Grzegorz Górski
– Ujawnione w ostatnich latach możliwości rozwojowe Polski i szybko budowana pozycja europejskiego pierwszoligowca, skłoniły pseudoeuropejskich szulerów sterowanych z Berlina do tego, by Polskę znowu zacząć grabić. To znaczy zapadła decyzja, żeby ta zgraja cwaniaków, wyćwiczona od wieków w swojej kolonialnej historii w grabieniu innych, dorwała się do Polski – pisze w swoim najnowszej analizie opublikowanej w sobotę w mediach społecznościowych prof. Grzegorz Górski.
Ostatnie tygodnie przyniosły serię wydarzeń, które niewątpliwie muszą stać się przedmiotem nie tyle propagandowego bełkotu, ale realnej refleksji całej polskiej elity politycznej.
Kiedy jeszcze ponad dwa lata temu pisałem, że zbliża się czas kiedy Polska z pozycji beneficjenta unijnych środków wejdzie na pozycję sponsora unijnych pomysłów, patrzono na mnie z wielu stron z politowaniem. Dzisiaj w praktyce jest to już faktem.
Jeśli bowiem policzymy ilość środków, które już wpłacamy w ramach składki, w ramach udziału w tzw. funduszu odbudowy, z tytułu różnych opłat (np. ETS), wreszcie z tytułu bezprawnie naliczanych „kar”, to powoli zaczynamy się już bilansować.
A jeśli weźmiemy pod uwagę następne lata, to w obliczu stagnacji czy wręcz recesji szeregu krajów europejskich, przy naszej dynamice wzrostu PKB i uwzględniając kolejne przymusowe opłaty nakładane przez Unię oraz kolejne „kary” jawiące się na horyzoncie, to możemy już śmiało powiedzieć – SZYBCIEJ NIŻ SIĘ POLAKOM MOGŁO WYDAWAĆ, STAJĄ SIĘ ONI SPONSORAMI ORGANIZACJI, KTÓRA SWOIM GŁÓWNYM TEMATEM ZAINTERESOWANIA W OSTATNICH LATACH UCZYNIŁA POPRAWIANIE STANU DEMOKRACJI W POLSCE.
A w ostatnich dniach odnotowaliśmy m.in.:
– kolejne orzeczenie trybunału ludowego w Luksemburgu, gwałcące podstawowe regulacje traktatowe,
– kolejne „postępowanie” podjęte przez radę komisarzy ludowych przeciw Polsce, która nie pamięta, że przez prawie sześć lat nie zdołała doprowadzić do końca pierwszego swojego wystąpienia,
– kolejne pomysły obłąkanych „eko” – terrorystów, którzy na siłę chcą uczynić z Europy obszar nędzy i pośmiewisko w innych częściach świata,
– jak po raz kolejny połączone siły europejskiej neo-bolszewii forsują „solidarnościowy model migracyjny”, którego ofiarą ma paść przede wszystkim Polska.
Nie będę dalej tego zliczał, bo i po co. Nie ma to sensu, bo kolejne dni i tygodnie będą przynosić kolejne „zimne prysznice”. Dlaczego?
Jest tego jedna, podstawowa przyczyna. Otóż ujawnione w ostatnich latach możliwości rozwojowe Polski i szybko budowana pozycja europejskiego pierwszoligowca, skłoniły pseudoeuropejskich szulerów sterowanych z Berlina do tego, by Polskę znowu zacząć grabić. To znaczy zapadła decyzja, żeby ta zgraja cwaniaków, wyćwiczona od wieków w swojej kolonialnej historii w grabieniu innych, dorwała się do Polski.
Jeśli ktoś w to nie wierzy, niech przyjrzy się mechanizmowi walącego się właśnie na naszych oczach w gruzy tzw. Recovery Found, zwanego w Polsce pod nazwą KPO. Co ciekawe, ten wytwór postkomunistycznego myślenia i zaklinania rzeczywistości, jest w Polsce ciągle przedmiotem absurdalnych zaklęć i westchnień. Zwłaszcza ze strony tzw. zjednoczonej opozycji, która z jakąś maniakalną determinacją wierzy, że mówimy tu o pieniądzach, które są jakkolwiek realne i mogą cokolwiek zmienić w naszych kraju.
