Zbigniew Kuźmiuk
Jak nie idzie to nie idzie, można by powiedzieć, o tym jak rozmijają się oczekiwania polityków Platformy, z tym co dzieje się w sprawach węgla, cen paliw, inflacji, a nawet udostępnienia rakiet „Patriot” Ukrainie.
Politycy Platformy liczyli wręcz, że na węglu „wywróci się” rząd Mateusza Morawieckiego. Przez całe lato i jesień poprzedniego roku politycy Platformy, ale także innych partii opozycyjnych, wspierani przez zaprzyjaźnione media, cały swój wysiłek, wkładali w próbę udowodnienia Polakom, że rząd zawalił sprawę dostaw węgla dla gospodarstw domowych z innych kierunków niż Rosja i w związku z tym muszą płacić za ten surowiec po 4 tys zł za tonę, inaczej zimą zamarzną. Chytry plan, najpierw Donald Tusk, nagrywający filmiki na granicy z Białorusią, jak to do Polski wjeżdża „ruski” węgiel i żądał wprowadzenia polskiego embarga, bez czekania na to unijne, by po jego wprowadzeniu już na początku maja (to unijne weszło dopiero od połowy sierpnia), prawie natychmiast krzyczeć, gdzie jest węgiel, rząd chce „zamrozić” Polaków. Rząd najpierw wprowadził dopłaty do zakupu 3 ton węgla dla każdego gospodarstwa domowego (po 1 tys zł do tony), a następnie po odmowie współpracy w sprawie dostaw węgla przez prywatne składy węglowe, zdecydował o wzroście wydobycia krajowego na potrzeby ludności, a także o dużym imporcie przez spółki Skarbu Państwa. Zdecydowano także o dystrybucji tego węgla przez samorządy (część samorządów rządzonych przez opozycję odmówiła współpracy w tym zakresie) i ustalono cenę nie wyższą niż 2 tys zł za tonę, co oznaczało, że dla gospodarstw domowych po odliczeniu dopłaty, ta cena będzie niższa niż 1 tys zł za tonę, a więc niższa niż w poprzednim sezonie grzewczym. Gdy węgiel zaczął być dostarczany bezpośrednio do odbiorców, zaprzyjaźnione media zorganizowały jeszcze hucpę z niepalącym się węglem (próbowano palić węgiel na łopacie) ale było już jasne, że na węglu rząd się jednak nie wyłoży.
Kiedy stało się jasne, że akcja z węglem nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, opozycja z Platformą na czele zaczęła przygotowywać się do zaatakowania rządu za wzrost cen paliw na stacjach benzynowych. Od upublicznienia listu komisarza Gentilioniego do polskiego premiera w październiku poprzedniego roku, było jasne, że rząd pod naciskiem Komisji Europejskiej, będzie musiał zrezygnować z tarcz antyinflacyjnych, czyli decyzji o obniżkach stawek VAT na nośniki energii, jakie wprowadził na początku 2022 roku, a to miało oznaczać między innymi znaczące podwyżki cen paliw na stacjach benzynowych. Gdyby Orlen od jesieni poprzedniego roku nie przygotowywał się do tej decyzji, gdyby także przez ostatnie tygodnie, szczególnie po wprowadzeniu maksymalnej ceny na rosyjską ropę przez UE i kraje G-7 (weszła w życie 5 grudnia 2022 roku), giełdowa cena ropy wyraźnie się nie obniżyła, a także gdyby nie umocnienie się złotego, utrzymanie dotychczasowych cen na paliwa na stacjach benzynowych, w związku z powrotem stawki podatku VAT do poprzedniego poziomu, nie byłoby możliwe. Jednak wszystkie te działania spowodowały, że Orlen był w stanie zamortyzować wyższą stawkę VAT w swoim systemie finansowym, ceny paliw na stacjach nawet nie drgnęły, a opozycja z Donaldem Tuskiem na czele wpadła wręcz w furię. Ale atakowanie rządu i prezesa Orlenu za to ,że nie podwyższył cen paliw na stacjach benzynowych, jest niezrozumiałe nawet dla zagorzałych zwolenników opozycji, więc i ta akcja spaliła na panewce.
Od miesięcy Platforma i cała opozycja atakują rząd za podwyższoną inflację, choć jest to zjawisko ogólnoeuropejskie, a nawet światowe, spowodowane gwałtownym wzrostem cen surowców energetycznych, a także surowców rolnych, spotęgowane jeszcze agresją Rosji na Ukrainę. Ale i w tym zakresie, zgodnie zresztą z zapowiedziami prezesa NBP, mamy do czynienia ze spadkiem inflacji w ostatnich 2 miesiącach (choć ciągle jest ona na wysokim poziomie) i wszystko wskazuje na to, że prognozy banku centralnego jednak się potwierdzą, że na koniec tego roku, będziemy mieli do czynienia z inflacją jednocyfrową. Wygląda więc na to, że i inflacja nie będzie mogła być paliwem politycznym dla opozycji w nadchodzących miesiącach i będzie musiała ona nerwowo poszukiwać jakiś innych „pałek” ,którymi będzie mogła okładać rząd i większość parlamentarną.
W ostatnich dniach okazało się także ,że Niemcy „zdradziły” Platformę w sprawie przekazanie Ukrainie baterii rakiet „Patriot”. Kiedy parę tygodni temu, minister obrony Niemiec, zaproponowała (niestety publicznie), udostępnienie takiej baterii Polsce, wicepremier Błaszczak odpowiedział, że taka bateria, będzie lepiej strzec „polskiego nieba” jeżeli zostanie umieszczona na Ukrainie. Niemcy się oczywiście nie zgodzili na takie rozwiązanie, a opozycja rzuciła wręcz na ministra Błaszczaka, że nieodpowiedzialnie zrezygnował z zapewnienia dodatkowego zwiększenia naszych możliwości obrony, stawiając mu zarzuty „ od braku kompetencji, po zdradę interesów narodowych”. W czasie wizyty prezydenta Zełenskiego w USA zapadła decyzja, że Amerykanie jednak przekażą Ukrainie baterie rakiet „Patriot”, a w tych dniach upubliczniono komunikat po rozmowach prezydenta Bidena z kanclerzem Scholzem, że Niemcy zrobią to samo. Znowu czołowi politycy Platformy, będą musieli „połykać języki”, czy będzie ich jednak stać, żeby chociaż przeprosić wicepremiera Błaszczaka? Podsumowując, węgiel jest, paliwa nie podrożały, inflacja maleje , Niemcy przekazują baterie „Patriot” Ukrainie, Platformo jak żyć?