Ryszard Czarnecki
W parlamencie francuskim – Zgromadzeniu Narodowym działa spec- komisja do zbadania wpływów Rosji w tym kraju, w tym wśród polityków. Wzywa na przesłuchania nie tylko byłych, ale także obecnych parlamentarzystów. To jakoś nie przeszkadzało ani Brukseli, ani Waszyngtonowi ,skądinąd permanentnie ruganego przez Macrona. Czyżby skądinąd to był pomysł na Amerykanów, a zwłaszcza ich ambasadorów? Nie słyszałem, aby ambasador USA w Paryżu wtrącał się w wewnętrzne sprawy tego kraju. Ambasador Brzezinski uważa, że jemu wolno więcej?
W Parlamencie Europejskim działa spec-komisja ds „ingerencji zewnętrznych w procesy demokratyczne w UE” i krajach członkowskich Unii. Chodzi w dużej mierze o Rosję (choć żeby było jasne: nie tylko o Rosję). Na temat tej komisji mogę opowiedzieć wiele, bo jestem jej członkiem, a nawet jej koordynatorem za ramienia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Muszę przyznać, że na szeregu jej posiedzeniach czułem się niczym na sensacyjnym filmie: informacje o kupowaniu wpływów politycznych w różnych państwach na paru kontynentach ,nawet z określonym „cennikiem” za te usługi były porażające. Jednak również i ta komisja nie budziła żadnych negatywnych emocji i gniewnych reakcji Komisji Europejskiej ,w tym belgijskiego komisarza Didiera Reyndersa. Skądinąd pamiętam – to przekleństwo dobrej pamięci! – jak ów komisarz miał duże trudności z zaaprobowaniem jego kandydatury przez Parlament Europejski, bo był oskarżany przez prokuraturę swojego kraju w aferze korupcyjnej (w czasach gdy był ministrem spraw zagranicznych Królestwa Belgii zbudowano za nieproporcjonalnie duże pieniądze ambasadę tego państwa w jednym z krajów afrykańskich). Byłoby dobrze, gdyby pan komisarz może jednak w tej sytuacji bardziej powściągliwie uczył innych praworządności .
W tej rubryce nie piszę – podkreślam raz jeszcze – nic o sprawach krajowych. Pokazałem tym razem tylko szerszy międzynarodowy kontekst struktur parlamentarnych badających w Europie wpływy Rosji…