Ryszard Czarnecki
Co roku Zgromadzenie Parlamentarne UE – Afryka, Karaiby, Pacyfik obraduje raz w Brukseli (lub innym państwie w Europie) i raz u naszych partnerów, czasem bardzo egzotycznych. Tym razem padło na dawną kolonię Portugalii – Mozambik. Zresztą oficjalnym językiem jest tu wciąż portugalski, a odniesień do kultury, dziedzictwa i kuchni Portugalii jest wciąż wiele. Choćby „zupa portugalska” – z kurczakiem i marchewką, która przypomina nasz swojski rosół.
Prezydent Mozambiku witając się ze mną mówi czy stara się powiedzieć po polsku „dzień dobry”. Może to nic dziwnego w przypadku absolwenta akademii wojskowej w… sąsiadującym z Polską Brnie. To chrześcijański, katolicki kraj – to też portugalska spuścizna. W aucie jadącym przede mną na ulicy widzę obrazek Matki Boskiej. Jestem na niedzielnej mszy świętej w kościele św. Antoniego, zbudowanym w 1964 roku, a więc jeszcze za czasów kolonialnych – Portugalczycy wycofali się stąd dopiero po „rewolucji goździków”, a więc w połowie lat 1970. Kościół jest pełny wiernych, „czarnych” i „białych”, miejscowych, turystów, dyplomatów. Komunia na rękę. Spóźnialskich pani stojąca przy wejściu do świątyni upomina: mają poczekać i nie przeszkadzać zajmując miejsca w czasie homilii czarnoskórego kapłana. Przy wejściu do kościoła, ale już na jego terenie, na posadzce sterta śmieci. Dosłownie. Szok.
Dzieci śpiewają – ta ich modlitwa na pewno trafi do Boga. Tak, jak Psujaczka w „Faraonie” Prusa. Pamiętacie?
Jednak nie wszędzie jest tak błogo. Terroryści muzułmańscy spod czarnego sztandaru ISIS (Państwo Islamskie) atakują na prowincji. Władze w Maputo (stolica Mozambiku) zupełnie z tym nie mogły się uporać. Poprosili o pomoc Rosjan z tzw. Grupy Wagnera. I tu niespodzianka – po pierwszych starciach Rosjanie czmychnęli w popłochu. Ale w nieodległym Mali – dawnej kolonii francuskiej – to Francuzi ewakuują się do końca roku – a rodacy Putina zostają.
Na końcu świata też muszę słuchać o Ruskich…