Ryszard Czarnecki
Przed tygodniem w artykule „Macki Kremla na Czarnym Lądzie” pisałem o rosyjskiej ekspansji w Afryce. Teraz proponuję podróż na drugi koniec świata – niestety, równie przykrą, bo z identyczną fotografią rzeczywistości w postaci wielkiej ofensywy Moskwy. Chodzi o Arktykę.
Rosyjskie zainteresowania Arktyką wiążą się z dwoma kluczowymi aspektami: 1) północna Syberia jest obszarem występowania najzasobniejszych złóż ropy i gazu ziemnego; 2) najkrótsza droga transportowa z Rosji bez konieczności budowy infrastruktury lądowej do krajów azjatyckich, szczególnie do Chin, prowadzi przez Ocean Arktyczny.
Ocieplenie klimatu, powodujące zmniejszenie grubości pokrywy lodowej w Arktyce i umożliwiające zagospodarowanie dalej leżących na północ złóż oraz uruchomienie projektów na morzu, powoduje coraz większe zainteresowanie obszarem Arktyki. Zainteresowanie trwa od czasów sowieckich – półwysep Jamał jest i długo pozostanie najbogatszym obszarem gazonośnym w Rosji. Stamtąd pochodzi gaz sprzedawany Europie. Intensyfikacja działań zwiększających zagospodarowanie złóż w północnej Syberii i w Arktyce oraz umożliwienie całkowitego kontrolowania transportu (stworzenie infrastruktury kontrolującej transport i militaryzacja obszaru) Północną Drogą Morską jest związane z działaniami zmierzającymi do rozszerzenia szelfu kontynentalnego – a zatem rosyjskiej strefy ekonomicznej – w Arktyce. Dostrzegło to w swoim czasie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie RP.
Droga formalna: komisja
Federacja Rosyjska umiejętnie wykorzystuje struktury międzynarodowe do faktycznego poszerzenia strefy swoich wpływów na Arktyce i formalnego „przyklepania” tego procesu przez strukturę międzynarodową, która istnieje przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Chodzi o Komisję Granic Szelfu Kontynentalnego przy ONZ.
Kadencja tej organizacji jest pięcioletnia. Poprzednie wybory państw zasiadających w tejże komisji odbyły się w 2017 r., jednakże w związku z pandemią COVID-19 kadencję wydłużono do sześciu lat. W komisji tej w miarę równo reprezentowane są wszystkie kontynenty. Afryka ma tam pięciu swoich przedstawicieli: Nigerię, Madagaskar, Mozambik, Angolę i Kamerun. Azja również ma tam piątkę reprezentantów: Republikę Korei (Koreę Południową), Malezję, Oman, Chiny i Japonię. Reprezentowana jest też Ameryka Południowa przez: Brazylię, Argentynę i Chile. Jest Rosja, a z Europy: Polska, Portugalia i Dania. Wreszcie w Komisji Granic Szelfu Kontynentalnego przy ONZ funkcjonują jeszcze Kanada i egzotyczny Trynidad i Tobago.
Ostatnie, 20. miejsce jest zarezerwowane dla naszego regionu Europy, czyli szeroko rozumianej Europy Wschodniej. Jeżeli wybór tego państwa – a to leży w interesie Polski i Zachodu – nastąpi do końca 2022 r., to miejsce to w praktyce pozostanie zagwarantowane dla tej części Starego Kontynentu. Jednak jeżeli wybór się przesunie, to kandydatura kraju z naszego regionu może napotkać trudności.
Działająca w Nowym Jorku, przy głównej siedzibie ONZ, Komisja Granic Szelfu Kontynentalnego rozstrzyga spory i wydaje decyzje np. o rozszerzeniu szelfu. Tak jest w przypadku Sri Lanki (Cejlonu) i Zatoki Bengalskiej, Indii i części Morza Arabskiego, Pakistanu, ale też Malezji i Wietnamu na Morzu Południowochińskim. Oczywiście zdarza się, że poszerzenie szelfu kontynentalnego jest blokowane przez którąś z zainteresowanych stron. I tak ostatni wniosek Indii został przyblokowany przez Pakistan, który sprytnie poczekał, aż zostanie pozytywnie rozpatrzony jego wniosek o poszerzenie jego szelfu. Z kolei Chińska Republika Ludowa blokuje aspiracje Wietnamu i Malezji na morzu tradycyjnie uważanym za szczególnie cenne dla Pekinu, czyli Południowochińskim. Wreszcie Indie, same blokowane przez Pakistan na Morzu Arabskim, również blokują, tyle że wspomnianą już Sri Lankę w Zatoce Bengalskiej.
