Ryszard Czarnecki
Tym terminem nasi przodkowie w XIX wieku określali czczą paplaninę. Po ostatniej wypowiedzi szefa austriackiego MSZ trzeba będzie do tego sformułowania wrócić. Nic się nie zmieniło – dalej pasuje jak ulał.
Alexander Schallenberg, który zdążył już być przez pewien czas austriackim kanclerzem, urodził się w Szwajcarii, w Bernie i może dlatego ma inklinacje do bycia neutralnym w wojnie między Wschodem i Zachodem. Na konferencji prasowej na znanym francuskim uniwersytecie, a więc w kraju, który słynie z prorosyjskiego nastawienia, pokazał się jako symetrysta, który chce „zachowania proporcji”, gdy chodzi o reakcje na wojnę w Europie Wschodniej.
To zabawne, jak Austriak zachowuje się jak szlachcic z I Rzeczypospolitej wołający „Znaj proporcjum, Mocium Panie”. Śmieszny pan z Wiednia z jednej strony mówi o suwerenności Ukrainy, a z drugiej chce dalszego przyznawania wiz wjazdowych dla Rosjan do Europy. A w perspektywie długoterminowej Rosja, jego zdaniem, ma dalej być stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Gdy reprezentacja Polski w piłkę nożną traci gola, nasi kibice śpiewają – skądinąd zawsze mnie denerwującą – frazę : „Polacy! Nic się nie stało!”. Herr Schallenberg nie śpiewa, ale deklamuje: „Europejczycy! Nic się nie stało!”. Co tam wojna, co tam agresja, co tam imperialne plany, co tam ofiary cywilne. Słowem :żenada wiedeńskim sznytem.
Lubię sznycel po wiedeńsku, choć jest z jajkiem. Nie lubię jaj a’ la Schallenberg. To, co mówi, de facto sprzyja Moskwie. Nie obchodzą mnie jego intencje, bo jak mówi stare i dobre polskie przysłowie: „Dobrymi intencjami jest piekło brukowane”.
Swoją drogą, nie ma Austria, nieszczęsna spadkobierczyni CK Austro-Węgier, szczęścia do ministrów spraw zagranicznych. Jedna z jego poprzedniczek Karin Kneissl zaprosiła na swoje mocno późne wesele pułkownika Putina. Rosyjski prezydent obracał ją w tańcu ku radości austriackich fotoreporterów. Tytuł dawnego polskiego filmu „Pani minister tańczy” zyskał nowe znaczenie.
A teraz masz Karin, entschuldigung, babo, placek. Herr Schallenberg bredzi, by znów użyć starego polskiego powiedzenia – niczym Imć Piekarski na mękach. W rzeczy samej męką jest słuchanie szefa MSZ z Wiednia. Ale pan Alexander S. był też kanclerzem. Oj, nasz zaborca (Austria brała udział w dwóch z trzech zaborów Polski) nie ma szczęścia do kanclerzy. Dwóch z jego poprzedników brało ruski żołd, będąc we władzach rosyjskich firm: mowa o Christianie Kernie – socjaliście z międzynarodówki socjaldemokratycznej (tam, gdzie z Polski Nowa Lewica) oraz o Wolfgangu Schüsselu – z Austriackiej Partii Ludowej, członku Europejskiej Partii i Ludowej (tam, gdzie PO i PSL).
Austria: taki bogaty kraj, a taki biedny…