Izabela Kloc
Poseł do Parlamentu Europejskiego, Prawo i Sprawiedliwość.
Pamiętacie histerię z 2015 roku wokół „welcome-politik”? I późniejszą nagonkę, m.in. na Polskę za to, że chcieliśmy chronić nasz kraj przed niekontrolowaną, migracyjną falą uruchomioną przez Angelę Merkel? Temat ten na jakiś czas ucichł i powrócił, ale w innym kontekście. Teraz już cała Unia Europejska nawołuje do lepszej ochrony granic.
Angela Markel w 2015 roku na własną rękę, bez konsultacji z unijnymi partnerami, otworzyła granice dla migrantów szturmujących bramy do Unii Europejskiej. Oficjalna propaganda płynąca z Brukseli, Berlina i innych „postępowych” stolic głosiła, że schronienia szukają ofiary wojen na Bliskim Wschodzie. Prawda okazała się inna. W migracyjnej fali przeważali młodzi ludzie z całej Azji i Afryki szukający sposobności na lepsze i wygodniejsze życie w Europie. Mimo tego liberalno-lewicowe elity rozpoczęły polowanie na czarownice, a pod medialnym pręgierz trafiał każdy środkowoeuropejski polityk, który miał odwagę zaprotestować przeciwko nieracjonalnej i niebezpiecznej polityce otwartych drzwi. Emocje związane z imigrantami już dawno opadły, ponieważ w Europie i świecie pojawiły się nowe, daleko poważniejsze problemy. Temat odżył podczas niedawnego szczytu europejskiego w Brukseli.
Refleksje i oczekiwania są jednak zupełnie inne, niż osiem lat temu.
Nikt już nie wzywa do wymuszonej solidarności, redystrybucji migrantów i obowiązkowych kwot dla państw członkowskich. Wręcz przeciwnie! Przywódcy unijnych krajów domagają się konkretnych działań w zakresie powrotów i readmisji oraz skuteczniejszej ochrony zewnętrznych granic Unii Europejskiej. Mówiąc prościej, UE wreszcie obudziła się ze swojego „postępowego” snu o migracji i zaczyna pytać o sprawy zasadnicze: jak nas ochronić przed niepożądanymi i sprawiającymi kłopoty gośćmi. Rzecz jasna, dokument przyjęty przez przywódców nie jest prawnie wiążący i Komisja Europejska musi teraz przedstawić konkretne rozwiązania. W każdym razie, zmienia się narracja w sprawie polityki migracyjnej.
Trzy wątki w tej dyskusji wydają się najważniejsze.
Po pierwsze – granice UE muszą być dokładnie strzeżone. Należy więcej środków zainwestować we Frontex, aby wyposażyć tę służbę w najnowsze technologie. Jeśli płoty i ogrodzenia uszczelniają granice, nie należy bać się takich rozwiązań.
Po drugie – polityka dotycząca powrotu i readmisji osób, które przybyły do Unii Europejskiej, ale odmówiono im azylu, powinna być racjonalna i przejrzysta. Każdy kto myśli o przyjeździe do Europy, musi być świadom obowiązku przestrzegania zasad i reguł, jakie u nas obowiązują.
Po trzecie – należy skutecznie ograniczyć proceder przemytu i handlu migrantami. Organizacje pozarządowe nie mogą służyć za przykrywkę do tego rodzaju przestępczości.
Swoją drogą jest to tragiczno-komiczny paradoks, że Polska była wcześniej oskarżana o ksenofobię i nastroje antyimigranckie, a teraz stała się dla świata wzorem solidarności i empatii za przyjęcie milionów uchodźców z Ukrainy
Jaki morał płynie z trwającego przez lata zamieszania wokół imigrantów? Elity rządzące Unią Europejską nie mają licencji na prawdę. Bez względu na to, jak są demokratyczne i postępowe, ich idee mogą okazać się stronnicze i destrukcyjne. Dotyczy to zresztą nie tylko polityki migracyjnej.