Powoli, lecz miarowo do celu
Oczywiście decyzje Komisji Granic Szelfu Kontynentalnego przy ONZ nie są ostateczne. Można je zaskarżyć i ewentualnie uchylić w instancji odwoławczej, jaką jest Międzynarodowy Trybunał Prawa Morza, który ma siedzibę w Hamburgu. Właśnie na tej płaszczyźnie Rosja finiszuje ze swoimi staraniami o znaczące poszerzenie własnego szelfu. Jeżeli tak się stanie, to rosyjskie imperialne i wojenne państwo będzie miało kontrolę nad 3/4 Oceanu Arktycznego. Sprawa ma charakter strategiczny nie tylko w wymiarze geopolitycznym, także gospodarczym; uzyskanie przez Kreml panowania i w zasadzie pełnej kontroli nad Arktyką oznacza, że Federacja Rosyjska może eksportować gaz i ropę Północną Drogą Morską. W ten sposób zmniejszy o połowę czas i koszty ekspediowania swoich surowców. Przez Morze Południowochińskie przechodzi aż 4/5 światowego wolumenu ropy naftowej i LNG (gazu ciekłego).
Rosja od dawna jest nie tylko obecna w Arktyce, lecz także bardzo tam ofensywna. Miałem okazję to obserwować jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego (2014–2018), który w ramach swojego portfolio przy podziale kompetencji między zastępców szefa europarlamentu miał nie tylko kraje Partnerstwa Wschodniego, Kaukaz Południowy, Azję Środkową (postsowiecką), lecz także Arktykę. W sprawie rosyjskich wpływów w tym regionie świata parokrotnie głos zabierał właśnie Parlament Europejski.
Zatem ta ofensywa Kremla nie może być w żaden sposób zaskoczeniem – jest ona raczej przykładem konsekwencji Rosji. Szkoda jedynie, że Rosja jest tu w praktyce, choć bez deklarowania tego, wspierana przez kilka krajów Zachodu, patrzących na to przez pryzmat doraźnych interesów ekonomicznych. I tak np. Kanada prowadziła wspólnie badania arktyczne z Rosją, a Korea Południowa, która dzisiaj sprzedaje Polsce czołgi i zamierza sprzedać elektrownię atomową, jeszcze przed najazdem Rosji na naszego wschodniego sąsiada przyjęła zamówienie z Moskwy i wykonała 35 tankowców LNG. Dodajmy, że tankowce te powstają przy technologicznej pomocy… dwóch krajów członkowskich UE, czyli Niemiec i Francji.
Decyzje w najbliższych miesiącach
Pierwszy wniosek o rozszerzenie szelfu Rosja złożyła do Komisji Granic Szelfu Kontynentalnego w 2001 r. Z powodu zbyt małej ilości danych pozwalających na uznanie roszczeń i bardzo rozległy obszar (wniosek dotyczył zarówno Oceanu Arktycznego, jak i Oceanu Spokojnego) komisja odrzuciła wniosek i zaproponowała Rosji złożenie oddzielnych wniosków dla Pacyfiku i Arktyki. Wniosek dotyczący Oceanu Spokojnego został po ponownym złożeniu przyjęty. Z kolei praca komisji nad wnioskiem dotyczącym Arktyki trwa od 2016 r., po tym jak rok wcześniej Rosja złożyła zmieniony wniosek.
W marcu 2021 r. Rosja złożyła dwa dodatki do wniosku o rozszerzenie szelfu, które zwiększają jeszcze jej roszczenia w stosunku do tych pierwotnych sprzed siedmiu lat.
Kluczowe w tej sprawie będzie działanie Komisji Granic Szelfu Kontynentalnego w ostatnim roku obecnej kadencji (ostatnia sesja odbędzie się między styczniem a marcem 2023 r.). Może nastąpić przyjęcie wniosku Rosji albo prace zostaną przedłużone do następnej kadencji komisji (wybory nowego składu komisji odbędą się w czerwcu 2023 r.).
Ostateczne decyzje w sprawie przyznania Rosji faktycznego panowania nad 75 proc. Morza Arktycznego zapadną więc już wkrótce. Na razie wszystko wskazuje, że w cieniu wojny w Europie Wschodniej Moskwa po cichu osiągnie swój cel. Rozkład głosów we wspomnianych tu strukturach podległych ONZ pokazuje jej przewagę. Czy uda się formalnie i w praktyce zatrzymać rosyjską ekspansję w Arktyce?