Właśnie rozpoczął się 20. Kongres Komunistycznej Partii Chin. Jej dotychczasowy sekretarz generalny Xi Jinping spodziewa się, że będzie wybrany na kolejną, już trzecią kadencję. Partyjne kongresy odbywają się co pięć lat. 20., jubileuszowy, ma dać władzę przewodniczącemu Xi na kolejne lata i nakreślić cele partii i państwa na najbliższą pięciolatkę. Nie będzie łatwo je realizować, Chiny bowiem stoją przed wieloma wyzwaniami w polityce wewnętrznej i międzynarodowej.
Chińczycy mogą być zadowoleni z rządów przywódcy. Za jego kadencji Chiny rozwijały się dynamicznie, stając się globalną potęgą. To, co musiał zrobić Xi Jinping, to obsadzić wszystkie szczeble partii swoimi poplecznikami, tak aby skutecznie rządzić krajem. Kluczowe były stanowiska w najwyższych władzach partii – Komitecie Centralnym, Biurze Politycznym i tzw. Stałym Komitecie. Wybór na trzecią kadencję jest możliwy dzięki decyzji parlamentu z 2018 r.
Kadry, wizerunek, narastające problemy
Dlatego ostatnie lata to nacisk na zmiany personalne, także w terenie. Środowisko przywódcy dbało o wybór przychylnych sekretarzy w prowincjach, resortach siłowych czy wymiarze sprawiedliwości. Specjaliści od propagandy pracowali także nad wizerunkiem Xi jako tego, któremu Chiny zawdzięczają dynamiczny rozwój gospodarczy i mocną pozycję na arenie międzynarodowej.
Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Pojawiła się pandemia, która zmusiła Państwo Środka do drastycznych działań ograniczających jej rozprzestrzenianie się. Przerwanie łańcuchów dostaw pozwoliło znacznie podnieść ceny produkowanych dóbr. Niemniej pocovidowe odbicie zagrożone zostało przez wojnę na Ukrainie, przewidywaną światową recesję i napięcia z Tajwanem. Dobre strony gospodarki – niska inflacja, dodatnie stopy procentowe – są niwelowane kryzysem na rynku nieruchomości i zapaścią demograficzną. Gospodarka po trzech dekadach szaleńczych wzrostów zaczęła odczuwać spowolnienie. Wzrost gospodarczy w tym roku ma wynosić między 3,4 a 5,5 proc. PKB.
Na północy Chin pojawiła się susza o niespotykanej dotąd skali, co miało negatywny wpływ na rolnictwo, energetykę wodną i transport. Surowa polityka lockdownów odbiła się także na gospodarce. Ucierpiała przede wszystkim klasa średnia. Załamał się rynek nieruchomości, a wielu ludzi straciło oszczędności życia. Pojawiło się więc bezrobocie, które wśród młodych szacowane jest na ok. 20 proc. Kryzys na rynku finansowym rozlał się na inne sektory. Osłabiła się waluta. Kurs juana wobec dolara spadł do najniższego poziomu od 2008 r.
Problemem staje się też demografia. ONZ szacuje, że w 2100 r. populacja Chin może wynosić mniej niż 500 mln osób, z ponad 1,4 mld obecnie. Oznacza to starzenie się społeczeństwa na wzór zachodni, spadek liczby osób w wieku produkcyjnym i skazanie na imigrację. Pierwszy widoczny spadek populacji będzie widoczny już w tym roku, prognozuje Szanghajska Akademia Nauk Społecznych.
Wyścig technologiczny
W ciągu ostatnich lat Chiny próbowały nadrobić dzielący je dystans od najbardziej rozwiniętych państw świata i stać się technologicznym liderem, aby stawić czoła Stanom Zjednoczonym. Miliardy dolarów poszły na inwestycje w produkcję nowoczesnych układów scalonych i półprzewodników. W ten sposób Pekin chciał rzucić rękawicę nie tylko USA, lecz także Tajwanowi, Korei Południowej i Japonii.
Plan Chińczyków był jasny. Gdy będą liderami w wytwarzaniu elementów używanych do produkcji samochodów, sprzętu teleinformatycznego i broni, uzależnią od siebie cały świat. Ten projekt przerósł jednak Xi Jinpinga. Jeden z czołowych producentów chipów – Tsinghua Unigroup – zbankrutował, a jego kierownictwo zostało oskarżone o korupcję. Ponadto świat nie ma zaufania do chińskich wysoko zaawansowanych produktów i traktuje je z dystansem. Ich produkcja jest zglobalizowana. Wymaga dostępu do zachodnich technologii i maszyn. To wszystko sprawia, że w wyścigu technologicznym Państwo Środka jest trzymane na bezpieczny dystans.
