Ryszard Czarnecki
Wystąpienie kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Strasburgu było dość powszechnie – i krytycznie – komentowane. Nikt chyba jednak nie zwrócił uwagi, że gość z Berlina pozwolił sobie… na więcej (!) niż w swoim wystąpieniu w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego jego poprzedniczka Angela Merkel. Frau Kanzlerin była bardziej powściągliwa uważając zapewne, że „Niemcom mniej wolno”. A przecież podobnie jak z kolei jej poprzednik Gerhard Schroeder była już z nowego pokolenia kanclerzy w polityce niemieckich, którzy nie pamiętają już II wojny i w związku z tym nie mieli poczucia osławionej „Deutsche Schuld” – „niemieckiej winy”. Scholz w Strasburgu z kamienną- a raczej miedzianą – twarzą mówił, że to Niemcy najbardziej pomagają Ukrainie ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. Powiedzieć, że to kłamstwo – to mało. Rzecz w tym, że jest to już urzędowe kłamstwo Berlina. Ale to, że Niemcy ubierają się w takie PR-owskie piórka – jest to zbójeckie prawo kłamcy. Jednak to, że to niemieckie, politycznie motywowane, łgarstwo podchwytują niektóre media polskojęzyczne, że basują tej niemieckiej polityce – to już prawdziwy skandal.
Jednak znacznie groźniejsze z punktu widzenia projektu europejskiego było to, co gość z Berlina powtórzył w kontekście proponowanej przez niego pseudoreformy Unii Europejskiej. Pseudo – bo UE zasługuje na reformę dogłębną, ale zupełnie w innym kierunku niż to, co w niemieckim interesie proponuje szef rządu RFN. Wyrzucenie weta na śmietnik – wprowadzonego kiedyś przez Francję w kontekście Common Agriculture Policy (CAP) –Wspólnej Polityki Rolnej – jest bardzo niebezpiecznym precedensem. Na razie chodzi o , kluczową skądinąd, sferę polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ale jak mówi stare polskie powiedzenie „od rzemyczka do koziczka”…Zastąpienie zasady jednomyślności formułą, gdzie o strategicznych decyzjach dotyczących Unii decydować będzie nie 27 państw członkowskich tylko 15, jest zdecydowanie negatywnym przełomem. Jednak Berlin, żeby zabezpieczyć swoje, interesy, a także interesy innych największych państw UE – aby i one popierały propozycję niemiecką – proponuje tzw. kwalifikowaną większość czyli nie tylko 15 z 27 krajów, ale również owa „15” musi mieć łącznie prawie dwie trzecie – a dokładnie 65%- populacji wszystkich państw UE.
O obecnej Unii i o tej, która mgławicowo wyłania się z projektu Scholza, można powiedzieć słowami znanego pisarza ,urodzonego w polskiej rodzinie Janowskich (herbu Jastrzębiec), który jednak pisał po rosyjsku – Mikołaja Gogola: „Stare jeszcze nie umarło, nowe jeszcze się nie narodziło – ale jedno i drugie zagraża żyjącym”.