Zbigniew Kuźmiuk
Coraz częściej słyszymy komunikaty, że Komisja Europejska właśnie zatwierdziła taki czy inny program pomocy przedsiębiorstwom w ramach walki ze skutkami pandemii koronawirusa.
Wczoraj dowiedzieliśmy się na przykład, że KE zatwierdziła dużą część polskiej Tarczy finansowej opiewającą na 75 mld zł skierowaną do mikro, małych i średnich przedsiębiorstw (pozostała do zatwierdzenia ta część która ma być skierowana do dużych firm, zatrudniających powyżej 249 pracowników).
Pomoc, ale…
Trzeba się oczywiście cieszyć, że KE bez zbędnej zwłoki, odrzucając dotychczasowe biurokratyczne podejście, sprawnie akceptuje kolejne programy pomocowe poszczególnych krajów członkowskich ale pojawiają się coraz większe wątpliwości, że coraz większe różnice w poziomie pomocy publicznej pomiędzy poszczególnymi krajami, będą rozsadzały wspólny rynek.
Przypomnijmy, że zapisy art. 107 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), a w szczególności jego ust 2 i 3 litera b, pozwalają na udzielenie zgody KE na pomoc dla przedsiębiorstw, uznając ją za zgodną ze wspólnym rynkiem, wtedy kiedy ma na celu naprawienie szkód spowodowanych klęskami żywiołowymi lub innymi zdarzeniami nadzwyczajnymi.
Przepisy tego artykułu gdy zaistnieje taka sytuacja, umożliwiają KE zatwierdzanie krajowych instrumentów wsparcia, które mają na celu zaradzenie poważnym zaburzeniom w gospodarce państwa członkowskiego.
Komisja już w połowie marca postanowiła, że tego rodzaju krajowe instrumenty wsparcia dla przedsiębiorstw i pracowników mogą polegać między innymi na dopłatach do wynagrodzeń, zawieszeniach podatków lub składek na ubezpieczenia społeczne, a nawet przyznawania wsparcia bezpośrednio konsumentom.
Kraje członkowskie zaczęły już wtedy przygotowywać tego rodzaju programy wsparcia, przeprowadzać je przez narodowe parlamenty i jednocześnie przedstawiać do akceptacji przez Komisję Europejską.
Polska przedstawiła do tej pory kilkanaście takich programów zawartych w dwóch Tarczach antykryzysowych przyjętych przez polski Parlament i Tarczy finansowej przyjętej przez rząd i wspieranej przez Narodowy Bank Polski.
Sumarycznie wszystkie te programy opiewają na kwotę około 330 mld zł (Tarcze antykryzysowe na 230 mld zł, Tarcza finansowa na kwotę 100 mld zł) czyli sumarycznie na około 15 proc. naszego PKB.
Tylko część tego wsparcia jest zatwierdzona przez KE (do 22 kwietnia zatwierdzone zostały projekty na ogólną sumę około 23 mld euro czyli 4,3 proc. PKB) ale stanowi to zaledwie około 1 proc. całej unijnej pomocy publicznej.
Zatwierdzona do tej pory pomoc publiczna to między innymi: niemiecka aż 990 mld euro czyli 29 proc. PKB; francuska 319 mld euro, ponad 13 proc. PKB; włoska to 204 mld euro czyli 11,5 proc. PKB; belgijska to ponad 53 mld euro czyli ponad 11 proc. PKB; austriacka 24 mld euro czyli 6 proc. PKB; hiszpańska prawie 23,6 mld euro czyli 2 proc. PKB.
Widać, że w zależności od możliwości finansowych i przestrzeni do powiększenia długu publicznego w relacji do PKB poszczególne kraje członkowskie przygotowują swoje kolejne pakiety pomocowe.
Udział Niemiec
Ale już na ten moment, pakiet niemiecki stanowi aż 56 proc. całej zatwierdzonej przez KE unijnej pomocy publicznej, francuski to 18 proc., włoski to 11 proc., belgijski 3 proc., pozostałe pakiety nie przekraczają 1 proc. unijnej pomocy publicznej.
A więc już w tym momencie pojawia się poważna wątpliwość, że jeżeli KE pozwala na tak ogromne zróżnicowanie poziomu pomocy publicznej stosowanej przez poszczególne kraje członkowskie, to co dalej ze wspólnym rynkiem, na którym przedsiębiorstwa, tak hojnie wspierane, będą konkurować z tymi, do których skierowano mniejszą pomoc publiczną albo nie korzystały one z żadnego wsparcia.
Wydaje się, że akceptacja przez KE tak dużego zróżnicowania pomocy publicznej, grozi poważnymi perturbacjami na wspólnym rynku i stawia przedsiębiorstwa z mniej zamożnych krajów w jeszcze trudniejszej sytuacji, niż były do tej pory.