Tomasz Teluk
Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org).
Gdy widzi się grupy „neutralnych płciowo” dziewczynek podczas parad równości, ubranych tak samo i śpiewających te same pieśni, trudno nie odnieść wrażenia, że jest to kolejna subkultura oparta na buncie przeciwko światu dorosłych. Z tą różnicą, że dawniej można było sobie postawić włosy czy założyć wojskowe buty i spodnie. Teraz dostęp do pożądanej grupy społecznej daje trwałe samookaleczenie w postaci chirurgicznej zmiany płci.
Młode osoby transpłciowe czy „niebinarne” stały się narastającym problemem dla rozwiniętych społeczeństw Zachodu. „W niektórych państwach – np. Wielkiej Brytanii – wzrost ten przekracza 4 tys. proc. w ciągu dekady. Dotyczy on wyłącznie mieszkańców bogatych regionów świata i jest specyficzny dla kultury zachodniej. Coraz więcej badań pokazuje, że zjawisko to wynika prawdopodobnie z zarażania społecznego (ang. social contagion)” – pisze Łukasz Sakowski, prowadzący blog naukowy Totylkoteoria.pl.
Moda i czynniki kulturowe
Według Francuskiej Akademii Medycznej nawet 90 proc. decydujących się na zmianę płci, głównie pod wpływem otoczenia, dojrzewa i w efekcie jest niezadowolone z decyzji podjętej za młodu. Często konsekwencje tego kroku są dramatyczne i skutkują samobójstwem. W obecnej epidemii młodych osób, które szturmują szpitale psychiatryczne, jak nieoficjalnie przyznają lekarze, większość pacjentów notuje zaburzenia związane ze swoją seksualnością.
Naukowcy z Francji przeprowadzili szeroko zakrojone badania, z których wynika, że zmiana płci stała się niebezpieczną modą. W statystykach przodują Stany Zjednoczone. W niektórych szkołach nawet 10 proc. uczniów „deklarowało” rzekomą transpłciowość, niebinarność lub niezdolność do samookreślenia. W krajach Europy Zachodniej zainteresowanie chirurgiczną zmianą płci wzrosło o tysiące procent. Naukowcy nie mają wątpliwości – przyczyną są czynniki społeczne i coraz powszechniejsza kultura LGBT.
Wiele państw, które miały podejście dość liberalne, a dziś borykają się z konsekwencjami takich wyborów, zakazało zmiany płci u nieletnich. W 2020 r. uczyniła tak Finlandia, a w 2021 r. zakaz wprowadził szwedzki Instytut Karolinska. Szwedzi wykazali wiele skutków ubocznych takich zabiegów: negatywny wpływ na wzrost wskutek przyjmowania blokerów dojrzewania i terapii hormonalnej, niepłodność, osłabienie kości oraz zaburzenia emocjonalne i intelektualne.
Instytucje promujące transseksualizm w Wielkiej Brytanii są także pod lupą odpowiednich władz. Organizacja Syreny, dostarczająca nastolatkom pasy do wiązania klatki piersiowej spłaszczające piersi, została poddana kontroli przez państwowe organy nadzorujące. Według naukowców tego typu urządzenia uciskowe nie mają żadnych zaleceń medycznych, a ponadto mogą mieć szkodliwy wpływ na zdrowie. Komisja Charytatywna, pod którą podlega organizacja, wszczęła postępowanie administracyjne w tej sprawie. Może to być zwiastun, że także Brytyjczycy będą chcieli przyjrzeć się bliżej problemowi. Aktywiści transpłciowi powoli są usuwani także ze szkół, gdzie zwykli indoktrynować dzieci.
Zrujnowane życie
Moda na zmianę płci rozwinęła się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Stoją za nią rozmaici influencerzy, gwiazdy Facebooka, Instagrama czy TikToka. Są oni narzędziem lobby LGBT, które otrzymuje gigantyczne wsparcie publiczne i prywatne. Rozwojem rynku są zainteresowane wielkie korporacje oraz farmaceutyczni giganci, rozwijający farmakoterapię oraz technologie dla klinik zmiany płci. Strumień pieniędzy pompowany jest przede wszystkim w popkulturę. Jest to coraz bardziej widoczne także w Polsce. Niedawno premierę miał film „Benedetta” reżysera Paula Verhoevena, prezentowany na festiwalu w Cannes, który przedstawia historię XVII-wiecznej mistyczki Benedetty Carlini, pierwszoplanowo skupiając się na lesbijskim romansie z siostrą zakonną. Także kolejny sezon doskonałego serialu „Biały Lotos”, prezentowanego na platformie HBO, aż kipi od homoseksualnego seksu, choć ukazanego tym razem w nieco krzywym zwierciadle.
