Ryszard Czarnecki
W najbliższą niedzielę upływa 84 rocznica najazdu komunistycznej Rosji na państwo polskie. Z tej okazji warto przypomnieć pewne fakty, ale też oddać hołd naszym rodakom mordowanym, torturowanym, zsyłanym na „nieludzką ziemię” (by użyć tytułu legendarnej książki Józefa Czapskiego), tylko dlatego, że byli Polakami.
Polski historyk Aleksander Bregman w tytule swojej książki o Związku Sowieckim „Najlepszy sojusznik Hitlera” świetnie oddał istotę rzeczy. Negocjacje, które poprzedziły IV rozbiór Polski między „czerwoną Rosją” (by użyć tu tytułu książki innego polskiego historyka Jana Kucharzewskiego), a brunatnymi Niemcami przyniosły Moskwie zdobycze terytorialne, a Berlinowi pewność, że ZSRS nie zaatakuje III Rzeszy od tyłu, w czasie ekspansji „narodu panów” na Zachód.
Charakterystyczne, że przez wiele dziesiątków lat, w okresie PRL-u, ale też nawet w okresie III RP, łatwiej było znaleźć kompleksowe dane o polskich stratach podczas II wojny światowej spowodowanych przez Niemców, niż tych, które były dziełem Sowietów. Była w tym świadoma polityka władz niesuwerennej PRL, ale też bezmyślność i „grzech zaniechania” przynajmniej w okresie niektórych rządów w ostatnich przeszło trzech dekadach.
Nie wyrównane i niepoliczone straty Polski w wyniku agresji „czerwonej Rosji”
Znamienne, że powołane dekretem PKWN z dnia 27 września 1944 (Dziennik Urzędowy RP nr 7 poz. 30) Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów ustalało i szacowało jedynie zbrodnie „niemiecko-faszystowskie”, jak je określano. Tym zajmowały się Inspektoraty Szkód Wojennych w każdym urzędzie wojewódzkim oraz Referaty Szkód Wojennych w każdym starostwie i w każdej gminnej lub miejskiej Radzie Narodowej. Szkody niemieckie w dużym stopniu zostały skatalogowane, zarówno tuż po wojnie, jak i później, np. na terenie Warszawy z inicjatywy śp. prezydenta stolicy profesora Lecha Kaczyńskiego. Tymczasem dane o stratach zadanych Polsce przez Związek Sowiecki są skromniejsze. A przecież dotyczyły one zarówno okresu od 17 września 1939 do trzeciej dekady czerwca 1941 na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej oraz ponownie po 2 stycznia 1944, kiedy armia sowiecka przekroczyła, tym razem nie w sojuszu z Niemcami Hitlera, granice II Rzeczypospolitej. Objęły one również także straty wynikłe z okupacji ziem polskich po zakończeniu II wojny światowej, w tym wywóz na wielką skalę majątku ruchomego zwłaszcza zakładów przemysłowych, fabryk, kopalni, hut i to nie tylko na terenach, które weszły w skład polskiej państwowości po II wojnie światowej, ale też z terenów, które były określane jako „rdzennie polskie”.
Pochód (czy inwazja?) rosyjsko-francuska
Wróćmy jednak do pierwszych dni i tygodni sowieckiej okupacji – wtedy jeszcze „tylko” Kresów Wschodnich RP. Ten okres w historiografii sowieckiej był określany jako „wyzwoleńczy pochód Armii Czerwonej”. Dzisiejsza historiografia rosyjska określa to nieco inaczej: jako „sowiecka inwazja na Polskę” albo częściej „polski pochód Armii Czerwonej”. „Czerwona Rosja” zajęła wówczas województwo tarnopolskie, stanisławowskie, wołyńskie, poleskie, nowogródzkie, wieleńskie, białostockie, a także część województwa lwowskiego z jego stolicą i część województwa lubelskiego. Jednak to, co stało się we wrześniu 1939, owo „wbicie noża w plecy” Rzeczypospolitej było konsekwencją wcześniejszych przygotowań polityczno-dyplomatycznych ze strony obu państw, które IV rozbiorem Polski kontynuowały tradycję trzech rozbiorów Polski z lat 1772-1795 dokonanych przez Prusy i carską Rosję (raz przy udziale Cesarstwa Austriackiego). Sowiecka Rosja wiedziała niemal rok przed napaścią Niemiec na Polskę i rozpoczęciem II wojny światowej, co chce osiągnąć. Jak bardzo szczerze powiedział wiceminister spraw zagranicznych ZSRS Władimir Potiomkin w rozmowie z ambasadorem Francji w Moskwie Robertem Coulondre: „Nie widzę dla nas innego wyjścia, aniżeli IV rozbiór Polski”. Mało znany jest fakt zbliżenia sowiecko-francuskiego w czasie poprzedzającym bezpośrednią agresję III Rzeszy na Polskę. Oto w sierpniu 1939, w czasie sekretnych rozmów w Moskwie, przedstawiciele Francji zgodzili się na wkroczenie na terytorium II RP wojsk sowieckich. W tym kontekście należy widzieć także wyjątkowa opieszałość Francuzów w czasie „drole guerre”, czyli „dziwnej wojny”, jaka miała miejsce po oficjalnym wypowiedzeniu przez Paryż i Londyn wojny Niemcom Hitlera.
