Zbigniew Kuźmiuk
Niemieckie media, które dosyć krytycznie oceniają „ostrożność” swojego rządu jeżeli chodzi o pomoc Ukrainie, broniącej się już blisko 11 miesięcy przed rosyjską agresją, negatywnie także podchodzą do tego w jaki sposób ich kraj chciałby zakończyć tę wojnę.
W dzienniku „Die Welt” ukazał się w tych dniach artykuł warszawskiego korespondenta tej gazety Philippa Fritza, w którym pisze on, że Niemcy chcieliby szybko pokoju, nawet jeżeli miałoby się to odbyć kosztem ustępstw terytorialnych Ukrainy, natomiast Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, chciałyby „sprawiedliwości” czyli ukarania Rosji za agresję oraz zbrodnie i zniszczenia dokonane na Ukrainie.
W tym kontekście dziennik cytuje wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego z listopada poprzedniego roku, że wywołana przez Rosję wojna może zakończyć tylko w jeden sposób „Albo zwycięży Ukraina, albo przegra cała Europa”.
Co więcej autor cytuje innych nie wymienionych z nazwiska przedstawicieli polskiego rządu, którzy idą znacznie dalej w tej sprawie, że Rosja musi „przegrać”, czy wręcz „ciężko przegrać” wojnę z Ukrainą.
Ich zdaniem pokój na Ukrainie na warunkach Rosji, doprowadziłby bowiem jedynie do przerwy w walkach, która trwałaby tylko do czasu, aż ten kraj uzupełni uzbrojenie i wyszkoli i skieruje na front nowych żołnierzy.
W artykule autor podkreśla, że Polska jest kluczowym krajem jeżeli chodzi o kierowanie pomocy dla Ukrainy jest swoistym „hubem” zarówno jeżeli chodzi o pomoc, humanitarną, wojskową, a także przyjmowanie uchodźców wojennych z tego kraju.
Polska przekazała Ukrainie największa ilość czołgów i innego ciężkiego sprzętu wojskowego, co więcej jest swoistym „ambasadorem” Ukrainy w sprawie organizowania pomocy dla tego kraju zarówno w Europie jak i na świecie.
Dziennikarz podkreśla także „przywódczą” rolę Polski jeżeli chodzi o przygotowywanie kolejnych unijnych pakietów sankcji nakładanych na Rosję, przedstawiciele naszego kraju w Radzie zawsze opowiadają się za ich najostrzejszą formą.
Na tym tle największa gospodarcza potęga Europy i przy okazji piąty na świecie eksporter broni, czyli Niemcy wypadają blado, co więcej rząd kanclerza Scholza co i rusz daje powody, do krytyki Niemiec jeżeli chodzi o udzielanie pomocy walczącej Ukrainie. W tym kontekście trzeba przypomnieć sprawę najpierw braku zgody Niemiec na przekazanie baterii rakiet Patriot Ukrainie i po blisko dwóch miesiącach zmiana stanowiska w tej sprawie pod naciskiem Stanów Zjednoczonych.
Przypomnijmy, że to Polska umiędzynarodowiła sprawę umieszczenia systemów Patriot na Ukrainie (podziękowali już za to publicznie ważni politycy ukraińscy, w tym ambasador tego kraju w Polsce), tuż po tym jak zainstalowanie takich systemów ale na terytorium Polski, zaoferowali Niemcy, po incydencie związanym ze zestrzeliwaniem rosyjskich rakiet nad Ukrainą, w wyniku czego jedna z rakiet spadła na polskim terytorium, co spowodowało śmierć dwóch naszych obywateli.
Po tej ofercie złożonej przez niemiecką minister obrony Chirstine Lambrecht (niestety publicznie, co nie powinno mieć miejsca, choćby ze względu na toczącą się wojnę za naszą wschodnią granicą), odpowiedział na nią wicepremier Mariusz Błaszczak, sugerując, żeby Niemcy rozważyli umieszczenie tych systemów na terytorium Ukrainy, co pozwalałoby skutecznie chronić zarówno terytorium tego kraju jak i terytorium Polski.
Niemcy odmówili, sugerując że tych systemów poza kraje NATO nie można przekazywać, że Ukraińcy nie są w stanie ich obsługiwać i w związku z tym musieliby to robić żołnierze Budeswehry, a to oznaczałoby włącznie Paktu Północnoatlantyckiego do wojny.
Ba niemieckie argumenty w całości podzieliła polska opozycja, a jej czołowi politycy wręcz na wyścigi atakowali wicepremiera Błaszczaka, za ich zdaniem niekompetencję, co więcej wręcz oskarżali go, że swoją nieodpowiedzialną propozycją obraził Niemcy i te wycofają się z wcześniejszej propozycji.
Te ataki opozycji na rząd były kontynuowane mimo tego, że w niemieckich mediach, pojawiły się informacje, że niemiecka propozycja została złożona zgodnie z zaleceniami doradców do spraw komunikacji minister Lambrecht, jako „gest solidarności”, w związku z tym że wcześniejsze deklaracje wzmocnienia Polski sprzętem wojskowym, niestety nie zostały zrealizowane.
Polski minister obrony zareagował na tę propozycję pozytywnie, prosząc o pilne przekazanie szczegółów, a następnie zaproponował, żeby baterie te przekazać bezpośrednio Ukrainie, podkreślając, że tam ich wykorzystanie, będzie skuteczniejsze także dla obrony polskiego terytorium.
Warunkiem przekazania tych baterii miało być ich rozmieszczenie wzdłuż granicy Ukrainy z Polską i wykorzystanie do obrony zarówno określonego terytorium jednego i drugiego kraju. Lambrecht jak już wspomniałem, odrzuciła polską kontrpropozycję stwierdzając, że „baterie Patriot są częścią obrony powietrznej NATO” i ich przekazanie Ukrainie wymagałoby konsultacji z władzami Sojuszu.
Pytany o to na konferencji prasowej sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg jak podkreśla autor artykułu „nie chciał jednak robić za listek figowy” i stwierdził, że sprawa przekazania baterii Patriot jest „problemem narodowym” i w związku z tym dyskusja w Sojuszu nie jest potrzebna.
Już wtedy było więc jasne, że Niemcy Ukrainy Patriotami wesprzeć nie chcą, bo zwyczajnie nie chcą narażać się Rosji ale teraz po decyzji USA, muszą się jednoznacznie opowiedzieć.
W niemieckich mediach zresztą pojawiały się wypowiedzi ważnych polityków (np. sekretarza generalnego CSU Martina Hubera), że w sytuacji atakowania przez Rosję infrastruktury krytycznej, co grozi w czasie zimy śmiercią tysięcy cywilów, albo też kolejną falą exodusu Ukraińców, także do Niemiec, należy jednak Ukrainie przekazać systemy Patriot.
Amerykanie jednak „przekonali” Niemców, że ich baterię rakiet Patriot powinni Ukrainie przekazać, podobna decyzję zresztą podjęli także oni, umieszczając taki zestaw w ostatnim pakiecie pomocy wojskowej za 3 mld USD.