Zbigniew Kuźmiuk
Politycy Platformy na spotkaniach z wyborcami bronią się przed ujawnianiem programu wyborczego tej partii, uzasadniając to w ten sposób, że rozwiązania tam zawarte są tak atrakcyjne, iż rządzący mogliby je przejąć i wprowadzić w życie.
Tego rodzaju wyjaśnienia są tak infantylne, że aż dziw bierze, że uczestnicy tych spotkań przyjmują je spokojnie, bo przecież trudno odpowiedzialnie oddać głos na partię, która chce ogłosić swój program, dopiero po wygranych wyborach, tylko dlatego, żeby go ktoś wcześniej nie przejął i nie wprowadził w życie.
Jedyny element tego programu, o którym czołowi politycy Platformy mówią często i chętnie, to zapewnienie „odsunięcia PiS od władzy i surowego rozliczania winnych” z jednoczesnym zawołaniem, że przedstawiciele obecnej władzy „będą siedzieć”.
Części wyborców Platformy być może te dwa hasła wystarczą, ale jak sądzę dla większości to za mało, zwłaszcza że sporo Polaków pamięta jeszcze opłakane skutki rządów PO-PSL, zarówno pod kierownictwem Donalda Tuska jak i Ewy Kopacz.
Dlaczego PO nie prezentuje programu wyborczego?
Jest jednak raczej pewne, że Platforma nie prezentuje swojego programu wyborczego, bo go zwyczajnie nie ma, tak było przecież zarówno w kampanii parlamentarnej w 2015 roku jak i tej z 2019 roku.
Brak takiego programu wyraźnie widać po tym, jak analizuje się wypowiedzi czołowych polityków Platformy, w tym samego przewodniczącego Donalda Tuska, który na spotkaniach z wyborcami bardzo często mówi o sukcesach rządu pod jego kierownictwem.
Ostatnio taką wyraźną sprzeczność i to dotyczącą fundamentalnej kwestii, czyli inflacji w Polsce, można było dostrzec pomiędzy przewodniczącym Tuskiem i kandydatką na ministra finansów poseł Izabelą Leszczyną w rządzie po ewentualnie wygranych przez Platformę najbliższych wyborach parlamentarnych.
Zaledwie w ciągu 2 tygodni, oboje wygłosili na ten temat, zupełnie sprzeczne opinie, przy czym poseł Leszczyna, udzielając wywiadu radiowego, a przewodniczący Tusk na otwartym spotkaniu z wyborcami.
Jak wspomniałem, podczas wywiadu radiowego poseł Izabela Leszczyna, pytana o sposoby ograniczenia podwyższonej inflacji w Polsce, wypaliła: „Ciągle mamy różnicę między popytem a podażą, mamy za dużo pieniędzy”.
Z tej wypowiedzi jasno wynikało, że gdyby rządziła Platforma, Polacy tych pieniędzy mieliby o wiele mniej i potwierdza to rzeczywistość w latach 2007-2015, kiedy Platforma z PSL-em niepodzielnie rządziły.
Przypomnijmy, że poseł Leszczyna to kiedyś wiceminister finansów w rządzie PO-PSL, a po objęciu przez Donalda Tuska funkcji przewodniczącego Platformy jest przedstawiana przez niego jako kandydatka na ministra finansów w przyszłym rządzie.
Tego rodzaju skandaliczne wypowiedzi czołowych polityków Platformy, pokazują ich sposób myślenia o rządzeniu wtedy kiedy byli przy władzy, a także o rządzeniu po ewentualnym powrocie do władzy, po wyborach 2023 roku.
Doskonale przecież wiedzą, bo to rzecz charakterystyczna dla wszystkich gospodarek europejskich (ale także gospodarki amerykańskiej), że w blisko 70 proc. za podwyższoną inflację wpływają czynniki zewnętrzne, głównie ceny nośników energii.
„Piniędzy nie ma i nie będzie”
Podobnie jak poseł Leszczyna, wypowiadał się zupełnie niedawno, były minister finansów rządzie PO-PSL, Jan Vincent Rostowski, którego fraza „piniędzy nie ma i nie będzie”, wygłoszona tuż po tym jak okazało się, że wybory parlamentarne w 2015 wygrało Prawo i Sprawiedliwość, stała się bardzo głośna.
Jeżeli człowiek, który dopuścił do zapaści finanse publiczne, czego wyrazem było podniesienie w 2011 roku stawki VAT o jeden punkt procentowy, a także zabranie z OFE ponad 150 mld zł, aby dług publiczny nie przekroczył konstytucyjnego progu 60 proc. PKB, nie ma sobie nic do zarzucenia i w dalszym ciągu chciałby rządzić finansami jak gdyby nigdy nic, to znaczy, że politycy Platformy przez 7 lat bycia w opozycji, nie wyciągnęli żadnych wniosków z przegranych w 2015 roku wyborów.
Z kolei Donald Tusk na spotkaniu z wyborcami „pochylając się z troską” nad ich losem, stwierdził „wszystkim brakuje pieniędzy. I to jest doświadczenie każdej Polki i każdego Polaka. Brakuje nam wszystkim pieniędzy na podstawowe produkty”.
A więc jego zdaniem jest dokładnie odwrotnie, niż uważa jego partyjna koleżanka poseł Leszczyna, Polacy maja za mało pieniędzy i jedynie Donald Tusk daje gwarancję, że jak dojdzie do władzy, to będą mieli tych pieniędzy znacznie więcej.
A więc w tej sytuacji trudno się dziwić, że Platforma utajniła swój program wyborczy i tłumaczy swoim wyborcom, że go nie publikuje, ponieważ sprzeczności programowe między czołowymi politykami są tak znaczące iż trudno ten program uzgodnić.