Ryszard Czarnecki
Łukaszenka, myślałem, dyktator. Nic bardziej mylnego! To gra pozorów. On tylko zgrywa dyktatora, ale tak naprawdę to facet z kosmosu albo agent UFO lub inny „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”.
Upewniłem się o tym, gdy obejrzałem, jak „Baćka”, tow. dyrektor kołchozu, prezydent, przemawia w cerkwi, jak to Polacy (a także Bałtowie) szturmują granicę Białorusi, błagając o sól i kaszę gryczaną… W rzeczy samej jest gość z innej galaktyki albo bierze to, czego inni nie biorą, bo efekty są piorunujące. Jedni pacjenci uważają, że są Napoleonami, inni – jak Łukaszenka – oczami (chorej) wyobraźni widzą Sarmatów upominających się gdzieś w Brześciu o sól i kaszę gryczaną (nie powiem, lubię od dzieciństwa, dziś też jadłem).
Cokolwiek by jednak powiedzieć, pan Ł. jest lepszym dyktatorem niż pan P. Po pierwsze dlatego, że dłużej rządzi – aż 26 lat, gdy Putin jako premier–prezydent–premier i znowu prezydent – lat 23. Po drugie, Łukaszenka tylko śmieszy, tumani i straszy, a Putin ma krew na rękach, i to w skali przemysłowej. Ojczyzna tegoż Putina odcięła nam kurek z gazem, bo Polacy nie chcieli płacić rublami. Trzeba zupełnie nie znać Polaków, żeby tak zrobić. Teraz dopiero my się zepniemy, zaweźmiemy, nawet trochę zjednoczymy i – damy radę! Piszę, mimo że brzuch mnie boli ze śmiechu. Właśnie przeczytałem w „Wyborczej”, że na Słowenii przegrali… nacjonaliści! O mój Boże! W ostatnich wyborach porażkę poniosła tam Słoweńska Partia Demokratyczna premiera Janeza Jansy, która przecież jest członkiem, uwaga, Europejskiej Partii Ludowej Donalda Tuska! Dopiero „Wyborcza” odkryła, że Tusk ma u siebie, w EPL, jakichś okropnych nacjonalistów. I albo biedak o tym nie wie, bo już średnio „jarzy bazę”, albo wie, ale nic nie mówi. Jako historyk wiem, że komuniści po paru latach panowania w Polsce (i nie tylko) zaczęli w swoich szeregach walkę z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym. Minęło parę dekad i w buty komuchów weszła totalna opozycja, a odchylenie „prawicowo-nacjonalistyczne” odkryto u Tuska. Okazał się on zakonspirowanym rusofobem, germanofobem i wrogiem Merkel. A potem Donek wziął i się obudził…