Francja była tu prekursorem, bo przecież 1943 roku w Teheranie nasi „sojusznicy” : USA Franklina Delano Roosevelta i Wielka Brytania Winstona Churchilla, zgodziły się na podział Polski i zajęcie połowy naszego terytorium przez Sowiety. Zostało to potwierdzone na kolejnych spotkaniach z udziałem przywódców ZSRS, USA i Wielkiej Brytanii w lutym 1945 w Jałcie i w lipcu-sierpniu 1945 w Poczdamie.
ZSRS wobec Polski czyli wywózki, deportacje, masowe morderstwa…
Przejdźmy do strat. Pierwsze ,jeszcze sporadyczne, wywózki Polaków „na Syberię”, przy czym w praktyce oznaczało to także Azję sowiecką, miały miejsce późną jesienią 1939 roku. Do masowych deportacji doszło natomiast w lutym 1940. Wywieziono około 140 tysięcy naszych rodaków, głównie, choć nie tylko tych, którzy stanowili kręgosłup państwa polskiego na Kresach Wschodnich RP: osadników wojskowych, urzędników, leśników i kolejarzy oraz ich rodziny. W kwietniu 1940 wywieziono dalsze 60 tysięcy Polaków. Trzecia fala deportacji to okres między majem a lipcem 1940. Objęła ona 80 tysięcy naszych rodaków, przy czym byli to w dużej mierze Polacy, którzy uciekali przed Niemcami z Polski zachodniej i centralnej. Wreszcie ostatnia, czwarta deportacja odbyła się rok później, w okresie maj-czerwiec 1941 i dotknęła około 40 tysięcy Polaków. W sumie „zsyłka na Sybir”, jak określano takie wywózki w XIX wieku ,stosowane wówczas wobec uczestników powstań narodowych objęła podczas sowieckiej okupacji przeszło 330 tysięcy(sic!) Polaków. Co dziesiąta osoba, według szacunków, bo dokładna statystyka jest niemożliwa do ustalenia, w czasie tych wywózek zmarła. Głównie były to osoby z dwóch najbardziej narażonych grup czyli dzieci oraz osoby starsze. Ale przecież obok tych sowieckich deportacji miała miejsce gigantyczna zbrodnia w Katyniu, ale też zbrodnie masowych morderstw Polaków w Bykowni i Kuropatach.
Warto wspomnieć jeszcze o tych naszych rodakach, o których mówimy najmniej, a którzy ginęli… wcieleni do Armii Czerwonej podczas wojny z Finlandią, a potem wojny z dotychczasowym sojusznikiem, czyli Niemcami. Sowiecki obowiązkowy pobór objął ,uwaga,150 tysięcy Polaków.
Do tej zbrodniczej statystyki doszły morderstwa, nieraz masowe, popełniane przez Sowietów po ponownym wejściu na teren Rzeczypospolitej, czyli począwszy od roku 1944. Masowe mordy na Polakach miały także miejsce po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku – ich swoistym tragicznym symbolem była Obława Augustowska. W historiografii ten ciąg zbrodni na naszych rodakach ma swój termin „dopalanie Kresów”.
Na koniec słowo o nigdy niezrekompensowanych stratach terytorialnych. Polska utraciła na rzecz ZSRS aż 45% terytorium II Rzeczypospolitej, a więc niemal połowę. Dzisiejsze państwo polskie jest, warto to przypomnieć, mniejsze o blisko 20 procent od terytorium II RP. Czas na wyrównanie rachunków.