Ryszard Czarnecki
Sytuacja na Bliskim Wschodzie może mieć długofalowe konsekwencje nie tylko – na co zwracałem już uwagę publicznie – dla polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych Ameryki i wojny w Europie Wschodniej, ale również dla całego świata arabskiego, a także bardzo licznej społeczności muzułmańskiej w krajach członkowskich UE w Europie Zachodniej (i nie tylko zresztą państwach UE, bo nie zapominajmy o Wielkiej Brytanii, Szwajcarii czy Norwegii).
Ewidentnie widać, że w związku z wojną Izraela z Palestyną (Palestyńczykami) następuje na świecie, zwłaszcza na szeroko rozumianym Zachodzie, fala solidarności z Izraelem, ale jednocześnie scementowanie świata arabskiego- czy szerzej : muzułmańskiego, bo przecież te pojęcia nie są tożsame. To drugie do ataku Hamasu na Izrael i izraelskiego kontrataku wydawało się niemożliwe, bo następowała wyraźna odwilż w relacjach między częścią kluczowych państw Zatoki Perskiej a Państwem Izrael. Świadczyło o tym sensacyjne dla wielu nawiązanie relacji dyplomatycznych między Arabią Saudyjską a Izraelem, a także odprężenie, „appeasement” między Tel Avivem i paroma innymi krajami z Półwyspu Arabskiego. Teraz porozumienie państwa dynastii Saudów i Izraela zostało zamrożone.
Ostatnio odnotowałem wypowiedź libańskiej dziennikarki – muzułmanki, ale liberalnej i chodzącej bez chusty na głowie, co w wielu środowiskach islamskich na Bliskim Wschodzie jest przyjmowane bardzo źle, która jednoznacznie w mediach opowiadała się za… zaatakowaniem Izraela przez kraje arabskie. Na pewno nie powiedziałaby tego przed rozpoczęciem wojny izraelsko-palestyńskiej. Z drugiej strony mamy demonstracje w aglomeracjach Europy Zachodniej, gdzie tamtejsi muzułmanie jednoznacznie pokazują solidarność z Palestyńczykami.
Mamy zatem do czynienia z jednej strony z zastopowaniem – jeśli nie ostatecznym, to na pewno na dłuższy czas – bardzo konsekwentnej, przez lata dość skutecznej polityki Tel Avivu, aby dzielić państwa arabskie i rozbijać deklarowaną oficjalnie jedność świata arabskiego. Ta polityka stała się teraz passe. Z drugiej strony następuje radykalizacja wspólnot muzułmańskich w Europie Zachodniej. To długofalowo może dezintegrować państwa zachodnie, ale także ze względu na fakt wzrastającej liczby muzułmańskich wyborców może coraz bardziej wpływać na politykę zagraniczną państw skandynawskich, Beneluxu czy Francji wobec Palestyny i Izraela: standardowe popieranie Tel Avivu może być teraz znacznie bardziej utrudnione.
Na naszych oczach „przemija postać świata”…