Zbigniew Kuźmiuk
Niemieccy politycy coraz częściej już zupełnie otwarcie mówią, że są zaangażowani w nadchodzące wybory parlamentarne w Polsce i zrobią wszystko, aby „odsunąć PiS od władzy”.
Niemcy angażują się w polską politykę
W poprzednim tygodniu w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, następca Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej (EPL) i jednocześnie przewodniczący frakcji tej partii w PE Manfred Weber, powiedział to wprost „Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy”.
Ta wypowiedź Webera brzmi podwójnie groźnie, bo potwierdza zaangażowanie w Niemiec w polską politykę, ale także rodzi mroczne skojarzenia, bo przecież to właśnie Niemcy już dwukrotnie w poprzednim wieku „prowadzili nas do Europy”.
Zresztą jest ona równie jednoznaczna jak wcześniejsza wypowiedzieć przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen (także z EPL), która także zapowiadała niemiecką ingerencję w polską politykę.
Przypomnijmy, że pożegnanie Donalda Tuska na zjedzie Europejskiej Partii Ludowej w Rotterdamie w maju 2022 roku, kiedy odchodził ze stanowiska jej przewodniczącego, przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, było wyraźnym sygnałem, że instytucje europejskie, będą go wspierać w kampanii parlamentarnej w Polsce, tak żeby odzyskał on władzę w naszym kraju.
Przewodnicząca KE powiedziała wtedy to wprost, że teraz dziękuje mu za wykonaną pracę i go żegna, ale chce go powitać w Brukseli jako nowego polskiego premiera już na jesieni 2023 roku.
Zresztą, cały szereg faktów jednoznacznie wskazuje, że Tusk decydując się wrócić do polskiej polityki, latem 2021 roku, miał zapewnienie zarówno przewodniczącej KE, jak i szefa frakcji EPL w PE Manfreda Webera o daleko idącym wsparciu przy użyciu bardzo różnych instrumentów, które mają mu pomóc odzyskać władzę w Polsce.
Rezolucje przeciwko Polsce
Stąd liczne rezolucje PE przeciwko Polsce, których inspiratorem była frakcja EPL, a w niej europosłowie Platformy i PSL-u, stąd już ponad 2-letnie polityczne blokowanie środków z KPO dla naszego kraju, stąd liczne inicjatywy KE i wnioski do TSUE o sankcjonowanie Polski i najwyższe w historii UE kary finansowe, jakie zostały nałożone na jakikolwiek kraj członkowski.
Przypomnijmy, że tzw. zabezpieczenie w sprawie Turowa to było 0,5 mln euro dziennie, a kara za Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym to 1 mln euro dziennie (czyli 365 mln rocznie), choć do tej pory najwyższa kara to było blisko 58 mln euro ale na każde pół roku (czyli najwyżej 116 mln euro rocznie), nałożona na Francję za brak prawidłowej kontroli nad połowami niektórych gatunków ryb.
W związku z takim traktowaniem naszego kraju przez instytucje europejskie, pojawiły się nawet opinie, że Polska jest sankcjonowana przez KE, podobnie jak Rosja, mimo tego że ten kraj jest agresorem, a Polska głównym hubem jeżeli chodzi o pomoc Ukrainie, przyjęła także kilkanaście milionów Ukraińców uciekających przez wojną, z czego około 1,5 mln, pozostaje u nas do tej pory i korzysta ze wszystkich praw jakie mają obywatele naszego kraju.
Nie trzeba się nawet wysilać, żeby w działaniach instytucji europejskich wobec Polski, zobaczyć niemieckie inspiracje (doskonale wpisują się w nie działania europosłów Platformy, PSL-u i Lewicy), bo to właśnie głównie Niemcom, zależy na powrocie Donalda Tuska do władzy.
Zniknęłaby wtedy z agendy relacji polsko-niemieckich sprawa odszkodowań za II wojnę światową oszacowana na ok. 1,5 biliona euro, która w związku z działaniami ministra Mularczyka, rozlała się po całym świecie i coraz bardziej psuje Niemcom opinię.
Ostatecznie zostałby także przyjęty unijny obligatoryjny system rozdziału imigrantów, który pozwoliłby Niemcom w ciągu kilku lat, pozbyć się wszystkich tych, którzy przybyli do tego kraju w latach 2015-2016 i do tej pory nie podjęli pracy.
Polska przestałaby także być jednym „z rozgrywających” w sprawie Ukrainy, a wtedy ten kraj można by było przekonać do rozmów pokojowych z Rosją i w konsekwencji wrócić z nią do robienia interesów jak przed wojną (głównie sprowadzana tanich surowców energetycznych).
Wreszcie także z kopyta mogłyby ruszyć przygotowywana od ponad 2 lat reforma unijnych traktatów, tworząca scentralizowaną UE, już z całkowitą dominacją duetu niemiecko-francuskiego i której przeciwny jest rząd Zjednoczonej Prawicy.
Co oznaczają rządy PO w Polsce?
A przecież to nie wszystkie sprawy, które zostałyby rozstrzygnięte na korzyść Niemiec, gdyby w Polsce do władzy wróciłaby Platforma, powrót do liberalnej polityki gospodarczej, doprowadziłby znowu do spowolnienia wzrostu gospodarczego i wzrostu bezrobocia, a tym samym kolejnego exodusu Polaków, a to właśnie na pracowników z naszego kraju, czeka niemiecka gospodarka.
Wygrana Tuska w Polsce jest Niemcom potrzebna jak powietrze i w związku z tym zrobią wszystko i na forum UE, a także przy pomocy będącej w ich rękach soft power (media, instytucje pozarządowe), aby doprowadzić do jego zwycięstwa w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
Ta kampania wyborcza, jest także o tym, a Tusk chcąc zagłuszyć debatę o prorosyjskiej i proniemieckiej polityce rządów PO-PSL w latach 2008-2015 i kontynuacji tej ostatniej po ewentualnym zwycięstwie, nakręca emocje, z nadzieją, że przykryją one wszystko.
Tak ostentacyjna zapowiedź Manfreda Webera o ingerencji w kampanię wyborczą w Polsce, powinna spotkać się ze zdecydowanym odporem, a Tusk powinien być publicznie pytany, czy to niemieckie zaangażowanie akceptuje.