Ryszard Czarnecki
Fajnie, że UE – w końcu -zajęła się sprawą przemytu dzieł sztuki i przeciwdziałaniu temu procederowi. W debacie w europarlamencie zwracano uwagę, że robią to np. Rosjanie, wywożąc z okupowanych ziem Ukrainy również dzieła sztuki. Wystąpiłem w imieniu ECR i wiem jedno: moje przemówienie nie mogło się spodobać co najmniej dwóm krajom członkowskim Unii.
Chwaląc inicjatywę powiedziałem, że mówienie o sytuacji obecnej bez odniesienia się do przeszłości to tak jakbyśmy zaczynali alfabet od litery „k” albo „l”. No i przypomniałem, że w XVII wieku Szwecja zrabowała Polsce tysiące dzieł sztuki, z których prawie nic nie oddała. I że wciąż w tym kraju jest oryginał rewolucyjnego dla światowej astronomii dzieła Mikołaja Kopernika „O obrocie ciał niebieskich” (Pani Marszałek Kidawo-Błońska: nie „niemieckich”, tylko „niebieskich”!). Jest też na uniwersytecie w Upsala (na którym kiedyś wykładała moja śp. Mama) najstarsze dzieło w języku polskim „Statut Łaskiego”.
Skądinąd już niedługo – tego wszak w PE nie powiedziałem – bo 3 maja rocznica Traktatu Oliwskiego z 1660 roku, w którym Szwedzi zobowiązali się do zwrotu Polsce wszystkich dóbr kultury zagarniętych podczas „Potopu”. Oddali trochę zaraz potem, następnie jeszcze w XIX wieku lider władz polskich na uchodźstwie książę Adam Czartoryski coś jeszcze wyegzekwował i od tego czasu Sztokholm idzie w zaparte. Powiedziałem też o Niemcach, którzy wywozili skarby polskiej kultury w okresie II wojny światowej na skalę przemysłową. Akcja była bardzo dobrze zorganizowana i precyzyjna – jak to u Niemców.
Przypominanie o tym jest konieczne, bo inaczej mogłoby być odebrane, że nic nie mówiąc zgadzamy się z rabunkiem „dóbr rodowych” polskiej kultury w XVII wieku przez Skandynawów, a w XX przez Niemców.
Jestem za Szwecją w NATO, ale to, co zagrabili – oddać muszą…