Ryszard Czarnecki
Podczas służbowej wizyty w Senegalu mogłem przekonać się, jak wyglądają wpływy Rosji w tych krajach Afryki, o których na pewno nie można było dotąd powiedzieć, że są częścią strefy wpływów Moskwy.
„Rosyjska” Afryka
W roku ubiegłym Rosja zwiększyła swoją obecność polityczną w Mali, a więc w kraju sąsiadującym z Senegalem, a także w bardziej odległych od niego Republice Środkowoafrykańskiej, Republice Południowej Afryki czy Mozambiku a na pewno nie zmniejszyła ich na Madagaskarze.
Warto prześledzić jak głosują kraje afrykańskie w ONZ podczas rezolucji potępiających Rosję: albo są im przeciwne albo wstrzymują się od głosu. To drugie jest również udziałem Dakaru. Przy czym, czasem wybiera on metodę afrykańskiego właśnie strusia, który chowa głowę w piasek: Senegal bywa, że demonstracyjnie nie bierze udziału w takich głosowaniach. Trudno uznać, że Senegal jest prorosyjski, ale na pewno też nie jest skłonny potępiać Moskwy – podobnie jak olbrzymia większość krajów „Czarnego Lądu” – jak kiedyś w czasach przed „polityczną poprawnością” określano Afrykę.
Dakar zachowuje się tu, jak niektóre odległe od cywilizacji plemiona afrykańskie, które uważają, że jak nie będą używać niektórych słów jak „śmierć”, „epidemia”, „choroba” to zjawiska te nie będą ich dotyczyć. Podobnie jest z Senegalem i wojną w Europie Wschodniej : to temat tabu. Do tego stopnia, że gdy pewien znaczący przedstawiciel Polski uzgodnił opublikowanie artykułu w rocznicę pierwszej w Europie i drugiej na świecie Konstytucji 3 Maja w najważniejszej gazecie w tym kraju , wcześniej uzgadniając jego treść, to ku osłupieniu autora redakcja bez uzgodnienia z nim wycięła spory fragment dotyczący właśnie agresji Rosji na Ukrainę. Podobnie bezceremonialnie potraktowano ambasadora Niemiec w Senegalu , któremu również ocenzurowano jego z kolei artykuł. Zresztą senegalski MSZ nie patyczkuje się, bo gdy ambasadorowie trzech państw: USA, Kanady i Wielkiej Brytanii spotkali się z liderami tamtejszej opozycji, to resort spraw zagranicznych od razu postawił ich „do pionu” łącznie z amerykańskim dyplomatą, przedstawicielem bądź co bądź największego mocarstwa świata.
Gdy biali turyści korzystają w senegalskiej stolicy z taksówek, to bardzo często wsiadają do pomalowanych całkiem na żółto pojazdów firmy Yango. To jedna z dwóch największych taksówkowych korporacji w tym kraju i bardzo ekspansywna. Jednak zachodni turyści nie mają bladego pojęcia, że właścicielem tego taksówkowego korpo są… Rosjanie! Nie przypadkiem nazwa jest zbliżona do podobnej firmy działającej w Rosji – Yandex.
Moskwa gra kartą separatystów
Moskwa wykorzystuje w Senegalu, podobnie jak w innych krajach Afryki fakt, że znacząca część przedstawicieli tutejszych elit to absolwenci uczelni w Związku Sowieckim bądź Rosji( w pierwszej dekadzie po upadku komunizmu). A ci często trzymają się razem i z racji choćby pokoleniowych zajmują bardzo wysokie stanowiska w administracji państwowej, czasem w armii. Nie przypadkiem przecież Sowieci stworzyli w Moskwie specjalny uniwersytet dla przedstawicieli tzw. „Trzeciego Świata”, jak mało elegancko określało się wtedy m.in . Afrykę. Chodzi o uniwersytet im. Patrice’a Lubumby w Moskwie – kuźnie kadr wielu krajów postkolonialnych na paru kontynentach, w tym oczywiście szczególnie afrykańskim.
