Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
warsawinstitute.org
Od połowy grudnia Azerowie blokują jedyne lądowe połączenie ormiańskiej enklawy w Górskim Karabachu z Armenią. Połączeń powietrznych nie ma od trzech dekad. Rosyjscy żołnierze, którzy mieli gwarantować bezpieczeństwo tzw. korytarza laczyńskiego, nic nie robią z blokadą „ekologów” (to akcja władz Azerbejdżanu). Bezczynność Moskwy niszczy ostatki jej wiarygodności sojuszniczej w Armenii. Sytuację próbuje wykorzystać Zachód.
Droga została zablokowana 12 grudnia 2022. Od tamtej pory przejechać mogą tylko pojazdy rosyjskiego kontyngentu wojskowego oraz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Ale to, co mogą i są w stanie dowieźć do odciętego od świata Górskiego Karabachu to kropla w morzu potrzeb. Sytuacja w enklawie, gdzie od początku lat 90. XX w. funkcjonuje samozwańcza republika Ormian (obszar ten jest międzynarodowo uznany za część terytorium Azerbejdżanu), staje się coraz cięższa. Ponad 100 tys. mieszkańców ma ograniczony dostęp nawet do podstawowych produktów. Co jakiś czas powtarzają się „awarie” z dostawami prądu, gazu i Internetu (należy pamiętać, że połączenia infrastrukturalne Karabachu z Armenią przebiegają przez tereny kontrolowane przez Azerbejdżan. Armenia nie ukrywa pretensji do Rosji, że nic nie robi z blokadą. Żołnierze pozwolili na jej ustanowienie i nie zamierzają siłowo jej usuwać. Dopiero 17 stycznia Rosja zaapelowała do rządu Azerbejdżanu o podjęcie działań w celu usunięcia demonstrantów. Baku nie ma zamiaru spełnić do tych żądań. Moskwa zaś wyraźnie nie zamierza działać. To wywołuje wzrost frustracji w Armenii. Rząd odwołał ćwiczenia wojskowe Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) planowane w Armenii, zaś przed wojskową bazą rosyjską w Giumri dochodzi do demonstracji Ormian żądających od sojusznika podjęcia działań w celu odblokowania korytarza laczyńskiego. Sytuację wykorzystuje Zachód, do którego coraz częściej zwraca się Armenia, do niedawna jeszcze stawiająca wyłącznie na sojusz z Rosją. To UE doprowadziła do szeregu spotkań przywódców Armenii i Azerbejdżanu i przyczyniła się do przyspieszenia dialogu i konkretnych działań mających doprowadzić do trwałego pokoju. W ubiegłym roku w Armenii gościła z kolei przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi, zaś kilka dni temu doszło do rozmowy Antony’ego Blinkena, sekretarza stanu USA, z armeńskim premierem Nikolem Paszynianem. Niepokój Moskwy powinna budzić też pewna odwilż w stosunkach Armenii z Turcją. Od początku lat 90. XX w., po zwycięskiej dla Ormian pierwszej wojnie o Karabach, granice Armenii z Turcją i Azerbejdżanem były zamknięte. To również sprawiało, że osamotniona Armenia była skazana na sojusz z Rosją. Obecny rozwój wydarzeń otwiera nowe możliwości i Rosja wyraźnie traci pozycję kluczowego zewnętrznego gracza w tej części Kaukazu.