Zbigniew Kuźmiuk
Podczas spotkania z wyborcami Stargardzie w województwie zachodniopomorskim, przewodniczący Platformy Donald Tusk na tyle zradykalizował swoje poglądy, że stwierdził, że po wygranych wyborach, „nie będą potrzebne długie procesy legislacyjne”, żeby dokonać zmian w sądownictwie.
Jak dalej wyjaśnił „wystarczy kilku odważnych ludzi, którzy wyproszą panie i panów, którzy nielegalnie zajmują miejsca i wyprowadzi się ich z budynków, po prostu”.
Tusk widzi rozwiązania siłowe także w innych dziedzinach niż sądownictwo, jego zdaniem „nie trzeba ani jednej, ani stu ustaw”, trzeba będzie szybko działać, żeby przywrócić poprzedni stan rzeczy, w domyśle sprzed rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Człowiek, który jeszcze niedawno odmieniał „praworządność” przez wszystkie przypadki i wręcz fizycznie cierpiał w związku z jego zdaniem, brakiem praworządności w Polsce, nagle zmienił poglądy i sugeruje, że gdy będzie znowu rządził, pozwoli na „rozwiązania siłowe” wobec oponentów politycznych.
Jak widać Tusk bierze przykład ze swojego „mentora” Lecha Wałęsy, który jak przystało na laureata pokojowej nagrody Nobla, podczas rządów PO-PSL chciał w 2012 roku pałować protestujących członków związku zawodowego „Solidarność” i samego przewodniczącego związku Piotra Dudę, w związku z protestami pod Sejmem w sprawie podniesienia wieku emerytalnego.
A już w 2016 roku kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość Wałęsa twierdził, że prospołeczny program (między innymi program Rodzina 500 plus), nie jest możliwy do realizacji kiedy jak to określił „przestanie działać populizm, wtedy wasz koniec i to koniec albo demokratyczny, przez referendum, poddajecie się, albo po prostu będziecie z okien wyskakiwać”.
Po tego rodzaju wypowiedziach, Platforma przestała zapraszać Wałęsę na swoje konwencje, obawiając się, że w ten sposób zniechęca do niej wyborców politycznego środka, którzy nie akceptują radykalizmu.
Tusk wprawdzie próbuje kontynuować objazd po kraju i spotykać się z wyborcami ale w związku z tym, że Platforma nie ma żadnego programu wyborczego, próbuje zainteresować słuchaczy, tego rodzaju radykalnymi zapowiedziami.
Wprawdzie Platforma co jakiś czas ogłasza jakieś zapowiedzi programowe ale są one tak nierealistyczne, że powodują oburzenie wspierających ją ekspertów, a nawet dziennikarzy i mediów.
Tak było z zapowiedzią wprowadzenia po wygranych przez Platformę wyborach, 20% podwyżki płac dla wszystkich pracowników sfery budżetowej, co jak szybko szacowano, kosztowałoby przynajmniej 30 mld zł rocznie.
Głos w tej sprawie zabrał nawet prof. Leszek Balcerowicz, często występujący obok Donalda Tuska na różnego rodzaju wiecach i zapytał kandydatkę na ministra finansów w rządzie Platformy, a nawet na premiera, skąd na to pieniądze?
Odpowiedziała obcesowo, że jej zadaniem jest przygotowanie pomysłów programowych, które pozwolą Platformie wygrać wybory, więc na pytania dotyczące skąd na to pieniądze, nie będzie odpowiadać.
Wprawdzie nic nie wskazuje na to, że Tusk będzie rządził po najbliższych wyborach w 2023 roku, ale tego rodzaju wypowiedzi w ustach przewodniczącego ciągle największej partii opozycyjnej w Polsce, powinny jednak niepokoić.
Bo jeżeli sugeruje on, że można przy pomocy „bojówek” dokonać zmian w sądownictwie, to dlaczego tak spektakularnej metody nie zastosować w innych dziedzinach życia, żeby doprowadzić do takiego stanu, jak to określiła na jednym z wieców opozycji w 2017 roku znana reżyser Agnieszka Holland „żeby było tak jak było”.
I proponuje to człowiek, który przez 7 lat był premierem, przez kolejne 5 lat przewodniczącym Rady Europejskiej, a teraz przewodniczący dużej europejskiej partii EPL, który za praworządność „dałby się wręcz pokroić”.