnej do 60 tys. zł, to koszt ok.45 mld zł, rok później aż 48 mld zł, tzw. babciowe ok. 9 mld zł i dopłaty do wynajmu mieszkań to ok 6 mld zł.
Łączny wpływ tych propozycji na inflację konsumencką to 0,3 pkt. procentowego w roku 2024 i 0,8 pkt. procentowego w 2025 roku, na deficyt sektora finansów publicznych 1,9 proc. PKB w roku 2024 i 1,6 proc. PKB w 2025 roku, oraz dodatkowo 0,4 proc. PKB w roku 2023, a dług sektora finansów publicznych, odpowiednio o 1,7 proc. PKB, 2,5 proc. PKB i dodatkowo w tym roku o 0,3 proc. PKB.
Już te szacunki przygotowane przez ekspertów NBP, dobitnie pokazują, że wpływ propozycji Platformy na inflację konsumencką byłyby około 3-krotnie wyższy, niż w przypadku propozycji PiS, podobnie byłoby w przypadku deficytu sektora finansów publicznych i długu sektora finansów publicznych.
Ale Tusk i Platforma idą jeszcze dalej, w Tarnowie dorzucono jeszcze 30 proc. podwyżki dla nauczycieli, 20 proc. podwyżki dla całej sfery budżetowej i tylko te dwie dodatkowe propozycje do kilkadziesiąt miliardów złotych dodatkowych wydatków budżetowych i jeszcze mocniejszy impuls inflacyjny.
Propozycje te oznaczałaby wysadzenie budżetu w kosmos z jakimś nieprawdopodobnie wysokim deficytem, w konsekwencji także gwałtownym wzrostem deficytu sektora finansów publicznych i równie gwałtownym wzrostem długu publicznego.
A tych „konkretów Tuska” przedstawionych w Tarnowie, było aż 100 i duża część z nich, to dodatkowe wydatki budżetowe, więc wygląda na to, że Platforma składając taką ilość propozycji programowych, chciałaby zwiększyć wydatki budżetowe przynajmniej o 130-150 mld zł rocznie, a więc tak naprawdę zażartowała sobie z wyborców.
Wprawdzie jeżeli przypomnimy sobie wypowiedzi Radosława Sikorskiego i Jana Vincenta Rostowskiego o obietnicach wyborczych: „dwa razy obiecać to jak raz dotrzymać” i „obietnice polityczne wiążą tych, którzy w nie wierzą”, to już wiemy jak czołowi politycy Platformy podchodzą do realizacji obietnic wyborczych.
Ale mimo tego sypanie jak z rękawa obietnicami, które miałby kosztować dodatkowo 130-150 mld zł rocznie, to nie tylko skrajna nieodpowiedzialność, ale także robienie sobie żartów z wyborców.