Ryszard Czarnecki
Trawestacja tytułu bardzo znanej książki duńskiej pisarki Karen Blixen „Pożegnanie z Afryką”, która stała się pierwowzorem filmu pod tym samym tytułem, który wyreżyserował Sydney Pollack, a główne role zagrali Meryl Streep i Robert Redford -dziś posłuży mi do zadania stricte politycznego pytania. Czy Rosja, która w ostatniej dekadzie tyle zainwestowała politycznie, gospodarczo i militarnie na kontynencie afrykańskim z powodu wojny na Ukrainie pożegna się z Afryką? Nic na to nie wskazuje. Nawet jeśli afrykańskie państwa w ONZ głosują, tak jak olbrzymia większość cywilizowanego świata za potępieniem Rosji w związku z jej agresją na naszego wschodniego sąsiada – to i tak potem nabierają wody w usta. Albo gorzej…
Niedawno widzieliśmy zdjęcia sekretarza stanu USA Antony Blinkena z minister spraw zagranicznych RPA Naledi Pandor. 8 sierpnia odbyła się wspólna konferencja prasowa . I wszystko miało być cacy. Wizyta szefa amerykańskiego MSZ była odpowiedzią na przyjazd do Pretorii w zeszłym miesiącu… ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa. Ze strony Waszyngtonu miała być pokazaniem, że na kontynencie afrykańskim „leci z nami pilot”, że mimo olbrzymiej aktywności Chin i sporej Rosji, Zachód wciąż dzierży krzepko lejce. Amerykanie nie stworzyli jednak „faktów dokonanych”.
Co więcej: czekała ich niespodzianka. Gospodarz spotkania jasno stwierdziła na konferencji prasowej, że między RPA a USA są istotne różnice w sprawie Ukrainy, Chin, a także Izraela i Palestyny. Gdy Blinken mówił o „silniejszym partnerstwie z Afryką” Mrs. Pandor zarzucała wspólnocie międzynarodowej cynizm oraz że międzynarodowe organizacje w różny sposób traktują takie same, według niej, sprawy. Porównała walkę Ukrainy o jej terytorium z walką Palestyńczyków o ich terytorium, co dla strony Amerykańskiej było policzkiem.
Tyle, że Waszyngton nie jest w stanie grymasić. Biały Dom może prywatnie wściekać się na przywódców RPA, ale oficjalnie musi się z nimi układać, bo przecież ostatnio kraj ten (wraz z Indiami i Argentyną) był zaproszony na szczyt G-7, który odbywał się w Niemczech. Pretoria jest też ważnym ogniwem G-20 ,a przede wszystkim częścią BRICS, a więc organizacji, do której należy pięć państw, z czego dwa zdefiniowane są od dawna jako wrogowie Stanów Zjednoczonych Ameryki : Chińska Republika Ludowa i Federacja Rosyjska. Poza tym jest tam również Brazylia i Indie.
Waszyngton czyta raporty amerykańskich ekspertów, którzy pokazują kluczowe wpływy Moskwy w ostatnich sześciu latach w RPA właśnie, ale także pięciu innych afrykańskich krajach (Libia, Mozambik, Madagaskar, Sudan i Sudan Południowy).
Geopolityczna gra między Zachodem a Wschodem toczy się, zapewniam, na paru kontynentalnych szachownicach. Także tej afrykańskiej, a nie tylko w Europie Wschodniej.