Zbigniew Kuźmiuk
Szturm, wręcz inwazja nielegalnych imigrantów i dantejskie sceny na tej wyspie Lampedusa, pokazywane przez wszystkie telewizje i portale społecznościowe, spowodowały, że ten problem staje się centralnym także w kampanii wyborczej w Polsce.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości od momentu powstania jesienią 2015 roku, sprzeciwiał się unijnej polityce w tym zakresie, a przyjęte także za zgodą rządu Ewy Kopacz rozwiązania polegające na obligatoryjnym rozdziale imigrantów i wysokich finansowych karach dla krajów , które imigrantów nie chciały przyjmować, zablokował razem z pozostałymi krajami Grupy Wyszehradzkiej.
To także z tego powodu jest brutalnie zwalczany przez przewodniczącą Komisji Europejskiej, a także liderów głównych frakcji rządzących Parlamentem Europejskim, aby zapobiec gromadzeniu się wokół Polski innych krajów, dla których unijny obligatoryjny rozdział imigrantów, jest nie do przyjęcia.
Unijna polityka migracyjna
Przypomnijmy, że historia unijnej polityki imigracyjnej to pasmo potwornych błędów i ideologicznych posunięć, które w rezultacie doprowadziły do obecnej sytuacji, w której na terenie UE przebywa ponad 2 mln nielegalnych imigrantów, a jej granice są codzienne szturmowane przez kolejne setki i tysiące z reguły , młodych silnych mężczyzn.
Przypomnijmy także, że latem 2015 roku wobec tysięcy imigrantów przemieszczających się z Syrii i Libanu, ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel użyła zwrotu „herzlich willkommen” co oznaczało w praktyce złamanie prawa i otwarcie nie tylko granic niemieckich, ale wszystkich krajów UE leżących na tym szlaku.
Później było szybkie wypracowanie przez UE porozumienia z Turcją, która w zamian za 6 mld euro z unijnego budżetu, zdecydowała się zatrzymać kolejne fale migracyjne na swoim terytorium, ale także wypracowanie mechanizmu obligatoryjnego rozdziału imigrantów na wszystkie kraje członkowskie, na który zgodził się rząd Ewy Kopacz.
Po przegranych przez Platformę wyborach, rząd Prawa i Sprawiedliwości zablokował ten mechanizm, przy wsparciu pozostałych krajów Grupy Wyszehradzkiej, ale wtedy Donald Tusk jako przewodniczący Rady straszył, że można wprawdzie imigrantów nie przyjmować, ale będzie to kosztować ponad 200 tys. euro za każdego nieprzyjętego.
Koniec końców obligatoryjny mechanizm zamieniono na dobrowolny, w którym mogły uczestniczyć kraje, które wyraziły zainteresowanie, co więcej odstąpiono od obciążania karami, krajów w nim nie uczestniczących.
„Obligatoryjna solidarność”
Z takimi unijnymi regułami w sprawie imigrantów dotrwaliśmy do 2023 roku, kiedy KE na nowo zabrała się za regulacje i przygotowała wspomniany wyżej mechanizm, jakby to dziwnie nie brzmiało, „obligatoryjnej solidarności”.
Pozwala on wprawdzie nie przyjmować imigrantów przydzielonych danemu krajowi przy pomocy matematycznego algorytmu, ale taki kraj płaci 22 tys. euro za każdego nieprzyjętego do unijnego budżetu.
Większość parlamentarna ten mechanizm przyjęła (za głosowali europosłowie PO i Lewicy, europosłowie PSL-u wyjęli karty do głosowania, przeciw byli europosłowie PiS), zgodziła się także na ten mechanizm większość krajów, Polska i jeszcze kilka innych krajów, go oprotestowały.
Teraz będą trwały negocjacje pomiędzy Radą i Parlamentem, ostateczny jego kształt wyłoni się późną jesienią, ale referendum w tej sprawie w Polsce może tutaj wiele zmienić, jeżeli okaże się, że jest ono dla rządu wiążące (frekwencja przekroczy 50%).
PO namawia do bojkotu referendum
W tej sytuacji Platforma robi wszystko, aby ten wynik nie był wiążący i dlatego otwarcie namawia do bojkotu referendum, a jej przywódca Donald Tusk, posunął się nawet do absurdalnej zapowiedzi „unieważnienia jego wyników”.
Także próba wykorzystania sprawy nieprawidłowości przy wydaniu 286 wiz pracowniczych, jak precyzyjnie podała prokuratura, do straszenia opinii publicznej, że przy ich pomocy do Polski wjechało setki tysięcy imigrantów, jest próbą odwrócenia uwagi od swojej odpowiedzialności za otwartą na nielegalnych imigrantów politykę unijną.
Donald Tusk najpierw jako premier wspierał wszystkie pomysły Angeli Merkel, później jako szef Rady Europejskiej wykonywał wszystkie niemieckie pomysły w tym zakresie i przymuszał rząd Ewy Kopacz do ich popierania, a po zmianie rządu w Polsce, zajmował się jego straszeniem karami rzędu 220 tysięcy euro za jednego nieprzyjętego imigranta.
Teraz dosłownie ucieka przed odpowiedzią na referendalne pytanie w sprawie zgody na unijny obligatoryjny system rozdziału imigrantów i jednocześnie dowodzi chórem polityków i mediów ich wspierających, aby zagłuszyć swoją odpowiedzialność za ten stan rzeczy „dmuchaną” aferą wizową.
Polacy nie dadzą się na to nabrać, zdają sobie sprawę z powagi sytuacji w krajach Europy Zachodniej, spowodowaną niekontrolowanym napływem nielegalnych imigrantów i dlatego wezmą udział nie tylko w wyborach, ale także w referendum, aby odpowiedzieć na 4 jego pytania, 4 razy NIE.