Zbigniew Kuźmiuk
W niemieckich mediach, w tym przypadku na portalu Augsburger-allgemeine.de, ukazał się tekst, w którym autor zawarł przesłanie, że „Donald Tusk jest światełkiem nadziei w Polsce, ale szczególnie w Niemczech”.
Proniemiecki Tusk
To niby nic nowego, wszak od kiedy objął funkcję premiera w Polsce, a później dzięki poparciu kanclerz Angeli, także funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, niemieckie media pisały i mówiły o nim w samych superlatywach, a jego protektorka obdarzała go kolejnymi medalami.
Media w Niemczech posuwały się nawet do określeń, które splendoru Tuskowi nie przynosiły, choć podkreślały jak jest bardzo proniemiecki i jak jest gotowy spełniać oczekiwania ówczesnej kanclerz Angeli Merkel.
W 2014 roku kiedy ważyło się, czy obejmie funkcję szefa Komisji Europejskiej czy Rady Europejskiej, „Die Welt” napisał, że „jest łatwy w hodowli dla Merkel, w odróżnieniu od pewnego siebie Junckera”.
Rzeczywiście tak doskonale pokazywane w serialu „Reset”, jego działania jak premiera na rzecz poprawy stosunków z Rosją, kosztem poświęcenia polskich interesów, były realizowane na życzenie Niemiec, które rękami Polski uwiarygodniali Rosję w Europie, mimo tego, że w tym czasie pacyfikowała Czeczenię, a w 2008 roku napadła na Gruzję i zajęła jej dwa regiony: Abchazję i Osetię Południową.
Gdy został przewodniczącym Rady Europejskiej, także realizował przede wszystkim niemieckie interesy, zarówno w ramach forsowanej przez ten kraj na forum UE polityki energetycznej, klimatycznej, a także imigracyjnej.
Przymusił nawet rząd Ewy Kopacz, żeby ta zdradziła Grupę Wyszehradzką i zgodziła się na unijny pakt migracyjny w 2015 roku, a gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości zablokował jego realizację w 2016 roku, straszył Polskę karami finansowymi rzędu 220 tysięcy euro za każdego nie przyjętego nielegalnego imigranta.
Odesłany przez establishment brukselski do polskiej polityki
Gdy Tusk został wysłany przez establishment brukselski z powrotem do polskiej polityki, aby odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy, zaciągnął tam liczne zobowiązania, które musiałby spłacać, gdyby tę władzę udało mu się osiągnąć.
Unijni urzędnicy obawiają się bowiem, że jeżeli Zjednoczona Prawica wygra w Polsce wybory, to zablokowane zostaną prace nad nowym paktem imigracyjnym, nad przygotowywaną od wielu miesięcy wielką reformą Unii Europejskiej, czy też nie zostanie przyjęta nowelizacja wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027.
W sprawie paktu imigracyjnego, nazywanego obligatoryjną solidarnością, zaczynają się właśnie tzw. trilogi, czyli negocjacje Komisji, Parlamentu i Rady, a Polska i kilka innych krajów, które udało się zgromadzić, są tym rozwiązaniom zdecydowanie przeciwne.
Z kolei przygotowywana reforma UE, ma stworzyć scentralizowanego molocha z kolejnymi kompetencjami odebranymi państwom członkowskim, aż w 21 obszarach, a także pozbawionych prawa weta, z dominacją niemiecko-francuską.
W tej sprawie rząd Zjednoczonej Prawicy jest gotowy użyć veta, nawet gdyby przyszło zatrzymać tę tzw. reformę bez wsparcia innych krajów i to przyprawia o ból głowy brukselski establishment.
Także nowelizacja unijnego budżetu to zwiększenie jego wydatków aż o 66 mld euro, co Polskę kosztowałoby dodatkowo przynajmniej 2 mld euro, a chodzi miedzy innymi o przeznaczenie dodatkowych 19 mld euro na obsługę długu, z którego finansuje się krajowe plany odbudowy.
Zgaśmy to „światełko”
Polska jak wiadomo do tej pory nie otrzymała ani jednego euro ze swojego KPO, a miałaby się dodatkowo składać na obsługę pożyczonych pieniędzy, z których korzysta od blisko 2 lat już ponad 20 unijnych krajów.
A jest przecież jeszcze fundamentalnie ważna sprawa dla Niemiec, odszkodowania dla Polski za skutki II wojny światowej, opiewające na przynajmniej 1,5 biliona euro, rząd Prawa i Sprawiedliwości o nie walczy na arenie międzynarodowej, Tusk gdyby doszedł do władzy natychmiast by z nich zrezygnował.
Skoro niemieckie media otwarcie piszą, że Tusk jest dla nich światełkiem nadziei, to obowiązkiem propolsko nastawionych w wyborców, jest w nadchodzących wyborach to „światełko” zgasić.
Przytoczone powyżej twarde fakty dobitnie pokazują, że w Polsce po roku 1989, nie było bardziej proniemiecko nastawionego polityka jak Donald Tusk i choćby z tego powodu, Polacy nie powinni mu pozwolić wrócić do rządzenia naszym krajem.