O problemach z Funduszem, wynikających ze wzrostu stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego i głównych banków europejskich (w ramach walki z inflacją) pisał już #ZbigniewKuźmiuk. Dodam tylko zatem, że problem ten rzutuje nie tylko dramatycznie na całą konstrukcję tego pseudo-ratunkowego funduszu, ale prowadzi również do ciężkiego kryzysu finansowego Unii, włącznie z pojawiającymi się brakami jej płynności finansowej. Tak oto ci „najwybitniejsi brukselscy spece od finansów” pod wodzą niezawodnej von der Leyen, doprowadzają podporządkowaną sobie organizację do granicy wydolności finansowej. O tym też już pisałem i mówiłem wskazując, że wielu rozsądnych analityków również już prognozuje, że ta zmurszała konstrukcja nie przeżyje 2027 roku i nie stworzy kolejnych ram finansowych.
Ten pogłębiający się dramat widać po tym, jak faktycznie funkcjonuje ten – według opozycji – „zbawienny” fundusz.
A więc:
1. Pieniędzy z prefinansowania nie otrzymali nie tylko Polacy i Węgrzy, za swoje straszne wyczyny, ale również Szwedzi, Holendrzy, Irlandczycy i Bułgarzy.
2. Do dzisiaj żadnej transzy środków nie otrzymali oprócz Polaków i Węgrów również Szwedzi, Finowie, Duńczycy, Estończycy, Litwini, Niemcy. Luksemburczycy, Belgowie, Holendrzy i Irlandczycy – prawie połowa krajów Unii – jak widać brukselscy spece dokładnie przeglądają papiery 🙂.
3. Jedynymi prawdziwymi profitentami Funduszu jak dotąd (kwoty bez zaliczek) są Hiszpanie (3 transze i łącznie 28 mld. euro grantów), Włosi (2 transze i łącznie 20 mld. grantów i 22 mld pożyczek), Francuzi (1 transza 7,4 mld grantów) oraz Grecja (2 transze łącznie 3,4 mld grantów i 3,6 mld pożyczek).
4. Cała reszta to w istocie przykrywka dla transferów dla owej „wielkiej czwórki” profitentów.
5. Wśród nich, szczególna rola przypadła Polsce. Na załączonej mapce towarzyszącej analizie Bloomberga, widać wyraźnie że sponsorami tej zabawy mają być w kolejności poziomu zaangażowania; Austria, Niemcy, POLSKA, Dania, Szwecja, Finlandia, Czechy, Holandia, Belgia, Luksemburg i – żeby było zabawniej – Portugalia. NOWA EUROPEJSKA „SOLIDARNOŚĆ”.
Mam nadzieję, że ta analiza Bloomberga da komuś w Polsce wreszcie coś do myślenia. Nikt nas już w Unii nie traktuje jako kraju biorącego – szulerzy robią wszystko, żeby zrobić z nas głównego sponsora tej walącej się neobolszewickiej konstrukcji.
Można prawić frazesy, jak wielkie mamy tam perspektywy, ale tylko ślepiec nie chce dostrzegać tej rzeczywistości.
Daleki jestem od bezmyślnych wrzasków Ziobry czy Mentzena w sprawie Unii. Nam jak tlenu potrzebna jest strefa wolnego handlu i wolny przepływ ludzi i kapitału, czego oni i im podobni nie pojmują. To oczywiste.
Ale musimy wreszcie pojąć, że nie jesteśmy jeleniem, którego można wysysać z tego, co ciężkim wysiłkiem swoich wspaniałych obywateli zbudował w ostatnich latach.
Zacznijmy grać na miarę naszej pozycji i przyjmijmy do wiadomości, że parę ważnych gospodarek europejskiej bez zasilania ze strony polskiej gospodarki, pogrąży się w jeszcze cięższych tarapatach.
Zacznijmy grać na miarę naszych sił i możliwości i przestańmy głosić nic nie warte frazesy.
DZISIAJ TO MY JESTEŚMY NIEZBĘDNI DLA UNII, A NIE UNIA DLA NAS.