Ryszard Czarnecki
Po raz pierwszy tak spektakularnie ujawniły się ostre różnice po stronie ukraińskiej. Przedtem podział był prosty: patrioci, nawet jeśli w większości mówiący po rosyjsku i kolaboranci, którzy chcieli być namiestnikami Kremla na ukraińskich ziemiach. Jednak oskarżenie dowódców pułku Azow wobec rządu w Kijowie zmieniło tę sytuację. Słowa te padły z ust ludzi, dla których mogą to być ostatnie godziny czy dni życia. Wtedy nie rzuca się słów na wiatr. Obrońcy Mariupola mają poczucie, że Kijów zostawił ich samym sobie, na pastwę losu. Pytani: czy oskarżenia te są słuszne? Czy w obecnej sytuacji militarnej prezydent Zełenski i premier Szmyhal mogli zrobić więcej? Czy wybrali słuszne priorytety obrony? Czy może trzeba było czegoś bronić bardziej, a coś poświęcić? Czy poświęcono Mariupol? Tego nie wiemy. I odradzam, aby w Polsce szukano odpowiedzi na te jakże niełatwe pytania. To wewnętrzna sprawa Ukrainy. Będziemy ją wspierać – w dobrze pojętym własnym interesie – obojętnie od tego bolesnego konfliktu.