Zbigniew Kuźmiuk
Po przyjęciu w połowie czerwca przez Radę Unii Europejskiej (w tym przypadku ministrów spraw wewnętrznych), nowego systemu relokacji imigrantów przy sprzeciwie Polski i Węgier, czołowi politycy Platformy z Tuskiem na czele i wspierające ich media, zaczęli na wyścigi tłumaczyć, że tak naprawdę nie dotyczy on Polski, bo przecież przyjęliśmy miliony uchodźców wojennych z Ukrainy.
Przy okazji „odsądzono od czci i wiary” rząd Zjednoczonej Prawicy, który ich zdaniem, znowu sobie nie poradził, bo przecież sąsiednie Czechy już wynegocjowały, że w związku z przyjmowaniem Ukraińców, ten kraj nie będzie uczestniczył w relokacji imigrantów.
Tyle tylko, że to ordynarne kłamstwo, w tym nowym mechanizmie jest wprawdzie możliwość wystąpienia do Komisji Europejskiej z wnioskiem o zwolnienie z udziału w jakieś „transzy” rozdziału imigrantów, ale nie ma wcale pewności, że takie zwolnienie, nawet o charakterze jednorazowym, dany kraj uzyska.
Co wynika z przepisów?
Co więcej z przyjętych przez RUE przepisów wynika, że taki wniosek będzie analizowany w oparciu aż o 30 kryteriów, w tym także ocenę współpracy z Frontexem (agencją odpowiedzialną „za ochronę” unijnych granic), która już podczas ataku hybrydowego imigrantów wspieranych przez służby Putina i Łukaszenki, żądała od Polski przyjmowania tych wszystkich, którzy nielegalnie sforsowali granicę białorusko- polską, a ponieważ Polska tego nie robiła, do Brukseli, popłynęły skargi na nasz kraj.
Gdy już politycy Platformy „nawytrząsali się” nad rządem Zjednoczonej Prawicy, jak to znowu sobie nie poradził w Brukseli, co więcej robią problem z paktu migracyjnego w sytuacji kiedy on Polski nie dotyczy, w Bundestagu wyszedł kanclerz Olaf Scholz, „cały na biało” i powiedział, że to dobre rozwiązanie, bo służy interesom Niemiec.
Scholz stwierdził wprost, że „pakt migracyjny to nowy i sprawiedliwy system, który odciąży Niemcy, ponieważ do tej pory byliśmy głównym celem w dużej mierze niekontrolowanej migracji wewnętrznej w strefie Schengen”.
Dodał także, że jeżeli nawet Parlament Europejski, zaproponuje zmiany do tego systemu przyjętego przez RUE, to trzeba wypracować z nim kompromis, tak aby przyjąć te rozwiązania przed wyborami europejskimi w następnym roku, a więc najdalej do marca -kwietnia 2024 roku.
Od początku kiedy prezydencja szwedzka wniosła na agendę RUE, projekt nowelizacji dwóch unijnych rozporządzeń dotyczących migracji, było jasne, że stoją za tym Niemcy i to oni chcą jak najszybszego przyjęcia nowego systemu relokacji imigrantów.
Co więcej reakcja niemieckich mediów na ten nowy pakt migracyjny, nie pozostawiała żadnych wątpliwości, „Die Welt”, czy „Sueddeutsche Zeitung”, napisały wprost o zwycięstwie Niemiec i stwierdziły, że wreszcie temu krajowi, dzięki nowemu mechanizmowi, uda się przekazać część imigrantów do innych unijnych krajów.
Co więcej, media te zaatakowały sprzeciw Polski twierdząc, że nie rozumie ona wartości europejskich, skoro sprzeciwia przyjmowaniu ludzi, którzy już przybyli do Europy i potrzebują pomocy.
Scholz utożsamia interes Europy z interesem Niemiec
Teraz jeszcze kanclerz Scholz wyłożył „kawę na ławę”. Jego zdaniem, co jest dobre dla Niemiec, leży także w interesie Europy, choć przecież nie ulega wątpliwości, że w tej sprawie nie tylko złamano unijne Traktaty, ale także wcześniejsze jednomyślne konkluzje Rady Europejskiej.
Zdecydowany sprzeciw Polski w tej sprawie, wynikał z jednej strony z faktu, że ta decyzja RUE jest sprzeczna z zapisami traktatowymi (art 79 ust.5 TUE), a drugiej, z tego, że zgodnie konkluzjami szczytu RE z 26.06.2018 sformułowanymi w pkt. 6, że przyszłe relokacje miały mieć charakter dobrowolny.
W tej sytuacji zapowiedziane w przez wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego referendum w sprawie przyjmowania imigrantów, powinno odbyć się jeszcze tej jesieni, aby rząd miał twarde argumenty w czekającej nas debacie w tej sprawie na forum instytucji unijnych, która będzie trwała przynajmniej do wiosny przyszłego roku.