Z punktu widzenia „czerwonej Rosji” była to znakomita inwestycja w przyszłość pod kątem tworzenia na lata do przodu swojej strefy wpływów.
Rosjanie grają też od lat – nie tylko na kontynencie afrykańskim – z różnymi separatystami. Także w Senegalu. Chodzi o dążenia do utworzenia własnego państwa, a przynajmniej dużo większej autonomii w regionie Casamanca. Moskwa tradycyjnie gra na podziałach, a Casamanca jest idealnym miejscem do takiej gry: co prawda jest częścią terytorium senegalskiego, ale jest odcięty od reszty kraju terytorium Gambii, która wcina się głęboko w powierzchnię Senegalu. Rosjanie rozgrywają tamtejszych separatystów już od dziesięcioleci. Trzeba przyznać, że skutek tych działań jest ograniczony, bo senegalskie wojska stłumiły choćby w 2012 roku irredentę w tym regionie, ale Moskwa kieruje się chyba zasadą Eduarda Bernsteina „Ruch jest wszystkim”, starając się po prostu osłabić władzę centralną w różnych państwach które nie idą na ich pasku- także w Dakarze. Skądinąd Moskwie nie przeszkadza, że po stronie separatystów występują nierzadko zwykli bandyci, którzy pod hasłami autonomii po prostu rabują kogo popadnie.
Senegal: muzułmański, ale tolerancyjny
Trzeba jednak przyznać, że Rosja nie jest w stanie zagrać kartą waśni religijnych czy etnicznych, bo Senegal jest raczej rzadkim przypadkiem na kontynencie afrykańskim dosyć harmonijnego współżycia różnych ludów, a w wymiarze religijnym muzułmanów i chrześcijan. Tych drugich jest co prawda zdecydowana mniejszość, zaledwie 4%, jednak w niektórych regionach nasi bracia w wierze stanowią większość, jak chociażby w części prowincji Fatick. Moskwa nie może tutaj zagrać kartą waśni religijnych czy etnicznych, bo tolerancja jest wpisana w historię tego islamskiego ,w zdecydowanej większości, kraju, którego jednak Ojcem -Założycielem i pierwszym prezydentem był katolik Leopold Sedar Senghor. Jego rządy przez dwadzieścia lat opierały się na bliskiej współpracy z bractwami muzułmańskimi. Drugi z kolei prezydent kraju Abdou Diouf choć sam był muzułmaninem, miał żonę- katoliczkę (małżeństw mieszanych jest tu zaskakująco dużo ,jak na kraj muzułmański). Z kolei trzeci prezydent Senegalu Abdoulaye Wade też miał żonę chrześcijankę (protestantkę), skądinąd Francuzkę.
O ile Rosjanie wyparli francuskie wpływy ,przynajmniej wojskowe ,w sąsiadującym z Senegalem Mali (oba kraje przez pewien czas w epoce postkolonialnej tworzyły zresztą jedno państwo!)-co jeszcze niedawno wydawało się wręcz nieprawdopodobne (Macron podjął i zrealizował decyzję o wycofaniu z Bamako stacjonujących tam wiele lat żołnierzy francuskich, w tym jednostkę komandosów-Rosjanie zostali…) to w samym Senegalu Francuzi wydają się być nie do ruszenia. Przecież już w 1946 roku ,a więc czternaście lat przed zakończeniem epoki kolonialnej na tym terenie – przyznali wszystkim (!) mieszkańcom tej swojej zachodnioafrykańskiej kolonii obywatelstwo. Ba, do dziś każdy kandydat na prezydenta Senegalu musi znać biegle język francuski nie tylko w mowie, ale także musi czytać i pisać po francusku !
Czy Senegal chowając głowę w piasek, niczym struś , w kontekście wojny w Europie Wschodniej – dla tego kraju ,ale też wielu innych państw afrykańskich ta wojna jest egzotyczna – ucieknie od wpływów Rosji? Akurat w Afryce wpływy Moskwy – w przeciwieństwie do niemal całej reszty świata – rosną…