Ryszard Czarnecki
My, polscy kibice Biało-Czerwonych (coś wiem o tym) w czasie meczów polskiej reprezentacji w różnych grach zespołowych, ale najczęściej piłkarskich, po utracie gola dodajemy otuchy naszym futbolistom, skandując: „Polacy, nic się nie stało!”. Przypomniałem sobie to zawołanie, w którym nie raz, nie dwa, nie trzy i ja uczestniczyłem, gdy przeczytałem wypowiedź niemieckiej przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli Gertrud von der Leyen (de domo Albrecht). Pani przewodnicząca była wcześnie w trzech (z czterech) rządach kanclerz Angeli Merkel i firmowała politykę Berlina specjalnych, wyjątkowych w UE relacji z Rosją, czego spektakularnym przykładem była budowa gazociągu Nord Stream. Teraz pierwsza w historii kobieta na stanowisku szefa KE i drugi przedstawiciel Niemiec tamże (po Walterze Hallsteinie, który kierował Komisją w latach1958-68) zażarcie broni zaproszenie Rosji – a więc Putina – na szczyt G-20. Można więc powiedzieć, że wysyła jasny przekaz: „Świecie, nic się nie stało! Mimo okrutnej wojny…”
Szczyt G-20 odbędzie się w listopadzie w Indonezji. Formalnie zaprasza oczywiście gospodarz, ale decyzję, kto będzie brał udział w takim spotkaniu, podejmują największe państwa świata.
Pseudo-argumenty przewodniczącej Komisji Europejskiej z Berlina, że Rosja będzie za pięć miesięcy obecna na G-20 po to, żeby Putin usłyszał, co o nim myślą inni przywódcy – są niesamowite, bo albo to przykład skrajnej naiwności albo równie skrajnego cynizmu. Przywódca Rosji, kat Czeczenów, Gruzinów, a teraz Ukraińców ma w nosie krytykę ze strony liderów Zachodu. On chce być przy stole z najważniejszymi przywódcami świata. I będzie. Dopiął swego, tak jakby nie było już czterech miesięcy wojny w Europie Wschodniej. Wielka szkoda, że żyruje to przewodnicząca Komisji Europejskiej…