Europa wykazuje coraz więcej powściągliwości. Protesty przeciwko zbyt szerokiemu dostępowi do zabiegów zmiany płci są także w Szwajcarii. Ostatnie lata to dwukrotny wzrost tego typu operacji. Latem tego roku zamknięto prestiżową klinikę psychiatryczną Tavistock w Londynie, gdzie w 1983 r. przeprowadzono pierwszą operację zmiany płci. Decyzja Narodowej Służby Zdrowia (NHS) została podyktowana miażdżącym raportem dr Hilary Cass, przewodniczącej Królewskiego Kolegium Pediatrii i Zdrowia Dzieci, która udowodniła, że nastolatki były kierowane na zabiegi mimo innych zaburzeń psychicznych. Wszelkie próby oporu były hamowane pod zarzutami „transfobii”. Liczba zabiegów w klinice zwiększyła się ze 138 w 2011 r. do 2383 w 2021 r. Podobny wzrost notowano zresztą w Szwecji. Obecnie coraz więcej pacjentów skarży się, że zostali ofiarami eksperymentów medycznych, którym nie udzielono właściwej pomocy.
Ostatnio głośny jest przypadek Chloe Cole, Amerykanki, która została poddana zabiegom leczenia dysforii płciowej. Osiemnastolatka skarży lekarzy, którzy nie poinformowali jej o skutkach ubocznych takiego kroku. Nastolatce podawano blokery dojrzewania i hormony. Doprowadziło to do ran fizycznych i psychicznych. Cole przyznała, że próbowała popełnić samobójstwo, a płeć zmieniła pod wpływem ideologii gender, na którą natknęła się w internecie. Jest osobą autystyczną, a gdy zdała sobie sprawę, że za namową lekarzy popełniła błąd, było już za późno. Według danych Amerykańskiej Fundacji Zapobiegania Samobójstwom nawet 41 proc. osób transpłciowych podejmowało próby samobójcze.
Transprzemoc
W Polsce nie istnieją regulacje dotyczące zmiany płci u nieletnich. Zamiast tego jest szeroki czarny rynek sprzyjający tranzycji i aktywiści wyłapujący dzieci z zaburzeniami i namawiający je do przyłączenia się do subkultury trans. Mniejszości seksualne starają się upowszechnić to zjawisko bez względu na rzeczywistą sytuację i potrzeby nieletnich.
Na siatki aktywistów nielegalnie handlujących blokerami dojrzewania i hormonami w sieci wpadł już dwa lata temu bloger – co ciekawe, deklarujący się jako homoseksualista – Waldemar Krysiak. Twierdził, że w aplikacji Discord, na specjalnych zamkniętych forach dla transseksualistów, namawia się dzieci do zmiany płci i sprzedaje środki do terapii hormonalnej. Na tym samym forum wymieniano się także dziecięcą pornografią. Według niego aktywiści kierują swój przekaz do dzieci w okresie dojrzewania, są one bowiem najbardziej podatne na manipulacje. Stosują oni rozmaite techniki wpływu, udzielając nienaukowych i sprzecznych z wiedzą medyczną porad, które mogą mieć katastrofalne skutki dla przyszłości ich ewentualnych ofiar.
W rozważaniach o tak wrażliwych kwestiach jak płciowość u dzieci należy przede wszystkim dbać o dobro najmłodszych, którzy w okresie dojrzewania zmagają się z burzą hormonalną, nie są pewni swoich emocji, celów, planów, przeżywając rozmaite rozterki związane ze swoją seksualnością. Dlatego należy otaczać ich opieką i troską, a nie dopingować do tak radykalnych kroków jak zanegowanie swojej naturalnej płciowości. Oczywiście dla zwolenników rewolucji społecznej nie stanowi to problemu. Np. prof. Magdalena Środa naciska na pozbawianie dzieci dostępu do chrztu świętego czy spowiedzi. W jej rozumieniu nastolatek jest zbyt niedojrzały, aby rozróżniać dobro i zło. A co w przypadku zmiany płci? Odpowiedź z pewnością nie brzmi: „tak”.