Obecnie ponad 90 proc. wszystkich mikrochipów produkowanych jest na Tajwanie. Pozostała część głównie w Korei Południowej. Projektantami chipów są zaś firmy amerykańskie. To one decydują o trendach na rynku. Żadne szanujące się państwo nie pójdzie na współpracę z Chińczykami w zakresie nowoczesnych technologii informacyjnych, bojąc się ich dominacji, nielegalnego zbierania danych i uzależnienia. Mimo że Pekin zainwestował już ponad 100 mld dol. w produkcję innowacyjnych chipów, efekty technologiczne i biznesowe są mizerne. Chiny nie są w stanie zaspokajać nawet 20 proc. swojego zapotrzebowania w tej dziedzinie i to one są uzależnione od importu.
Nowe technologie są także niezwykle ważne w wyścigu zbrojeń. Najnowocześniejszy sprzęt nie obejdzie się bez skomplikowanych układów elektronicznych. Dlatego obszar obronności i wojskowości objęty jest szczególnym embargiem ze strony Stanów Zjednoczonych. Ruchy chińskich firm, które starają się uzupełnić braki czy to przez wrogie przejęcia, czy też przez wywiad przemysłowy, są bacznie obserwowane przez wszystkie departamenty USA.
Najbardziej spektakularne posunięcia dotyczyły chińskiego giganta telekomunikacyjnego Huawei, który próbował rozpychać się na Zachodzie, a obecnie jest z niego wypychany. Europa Zachodnia nie odgrywa tutaj kluczowej roli. Waszyngton współpracuje w tej kwestii głównie z Tajwanem, Japonią i Koreą Południową. Dlatego Tajwan jest tak ważny dla Amerykanów, że zobowiązali się go bronić, jeśli Pekin byłby skłonny do jego aneksji.
Amerykanie mają także znacznie większe pieniądze, które mogą przeznaczyć na badania i rozwój. Ostatnio sektor otrzymał zastrzyk 250 mld dol. na badania nad najnowocześniejszymi półprzewodnikami. COVID-19 i wojna na Ukrainie skłaniają coraz więcej firm do relokacji produkcji z Chin do innych państw Azji. Administracja Joego Bidena zadecydowała także o radykalnych ograniczeniach związanych z dostawami do Chin półprzewodników i chipów. Ma to ostatecznie zdusić zapędy Chin w wyścigu technologicznym i spowolnić rozwój tego kraju. De facto oznacza to klęskę mocarstwowych ambicji Xi Jinpinga.
Komunizm wiecznie żywy
Choć trudno w to uwierzyć, ideologia komunistyczna jest wciąż żywa w Państwie Środka. W zeszłym roku plenum KC KPCh przyjęło rezolucję o ważnych osiągnięciach i doświadczeniu historycznym 100 lat partii. Trzeba zauważyć, że pierwsza rezolucja została przyjęta w 1945 r. za czasów Mao Zedonga. Xi Jinping wykorzystał jubileusz do propagowania swoich osiągnięć. W szeregach partii pozostaje 90 mln obywateli i jest to warunek konieczny awansu społecznego.
Niektóre źródła, np. „Politico”, twierdzą, że najwyższy przywódca wykorzysta październikowy zjazd partii, aby umocnić swoją hegemonię i przedłużyć sobie kadencję bezterminowo. Xi Jinping chce się zapisać na kartach historii jako budowniczy nowoczesnego państwa socjalistycznego, które pierwszy raz w historii przegoni USA. Dla utrzymania władzy będzie musiał jednak zwiększyć represje wewnętrzne, aby stłumić niezadowolenie z powodu opisywanych kryzysów czy zneutralizować polityczną konkurencję.
Pozostaje mieć nadzieję, że Chiny nie będą chciały się wikłać w żaden konflikt militarny, który zaprzepaściłby dekady budowania dobrobytu i zdegradowałby Państwo Środka do rangi państwa rozbójniczego, tak jak dzieje się to obecnie w przypadku Rosji.