Zbigniew Kuźmiuk
W poprzednim tygodniu w Neapolu odbył się kongres partii Forza Italia, kierowanej przez Silvio Berlusconiego, jednocześnie będącej członkiem Europejskiej Partii Ludowej (EPL), której przewodniczącym, jest z kolei Donald Tusk.
Do Neapolu przyjechał europoseł Manfred Weber, który kieruje frakcją EPL w Parlamencie Europejskim, a zdalnie na tym kongresie, wystąpili Donald Tusk i przewodnicząca PE Roberta Metsola, wywodząca się z tego ugrupowania.
Zarówno Metsola, Tusk jak i Weber, co oczywiste na takich uroczystościach, mówili o znaczącej roli jaką Forza Italia odgrywa w rodzinie EPL, ale Tusk, pozwolił sobie jeszcze na podkreślenie, „że dzięki przywództwu Silvio Berlusconiego, ta włoska partia będzie nadal siłą napędową, bardziej konkurencyjnych Włoch i Europy”.
To ustawianie przez Tuska „Berlusconiego na piedestale”, odbyło się tuż po tym jak wyraził on swój sprzeciw wobec wysyłania broni na Ukrainę, co więcej zaapelował do „zjednoczonej Europy, aby złożyła propozycję pokojową, starając się skłonić Ukraińców do zaakceptowania żądań Putina”.
To szokujące stanowisko, szczególnie po tym jak świat wręcz codziennie, dowiaduje się o bestialstwach Rosjan na ternie Ukrainy w stosunku do ludności cywilnej, a także o systematycznym zrównywaniu z ziemią, miejscowości zajętych przez rosyjskich okupantów.
Tusk musiał znać te wypowiedzi Berlusconiego, a mimo tego podkreślał jego wielkie przywództwo w Forza Italia, co więcej twierdził, że partia pod jego kierownictwem będzie odgrywała wiodącą rolę we Włoszech i w Europie.
Zrobił to, choć nie musiał, bowiem już od 31 maja, przestanie być przewodniczącym EPL, a na to stanowisko na zjedzie w Rotterdamie, zostanie wybrany Manfred Weber, który jest jedynym kandydatem.
Przypomnijmy, że niewiele ponad rok temu, bo w styczniu 2021, jako przewodniczący EPL, Donald Tusk przemawiał po niemiecku do uczestników zjazdu CDU i w tym wystąpieniu, powiedział między innymi, że „że ich sztuka rządzenia była dla Europy błogosławieństwem”.
Zaledwie rok później, inwazja Rosji na Ukrainę w pełni obnażyła skutki niemieckiej, a w konsekwencji także unijnej polityki wobec Rosji, którą Tusk niezwykle mocno wspierał przez 7 lat jako polski premier, a przez kolejne 5 lat jako przewodniczący Rady Europejskiej.
Choć wielu ekspertów ale i polityków, w tym Prawo i Sprawiedliwość w Polsce, jasno mówiło, że zarówno Nord Stream1 jak i Nord Stream2, będą polityczną bronią Rosji wobec krajów UE i jednocześnie wręcz śmiertelnym zagrożeniem dla Ukrainy, Niemcy te inwestycje politycznie i finansowo mocno wspierali.
Teraz mówią, że to był błąd, ale niestety ma on daleko idące negatywne skutki nie tylko dla Niemiec, ale dla wszystkich krajów UE, bowiem Niemcy swoje uzależnienie od rosyjskich surowców energetycznych, głównie poprzez unijną politykę klimatyczną „rozlali” na całą UE.
Sam Tusk jest teraz przynajmniej werbalnie, jednym z najbardziej radykalnych „antyputinowskich” polityków, ba domaga się szybkiej „derusyfikacji” polskiej ale także gospodarek wszystkich krajów unijnych.
To jest jednak klasyczne „odwracanie wektorów”, a także niestety polityczna schizofrenia i bezczelność, bo Tusk i jego ekipa, dochodząc do władzy w Polsce na jesieni 2007 roku, zdecydowali się przecież na głęboki reset stosunków z Moskwą, w konsekwencji polska polityka z tego okresu, była skrajnie antyukraińska.
Wykonali dziesiątki gestów i działań w stosunku do Rosji i Putina, w tym tak spektakularne jak próba podpisania porozumienia gazowego aż do 2037 roku na bardzo niekorzystnych dla naszego kraju warunkach, czy zaproszenie na doroczne spotkanie polskich ambasadorów, ministra Ławrowa, który przeprowadził ich szkolenie.
Ukrainę konsekwentnie pomijali, polityka rządu PO-PSL wobec tego kraju, nie zmieniła się nawet po tym jak rosyjskie „zielone ludziki” w 2014 roku zajęły ukraiński Krym, a separatyści wspierani przez rosyjskie wojska, zajęli obwód Ługański i Doniecki.
Tusk jako premier wspierał także prorosyjską politykę forsowaną przez kanclerz Merkel, robił to jeszcze mocniej jako przewodniczący Rady Europejskiej od jesieni 2014 roku, jak to się teraz określa, konsekwentnie „tuczono Putina”.
Prowadzenie polityki pogłębiania uzależniania krajów UE od rosyjskiego gazu, szerzej surowców energetycznych z Rosji, przymykanie oczu na konsekwencje 4 rur Nord Stream, choć wielu ekspertów mówiło wprost, że jeżeli zostaną zbudowane, Ukraina będzie mogła być zaatakowana przez Rosję, bo już nie będzie potrzebna do tranzytu rosyjskiego gazu na Zachód.
Teraz w sytuacji, kiedy jego promotorka Angela Merkel, choć już polityczna emerytka, jest mocno atakowana w Niemczech przez media za „tuczenie Putina”, Tusk, który ciągle jest w polityce, próbuje odwracać uwagę i zamazywać tropy do swoich „zasług” w tym procederze.
Co więcej, jest „antyputinowski”, ale bez mrugnięcia okiem potrafi pochwalić Berlusconiego, który właśnie zażądał „kapitulacji” Ukrainy w wojnie z Rosją.