Zbigniew Kuźmiuk
Na jednym z portali społecznościowych, sam Donald Tusk, nie podając pracowni prowadzącej badania, zamieścił poparcie dla partii politycznych, według którego Platforma w zasadzie dogoniła Prawo i Sprawiedliwość.
To tzw. mijanka, która była zapowiadana przez wielu czołowych polityków Platformy, ale także dziennikarzy, takich jak Tomasz Lis , czy zwolenników, takich jak Roman Giertych, który parę tygodni temu przeobraził się w kandydata do Sejmu z list partii, którą tak dzielnie od wielu lat wspiera.
„Mijanka” miała nastąpić już kilka tygodni temu, ale teraz okazją do jej ogłoszenia, zdaniem liderów Platformy, powinny być skutki tzw. Marszu Miliona Serc, tyle tylko, że okazał się on frekwencyjną klapą, bo wzięła w nim udział zaledwie 1/10 przewidywanych uczestników.
Skoro więc nawet wspomniany marsz nie pomógł, to przecież od blisko 8 lat nie ma żadnych realnych podstaw do takiej mijanki, bo Platformie nie udało się przez ten długi okres opracować solidnego programu wyborczego, przy pomocy którego mogłaby przekonać do siebie nie tylko zwolenników ze swojej „bańki”, ale także wyborców innych partii, a przede wszystkim tych niezdecydowanych.
Mimo tego liderzy Platformy i zaprzyjaźnione z nimi media, zdecydowali się ją ogłosić, co oznacza, że wyczerpali już wszystkie inne pomysły, które mogły uruchomić dodatkowe emocje wśród swoich zwolenników w końcówce kampanii wyborczej.
Teraz jeszcze liczą, że udział ich guru Donalda Tuska w debacie wyborczej w Telewizji Polskiej, odmieni ich los, tyle tylko, że jeżeli taka debata, będzie miała merytoryczny charakter, to zostanie „zmieciony z planszy” przez premiera Morawieckiego, ponieważ jak się okazuje się z jego publicznych wypowiedzi, nie nauczył się niczego, ani przez 7- letnie premierowanie, ani przez 5-letnie kierowanie Radą Europejską.
Wspomniana „mijanka” na tyle rozpala wyobraźnię polityków Platformy ale i przedstawicieli potencjalnych koalicjantów, że snują plany budowania rządu i przymierzają się do stanowisk ministrów, ale także jak to oni określają, „sprzątania” po PiS-ie.
Sam Donald Tusk ma się tym razem zająć „wyczyszczeniem” telewizji publicznej, widać jak „zalazł mu za skórę” serial „Reset”, którego ponoć nie ogląda, pokazujący jak poświęca najżywotniejsze interesy Rzeczpospolitej, aby poprawić relacje z Rosją i w ten sposób wykonać zadanie zlecone mu przez Angelę Merkel.
Natomiast tym razem „porządek” w NBP, będzie rozbić kandydatka na ministra finansów Izabela Leszczyna, która wprawdzie nie proponuje usunięcia siłą prezesa NBP, tak jak to parę miesięcy temu zapowiedział Donald Tusk, ale chce go stawiać przed Trybunałem Stanu.
Z kolei jedna z posłanek Lewicy Agnieszka Dziemianowicz- Bąk, przymierza się do wielkich porządków w resorcie edukacji oczywiście pod swoim „światłym” kierownictwem, ba sam Szymon Hołownia z Trzeciej Drogi zapowiada, że pojawi się osobiście w koalicyjnym rządzie (w tej sytuacji musi się także znaleźć miejsce w rządzie dla drugiego lidera tej koalicji, Władysława Kosiniaka-Kamysza).
To oczywiście dobrze dla Zjednoczonej Prawicy, że liderzy partii opozycyjnych, w tym w szczególności Platformy, uwierzyli we własne zapowiedzi o „mijance”, mimo tego że w realu nie ma do tego podstaw.
To tylko potwierdza, jak są oderwani od rzeczywistości, uznają bowiem, że kłamstwa, które codziennie wygłaszają, były w stanie przekonać dużą cześć wyborców, do głosowania właśnie na opozycję.
Zwykli wyborcy jednak doceniają 8 lat rządów Zjednoczonej Prawicy zwłaszcza za poprawę poziomu ich życia i bezpieczeństwo, jakie ten rząd im zapewnia, o czym dowiaduje się z bezpośrednich spotkań i rozmów z nimi, prowadząc własną kampanię wyborczą zarówno w 200 tysięcznym Radomiu jak i miastach powiatowych, czy siedzibach gmin, radomskiego okręgu wyborczego.