Zbigniew Kuźmiuk
Zupełnie niedawno, bo na początku czerwca w wywiadzie dla TVN24, kandydatka Platformy na ministra finansów poseł Izabela Leszczyna, wypaliła że „program 500 plus, tak naprawdę nie poprawił jakości życia”.
Z takiego stwierdzenia, tylko krok do kolejnego, że skoro przez ponad 6 lat na realizację programu „Rodzina 500 plus” wydatkowano wręcz astronomiczną kwotę ponad 185 mld zł, a nie oprawił on jakości życia rodzin wychowujących dzieci, jak twierdzi poseł Leszczyna, to logicznym rozwiązaniem jest jego likwidacja. Przypomnijmy, że od początku realizacji tego programu a więc od 1 kwietnia 2016, do chwili obecnej polskim rodzinom wychowującym dzieci, przekazano z budżetu państwa wspomnianą wręcz astronomiczną kwotę ponad 185 mld zł, a programem obecnie jest objętych blisko 6,6 mln dzieci. Ponieważ świadczenie przysługuje każdemu dziecku od jego narodzin do ukończenia 18. roku życia, więc rodzina na każde dziecko otrzymuje rocznie 6 tys. zł, a przez cały okres wychowywania dziecka do jego pełnoletności, kwotę 108 tysięcy złotych.
W tym samym duchu, co poseł Leszczyna, z kolei za wypłaty 13. i 14. emerytury, zabrał się marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który w ostatni wtorek na antenie Polsat News w rozmowie z red. Bogdanem Rymanowskim, na pytanie czy po ewentualnym objęciu rządów Platforma zlikwiduje te świadczenia, powiedział „rozmawiamy z emerytami, oni nie chcą jałmużny”. Wprawdzie dodał, że jego zdaniem „emeryci oczekują porządnych 12 emerytur” ale wieloletni senator powinien wiedzieć, że za rządów AWS-UW w 1999 roku, system emerytalny w Polsce, został tak zreformowany, że dotychczasowy system zdefiniowanego świadczenia (solidarność międzypokoleniową), zastąpiono systemem zdefiniowanej składki (ile uzbierasz składki na swoim koncie w ZUS i w tzw. II i III filarze kapitałowym), taką będziesz miał w przyszłości emeryturę. Przyszła emerytura w obecnym systemie zależy więc przede wszystkim od kwoty zgromadzonej składki przez każdego ubezpieczonego, więc los tych mniej zamożnych emerytów państwo może tylko poprawić, corocznymi podwyżkami minimalnych świadczeń, wysokością waloryzacji, oraz wypłatą dodatkowych świadczeń, tak jak obecna 13. i 14. emerytura.
Właśnie z tych powodów rząd Zjednoczonej Prawicy, corocznie przekazuje dodatkowe duże kwoty z budżetu państwa na wsparcie środowiska emeryckiego. Według wyliczeń ministerstwa rodziny 7 proc. waloryzacja emerytur i rent w 2022 roku, wymagała dodatkowych wydatków budżetowych rzędu 18,5 mld zł, a wypłaty 13. i 14 . emerytury i renty przynajmniej odpowiednio 12 mld zł i 11 mld zł. Także wprowadzenie 30 tysięcznej kwoty wolnej od podatku spowodowało że świadczenia emerytalne do wysokości 2,5 tys. zł brutto są zwolnione z podatku dochodowego, a wyższe świadczenia obciążone niższym podatkiem (od 1 lipca stawka PIT podatkowa obniżona z 17 proc. na 12 proc.) co powoduje, że z tego tytułu do emerytów trafi w 2022 roku dodatkowo, przynajmniej kilkanaście miliardów złotych. Sumarycznie więc z tytułu waloryzacji, wypłaty 13. i 14. emerytury, a także zwolnienia z podatku PIT emerytur do 2,5 tys. brutto i zmniejszonego podatku PIT do 12 proc. od emerytur powyżej tego poziomu, do tego środowiska w całym roku 2022 trafi dodatkowa kwota wynosząca ponad 50 mld zł. Dla przypomnienia dodatkowe środki wypłacone w 2021 roku emerytom i rencistom na waloryzację, a także w postaci 13. i 14. emerytury, wyniosły blisko 36 mld zł.
Natomiast środki przeznaczone na podwyżki emerytur w 2015 roku (w ostatnim roku rządów PO-PSL), wyniosły tylko 3,6 mld zł (w poprzednich latach były jeszcze niższe), a o 13. i 14. emeryturze za tych rządów, emeryci mogli tylko pomarzyć. Były to więc dodatkowe środki odpowiednio 10-krotnie mniejsze i 14-krotnie mniejsze, niż te wypłacone emerytom w latach 2021-2022 i marszałek Grodzki zapowiada, wprawdzie nie wprost, ale jednak, że Platforma po ewentualnie wygranych wyborach, wróci do „bieda emerytur” z okresu ich rządów.