Zbigniew Kuźmiuk
Donald Tusk w ostatni czwartek w Poczdamie, został poproszony o wygłoszenie laudacji podczas kongresu M100 Media Award, w związku z przyznaniem nagrody narodowi ukraińskiemu.
Organizatorzy kongresu dali w ten sposób Tuskowi możliwość nie tylko pokazania bohaterstwa Ukraińców, walczących już ponad 200 dni z rosyjskim najeźdźcą, ale także pokazania jak to on sam od wielu lat jest nie tylko antyrosyjski, ale nawet ostrzegał całą Europę przed imperialnymi dążeniami Putina. Tusk dostał także możliwość nawet strofowania Niemców za ich słabe wspieranie Ukrainy, szczególnie jeżeli chodzi o dostawy uzbrojenia szczególnie tego ciężkiego, którego Ukraińcy bardzo potrzebują i o które się w Niemczech upominają, chcąc nawet je kupić.
Jednak mimo wygłoszenia całkiem dobrego wystąpienia w obydwu sprawach, wywabienie z Tuska zarówno proniemieckości jak i prorosyjskości, raczej się nie uda, bo jednak zapadły w pamięć jego zachowania i decyzje, które jak się wydaje, na trwałe wiążą go z tymi dwoma opcjami. Jest aż nadto różnego materiałów pisanych i filmowych, pokazujących reset dokonywany przez ekipę Donalda Tuska z Rosją, do tego stopnia, że szkodziło to polskim interesom. Nie działały żadne ostrzeżenia będącego wówczas w opozycji Prawa i Sprawiedliwości, nie podziałała nawet tragedia w Smoleńsku, w wyniku której zginęła elita naszego kraju z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Ba po tej tragedii w Smoleńsku sprawy przyspieszyły, Sikorski zaprosił ministra Ławrowa na szkolenie polskich ambasadorów do Warszawy, a rząd Tuska przedłożył Sejmowi informację o przedłużeniu kontraktu Jamalskiego na gaz aż do 2037 roku. Dopiero mocne protesty w Sejmie i poza nim, doprowadziły do tego, że rząd zrezygnował z tak absurdalnie długiego kontraktu i zdecydował się na podpisanie 12-letniego do roku 2022r.
Proniemiecka polityka Donalda Tuska
Trudno także, żeby wywabić z Tuska jego proniemieckość, wszak wszyscy pamiętają jaką politykę prowadził przez 7 lat jako premier naszego kraju, jak sprzyjał niemieckim interesom. Ba jego proniemieckość ujawniła się jeszcze bardziej wtedy kiedy został przewodniczącym Rady Europejskiej, a na drugą kadencję przeforsowała go Angela Merkel wbrew stanowisku polskiego rządu. Realizował więc niemiecką politykę imigracyjną, strasząc między innymi Polskę, że jeżeli nie przyjmie uchodźców to obligatoryjnie zapłaci po 250 tys euro za każdego nieprzyjętego i będzie to bezwzględnie egzekwowane. Realizował także niemiecką politykę energetyczną, uzależniającą coraz mocniej kraje UE od gazu z Rosji, a Nord Stream 1 i 2 podobnie jak Niemcy, uważał za przedsięwzięcie gospodarcze, a nie polityczne. Ba już w styczniu 2021 roku, kiedy coraz bardziej jasne stawały się plany Rosji wobec Ukrainy, na zjeździe CDU wygłosił przemówienie, że rządy tej partii w Niemczech i w Europie, były i są wręcz błogosławieństwem.
Ta proniemieckość, a w konsekwencji i prorosyjskość Tuska wyszła Polsce, ale i Unii Europejskiej bokiem, mamy wojnę na Ukrainie i coraz bardziej dramatyczny kryzys energetyczny, a wszyscy którzy to tego wszystkiego doprowadzili, próbują uciekać od odpowiedzialności. Niemcy próbują pomoc Tuskowi w wywabieniu się z tej odpowiedzialności, bowiem wszystko wskazuje na to, że to właśnie stamtąd otrzymał on misję doprowadzenia do zmiany rządu w Polsce. Realizację tej misji wspiera przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, która nawet publicznie się do tego przyznała (mówiąc, że będzie go witała w Brukseli jako przyszłego premiera), teraz próbował go wesprzeć teraz kanclerz Olaf Scholz, wysłuchując strofowania w związku ze słabym wspieraniem Ukrainy. Wszystko wskazuje jednak na to, że im się to jednak nie uda.