Zbigniew Kuźmiuk
Jak informują europejskie media, Komisja Europejska coraz mocniej naciska na Włochy, próbując wpłynąć na kształt reform realizowanych przez nowy koalicyjny rząd premier Giorgii Meloni.
Po koniec maja mija termin przekazania III transzy środków finansowych z włoskiego KPO w kwocie 19 mld euro, które dla rządu tego kraju, są niesłychanie ważne szczególnie w związku z ogromnymi szkodami, jakie spowodowała gwałtowną powódź w regionie Emilia Romania.
Ponadto, jak twierdzą analitycy, środki z włoskiego KPO mają być podstawowym mechanizmem napędzania inwestycji we włoskiej gospodarce w latach 2023-2026 i bez ich udziału, średni wzrost PKB będzie wynosił tylko około 0,4 proc. PKB, zamiast spodziewanego na poziomie przynajmniej 1,2 proc.
Negocjacje z KE
Przedstawiciele rządu Giorgii Meloni od dwóch miesięcy negocjują z Komisją, warunki przekazania tej transzy środków, ale okazuje się, że ma ona inne wyobrażenie między innymi o kształcie reformy podatkowej jakie zamierza wprowadzić włoski rząd.
Chodzi głównie o reformę podatku dochodowego, na razie rząd chce wprowadzić jednolitą stawkę tego podatku w wysokości 15 proc. dla przedsiębiorców będących „VAT-owcami”, którzy nie przekraczają dochodów rocznych w wysokości 85 tys. euro.
Okazuje się, że KE jest temu przeciwna, ponieważ takie rozwiązanie jej zdaniem, będzie „utrudniać progresywność”, tego podatku, która zalecana jest Włochom, szczególnie przez komisarza ds. gospodarki Paolo Gentiloniego.
Komisji nie podobają się także zapowiedziane przez włoski rząd reformy w takich obszarach jak rynek pracy, polityka społeczna i rodzinna, a nawet próby zmian w prawie zamówień publicznych.
Tak się składa, że wspomniany komisarz jest związany z lewicową włoską Partią Demokratyczną (był kiedyś nawet jej przewodniczącym), a ta partia właśnie jest najbardziej radykalnym krytykiem nowego włoskiego rządu.
Mimo tego, że premier Meloni, zdecydowała się na powołanie na wicepremiera i ministra spraw zagranicznych, byłego europosła, a nawet przez jakiś czas przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Antonio Tajaniego z Forza Italia, który był w ścisłym kierownictwie największej frakcji EPP, to jak się okazuje, niewiele jej to pomaga.
Wprawdzie przewodnicząca KE Ursula von der Leyen na zaproszenie premier Meloni w ostatnich dniach odwiedziła Włochy i region Emilia Romania, aby zapoznać się na miejscu ze skutkami powodzi i pod ich wrażeniem obiecała przekazać 6 mld euro ze wspomnianej transzy 19 mld euro, ale pozostała część środków jest dalej blokowana.
Ale nawet w tej wydawałoby się oczywistej sprawie jest spór, KE chciałaby, żeby tymi środkami zawiadywał szef tego regionu Stefano Bonacci (oczywiście członek kierownictwa Partii Demokratycznej), podczas gdy rząd Meloni, chce powołać pełnomocnika do likwidacji skutków powodzi w randze ministra, co jest oczywistością w sytuacji kiedy skutki tej powodzi daleko wykraczają poza ten region.
Jak widać, Włochy więc mimo tego, że mają koalicyjny rząd w którym ważne funkcje piastują przedstawiciele partii Forza Italia, będącej ważnym członkiem EPP, to jednak są traktowane przez KE, bardzo podobnie do rządów Węgier i Polski.
Maski opadły
Inspiracje politycznych przeciwników rządów na Węgrzech i w Polsce, było widać w działaniach KE, od wielu lat, a w przypadku naszego kraju, tak naprawdę już tuż po powstaniu rządu Zjednoczonej Prawicy.
Już bowiem w grudniu 2015 ówczesny przewodniczący PO Grzegorz Schetyna sformułował, strategię „ulica i zagranica” i od tego momentu europosłowie wybrani z list tego ugrupowania, wspierani przez europosłów z Lewicy i samego Donalda Tuska, wtedy już przewodniczącego Rady Europejskiej, napiszmy to wprost, rozpoczęli szkodzenie Polsce we wszystkich unijnych instytucjach.
Premier Gorgii Meloni wydawało się, że zaproszenie do jej rządu ważnych polityków Forza Italia z Antonio Tajanim na czele, pozwoli na spokojną realizację koalicyjnego programu wyborczego ale jak widać, nie jest to także możliwe.
Nowy prawicowy rząd włoski, nawet z udziałem koalicjanta należącego do EPP, dalej w Brukseli się nie podoba i zrobi ona wszystko, żeby go najpierw osłabić, a jeżeli nadarzy się okazja, to nawet obalić.