Tomasz Teluk
W niedawnej wypowiedzi dla TVP, w rozmowie z red. Tadeuszem Płużańskim, europoseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Saryusz-Wolski stwierdził, że w „UE toczy się twarda walka o podporządkowanie jednych państw innym”, wojna hybrydowa przeciwko Polsce, opierająca się zarówno na stworzeniu europejskiego superpaństwa, jak i na rosyjskich wpływach od Uralu po Lizbonę. Wobec takich faktów nie można pozostać obojętnym.
Do opinii publicznej docierają kolejne szokujące doniesienia. Okazuje się, że Rosja formuje nowe jednostki, które mogą wkrótce wziąć udział w ofensywie na Kijów. Szkolą się one w nowoczesnej bazie Mulino, która w części została zbudowana przez niemiecką firmę Rheinmetall.
Berlin zbroi Moskwę
Chodzi o siedzibę 3. Korpusu Armii z siedzibą w Mulino w Niżnym Nowogrodzie. Formowanie tej jednostki, która będzie liczyć 15,5 tys. żołnierzy, ma zakończyć się 15 sierpnia. Szkolenie w Mulino nie byłoby możliwe, gdyby nie współpraca armii rosyjskiej z niemieckimi partnerami. W 2011 r. Firma Rheinmetall poinformowała, że w ciągu trzech lat wybuduje nowoczesną bazę wojskową wraz z rosyjską firmą JSCo Oboronserwis. W bazie w Mulino miało się szkolić nawet 30 tys. żołnierzy rocznie. Kontrakt wart był ponad 100 mln euro. Technologie dostarczyła Bundeswehra.
„W świetle planów modernizacji wyposażenia Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej szanse na dalsze zamówienia ze strony Federacji Rosyjskiej są znaczne” – snuli plany na przyszłość Niemcy. „Grupa prowadzi już Gefechtsübungszentrum Heer (GÜZ) Bundeswehry (Wojskowe Centrum Szkolenia Bojowego), zaawansowane technologicznie centrum szkoleniowe armii zlokalizowane w Altmark w środkowych Niemczech, na którym wzorowany będzie nowy obiekt w Rosji” – chwalili się Niemcy. Dzięki Bundeswehrze Rosjanie mieli otrzymać dostęp do najnowszych technologii wojskowych, mimo że obowiązywało unijne embargo na tego typu współpracę z Kremlem. Moskwa dostawała wszystko, co najlepsze.
„Mający ponad 500 km kw. supernowoczesny ośrodek szkoleniowy armii rosyjskiej w Mulino jest przeznaczony do szkolenia wzmocnionej piechoty zmechanizowanej lub brygady pancernej” – informował Rheinmetall. W ośrodku odbywały się szkolenia walki na żywo, symulacje pola walki, wyposażono je w nowoczesne strzelnice i wirtualne symulatory laserowe. Rosjanie liczyli także na nowoczesne systemy GPS oraz czujniki weryfikujące postępy szkolenia walki w terenie miejskim oraz systemy dowodzenia.
Rheinmetall podkreślał, że jest to transfer know-how Bundeswhery, czyli armii, która powinna być w całości lojalna wobec NATO. Firma wcześniej zrealizowała projekt szkolenia bojowego GÜZ w Letzlingen w Niemczech. W 2014 r. niemiecki rząd wstrzymał kontrakt po aneksji Krymu, gdy projekt był praktycznie na finiszu. Finalizację przejęła rosyjska firma Garnizon. Sprawa zakończyła się w sądzie. Rosyjskie Ministerstwo Obrony pozwało Niemców za niewywiązanie się w umowy, a Rheinmetall zażądał od rządu niemieckiego odszkodowania za przerwanie kontraktu. Faktycznie Rosjanie nie otrzymali więc wszystkiego, co planowali.
Rosyjsko-niemieckie uczucia
Niemcy bardzo mocno wspierają też Rosję w kwestii wyłączenia Kaliningradu z unijnych sankcji. Eksklawa może liczyć na pomoc Berlina nie tylko ze względów historycznych, lecz także z uwagi na wspólne interesy. Po 1990 r. według tygodnika „Der Spiegel” Rosjanie mieli rozważać sprzedaż byłych Prus Wschodnich Niemcom Zachodnim za kilkaset miliardów marek. Do transakcji nie doszło. Rosja nigdy nie miała pomysłu na Kaliningrad. Chciała z niego zrobić strefę wolnocłową, trochę go zeuropeizować, aby mieć jakiś wpływ na UE z tego obszaru. Po części zrealizowano tego typu projekty. Wprowadzono ulgi podatkowe, mały ruch graniczny. Jednak skończyło się na drobnym przemycie papierosów, wódki i paliwa.
