Zbigniew Kuźmiuk
W połowie czerwca w czasie sejmowej debaty dotyczącej uchwały w sprawie nielegalnej imigracji, w dyskusji głos zabierał także wicepremier i prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i zapowiedział, że w sytuacji próby „siłowego” narzucenia przez UE przyjmowania nielegalnych imigrantów, pod rygorem płacenia kar, konieczne jest przeprowadzenie w Polsce referendum w tej sprawie.
Na ostatnim posiedzeniu Sejmu dokonano zmian w prawie, pozwalających na przeprowadzenie takiego referendum razem w wyborami parlamentarnymi, co oznacza, że od strony prawnej, będzie to już możliwe.
Należy się spodziewać, że opozycyjna większość w Senacie, będzie jeszcze próbowała te zmiany zastopować, ale w Sejmie tego rodzaju senackie poprawki zapewne zostaną odrzucone.
Prezydent Andrzej Duda już wcześniej zapowiadał, że popiera ideę takiego referendum, więc wszystko wskazuje na to, że jeżeli trafi do niego ustawa pozwalająca na przeprowadzenie takiego referendum razem z wyborami parlamentarnymi, to bez zbędnej zwłoki taką ustawę podpisze.
Histeria opozycji i dziennikarzy
W tej sytuacji w internecie wręcz zaroiło się od wpisów polityków opozycji, a także wspierających dziennikarzy, że nie ma już powodu do organizacji referendum, ponieważ przyjęty przez Radę Unii Europejskiej projekt przepisów w zasadzie Polski nie dotyczy.
Co więcej, ich zdaniem, nie ma sensu pytać o zdanie Polaków w tej sprawie, bo przecież już z sondaży wiadomo, że większość z nich, jest przeciwna przyjmowaniu nielegalnych imigrantów.
Panika i histeria polityków opozycji i wspierających ich mediów, wyraźnie pokazuje, jak bardzo boją się oni referendum w sprawie unijnego mechanizmu przymusowego rozdziału imigrantów, bo po jego zarządzeniu w publicznej debacie, trzeba byłoby się wtedy jasno wypowiedzieć w tej sprawie.
Wady unijnego rozwiązania
Przypomnijmy, że w niedawnej debacie nad projektem uchwały w Sejmie, dotyczącej nielegalnej imigracji, większość zabierających głos krytykowała rozwiązania przyjęte przez Radę UE, przypominano, że podobne rozwiązanie przyjęte jeszcze w 2015 roku, zanim zostało prawnie zablokowane przez Polskę i pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej, okazało się niemożliwe do zrealizowania, ponieważ kraje próbujące przekazać nielegalnie do nich przybyłych imigrantów, nie były w stanie jednoznacznie ustalić ich tożsamości.
Także przedstawiciele klubów opozycyjnych bardzo mocno podkreślali wady tego rozwiązania, a w szczególności złamanie solidarności unijnej w tej sprawie, bardzo często zwracając uwagę, że w przypadku przyjmowania przez Polskę klasycznych uchodźców wojennych z Ukrainy, pomoc UE można oszacować na zaledwie ok. 100 euro na jedną przyjętą osobę, podczas gdy w przypadku nielegalnych imigrantów, UE oczekuje zapłacenia ok. 20 tys. euro, za każdego nie przyjętego imigranta przez dany kraj członkowski.
Głosowanie pokazało panikę
Jednak już głosowanie w sprawie tej uchwały, pokazało w jakiej panice jest w tej sprawie opozycja, otóż tylko klub Zjednoczonej Prawicy oraz Konfederacja, Kukiz15 i inne mniejsze koła, głosowały za, klub PSL i koło Hołowni wstrzymały się od głosu, ale posłowie Platformy i Lewicy, choć obecni na sali sejmowej, wyjęli karty do głosowania i nie wzięli udziału w głosowaniu.
A media wspierające Platformę wręcz wpadły w histerię, pojawiły się informacje (między innymi korespondentki RMF FM z Brukseli), że ten mechanizm przymusowego rozdziału imigrantów, Polski nie będzie dotyczył, ponieważ przyjęliśmy uchodźców wojennych z Ukrainy, by później napisać, że będziemy mogli zaledwie wnioskować do KE o takie zwolnienie.
Ba z przyjętych przez RUE przepisów wynika, że taki wniosek będzie analizowany w oparciu aż o 30 kryteriów, w tym także ocenę współpracy z Frontexem (agencją odpowiedzialną „za ochronę” unijnych granic), która już podczas ataku hybrydowego imigrantów wspieranych przez służby Putina i Łukaszenki, żądała od Polski przyjmowania tych wszystkich, którzy nielegalnie sforsowali granicę białorusko- polską.
Opozycja boi się wyniku referendum
Histeria opozycji w sprawie organizacji referendum dotyczącego nielegalnej imigracji narasta, ponieważ boi się ona jego wyniku, a przede wszystkim tego, że jego organizacja razem z wyborami parlamentarnymi, zapewni najprawdopodobniej ponad 50 proc. frekwencję, a więc jego wynik, będzie wiążący dla władz publicznych.
W tej sytuacji polski rząd zyska niezwykłej wagi argument w debacie nad ostatecznym kształtem unijnego rozporządzenia, która jak należy się spodziewać, będzie trwała przynajmniej do końca tego roku.