Ryszard Czarnecki
Obiektywnie biorąc rola Polski na arenie międzynarodowej w roku 2022 wzrosła. Zwłaszcza po napaści Rosji na naszego wschodniego sąsiada. O ile rok 2021 był okresem dekoniunktury dla naszego kraju, gdy chodzi o politykę zagraniczną – o tyle teraz mamy, mówiąc językiem giełdowym, szczególną „hossę”. W ubiegłym roku mieliśmy natomiast „bessę’, bo nowy prezydent USA, Joseph Robinette Biden, najbardziej proniemiecki lokator Białego Domu od czasów Georga Walkera Busha (juniora) poszedł w kierunku sojuszu z Berlinem. Jednocześnie – co w kontekście trwającej obecnie wojny w Europie Wschodniej brzmi jak wielki paradoks.-inwestował w relacje z Rosją, spotykając się w Genewie z Putinem na szczycie USA-Rosja, a także przeprowadzając z rezydentem Kremla szereg wielogodzinnych rozmów telefonicznych. To wszystko zmieniło się po 24 lutego 2022 i agresji Rosji.
Waszyngton znowu, jak za czasów prezydenta Donalda Johna Trumpa, chciał znaleźć i znalazł sojusznika USA „numer 1” w Unii Europejskiej w postaci Polski i zrezygnował ze stawiania na prorosyjskie – przez dziesięciolecia – Niemcy. Polska stała się miejscem schronienia dla przeszło 4 milionów uchodźców z Ukrainy – to skądinąd rekord w skali współczesnego świata, bo żadne państwo nigdy wcześniej w tak krótkim czasie nie przyjęło tylu uciekinierów. Staliśmy się też nie tylko hubem humanitarnym, żywnościowym, medycznym i – nie ukrywajmy- militarnym, ale też w wymiarze polityki międzynarodowej punktem odniesienia dla wielu krajów – nie tylko bałtyckich i skandynawskich – które obawiają się Rosji albo przynajmniej nie chcą jej wzmocnienia, ale są też zawiedzione konsekwentnie prorosyjską postawą Republiki Federalnej Niemiec.
Niektórzy eksperci, także zagraniczni, uśmiechają się, mówiąc, że „Pan Bóg jest Polakiem”. Tego nie wiemy – ale my, jako Państwo Polskie potrafimy po prostu wykorzystać koniunkturę międzynarodową.