W rzeczywistości Kaliningrad stał się strefą zmilitaryzowaną, która zaczęła zagrażać Europie. To niesłychane, że UE pozwoliła na transfer do obwodu takiego uzbrojenia, które może być użyte przeciwko niej. Mowa głównie o systemach rakietowych średniego zasięgu oraz broni jądrowej. Kwestia powrotu Kaliningradu do Niemiec była przedmiotem debaty po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. Doszukiwano się historycznych podobieństw między obydwoma obszarami, jednak Niemcy nie podjęli wówczas dialogu. Także kwestia korytarza humanitarnego z Rosji kontynentalnej do eksklawy nie jest nowym pomysłem. O takich rozwiązaniach rozmawiał z premierem Leszkiem Millerem jego odpowiednik Michaił Kasjanow w 2002 r.
W obwodzie kaliningradzkim znajdują się montownie samochodów. Rosyjski Avtotor składał auta marki BMW, ale w marcu kontrakt zawieszono. W Rosji pozostało jednak gros niemieckich firm, m.in. producent słodyczy Ritter-Sport, Metro, Globus, chemiczny gigant Bayer, Henkel i Knauf. Miłość Niemców do Rosji jest niezmienna, nawet w obliczu tej straszliwej wojny. Pokazał to niedawno szef koncernu medialnego Axel Springer. Mathias Döpfner na łamach „Politico” stwierdził, że Niemcy liczą na strategiczny sojusz USA, UE i Rosji. Po co? Aby pomóc Rosji odbudować się gospodarczo. Zresztą tak bogaty w zasoby kraj warto mieć za sojusznika.
Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się list niemieckich intelektualistów, którzy wezwali Ukrainę do podjęcia negocjacji pokojowych i ewentualnego zaakceptowania strat na wschodzie. „Zwycięstwo Ukrainy, wraz z odzyskaniem wszystkich okupowanych terytoriów, w tym obwodów donieckiego i ługańskiego oraz Krymu, jest uważane przez ekspertów wojskowych za nierealne, ponieważ Rosja ma przewagę militarną oraz zdolność do dalszej eskalacji. (…) Kontynuacja wojny w celu całkowitego zwycięstwa Ukrainy nad Rosją oznacza tysiące więcej ofiar wojennych umierających dla celu, który nie wydaje się realistyczny” – napisali naukowcy, osoby publiczne i artyści, a wśród nich generał Erich Vad, były doradca wojskowy Angeli Merkel.
W co grają Niemcy?
Niemcy są czwartym pod względem wielkości eksporterem broni na świecie. W tym kraju znajdują się czołowi producenci uzbrojenia, tacy jak wspomniany Rheinmettal, Thyssengrupp, Airbus czy Heckler&Koch. W 2021 r. eksport zagraniczny przekroczył kwotę 9,35 mld euro. Niemieckie uzbrojenie nie trafia jednak na Ukrainę. Berlin przez lata zbroił Rosjan, mimo obowiązującego embarga. Na Wschód trafiał sprzęt o wartości kilkuset milionów euro. Eksporterzy powoływali się na historyczne zamówienia bądź deklarowali, że broń jest przeznaczona na rynek cywilny. W praktyce okazało się jednak, że na potrzeby wojny z Ukrainą.
Rzekomo pacyfistycznie nastawieni Niemcy doprowadzają do szybkiej militaryzacji państw niestabilnych politycznie w Afryce, Azji i na Wschodzie. Rodzi to ryzyko konfliktów lokalnych i międzynarodowych. Do Rosji trafiły m.in. okręty, karabiny, pojazdy opancerzone, elementy wysokiej techniki, które pozwoliły rosyjskiej armii osiągnąć wyższy poziom. Trudno się oprzeć wrażeniu, że Niemcy nie chcą porażki swojego ważnego klienta. Nie będą więc wspierać Ukrainy. Rząd w Berlinie przestał się z tym kryć.
Polska stanęła na przeszkodzie realizacji planu Berlina i Moskwy uzależniającego Europę od rosyjskich węglowodorów za pośrednictwem niemieckiej infrastruktury. Teraz może się to jednak odbić czkawką. Rosja powoli odcina UE od swojego gazu. Berlin zaś dzieli skórę na niedźwiedziu i liczy na kontrakty na odbudowę Ukrainy. Tymczasem po opanowaniu Donbasu Putin zbiera siły do kolejnej ofensywy. Czeczeńscy kadyrowcy odgrażają się, że walczą za islam i idą wprost na Berlin.
Tomasz Teluk
Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org).