Ryszard Czarnecki
Studenci politologii mogą uczyć się na wykładach o retorsji w polityce międzynarodowej na przykładzie tego, co dosłownie w ostatniej godzinach wydarzyło się w Parlamencie Europejskim, a konkretnie na posiedzeniu Komisji Petycji – któremu zresztą przewodniczyłem . Oto bowiem cztery związki i stowarzyszenia mniejszości niemieckiej w Polsce wystosowały do owej Komisji petycje w sprawie rzekomych prześladowań Niemców – obywateli Rzeczypospolitej. To kompletny surrealizm, ale petycje są faktem.
Najważniejsza jest jednak w tej sprawie chronologia. Oto bowiem skargi na ciężki los mniejszości niemieckiej w Polsce popłynęły do Brukseli… tuż po tym, jak rząd RP oficjalnie, 1 września 2022 roku, ogłosił żądania reparacji od Niemiec dla naszego kraju. Berlin uznał, że skoro Polska domaga się tego, co jej się należy po niemieckim ludobójstwie i totalnym zniszczeniu naszej ojczyzny, to oni zrobią nam dywersję na płaszczyźnie międzynarodowej. I tak zrobili. Wniosek został poparty przez Europejską Partię Ludową i Renew („Odrodzenie”) czyli liberałów.
Największym jednak „smaczkiem” tej ponurej historii o fałszywych ofiarach nieistniejących prześladowań jest to, że głos w tej sprawie – popierając Niemców w Polsce – zabrał jeden z głównych „bohaterów” największej w historii europarlamentu afery korupcyjnej, socjalista z Belgii Marc Tarabella. Właśnie wyszedł z więzienia, wrócił do PE i ,jak widać, jest aktywny. Nie tylko zabiera głos, ale także ironicznie komentuje poza mikrofonem do polskich posłów w języku… niemieckim. Jak mówi stare przysłowie: „Pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci kim jesteś”! Mniejszość niemiecka w Polsce takim sojusznikiem nie ma się co chwalić.