Państwa i narody, które chcą budować swoją siłę, prestiż i przyszłość muszą pamiętać i doceniać swoje najwybitniejsze jednostki. Osoby, które poświeciły swoje życie i siły dobru Ojczyzny powinny usłyszeć słowa: dziękujemy, jesteśmy wdzięczni za dzieło Waszego życia. Dlatego, ogromnie ucieszyła mnie wiadomość, że Mirosław Chojecki, Antoni Macierewicz i Piotr Naimski zostali odznaczenie Przez Prezydenta Andrzeja Dudę Orderami Orła Białego.
Dwóch odznaczonych znam osobiście, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. W tej ważnej chwili pozwolę sobie na osobistą refleksję.
Antoniego Macierewicza poznałem w obozie internowanych w Iławie. Trafiłem tam w maju 1982. Miałem wówczas 22 lata i byłem studentem i działaczem Niezależnego Zrzeszenie Studentów. Zdążyłem się na tyle „wyedukować”, aby wiedzieć, w jakim znalazłem się towarzystwie.
W czasie, kiedy trafiłem do obozu internowania, rygor w nim już znacznie złagodniał. Można było poruszać się między celami, a na spacerniaku spędzać długie godziny. Pogoda była piękna w maju i znacznie przyjemniej było siedzieć na zewnątrz niż „pod celą“. Nic więc dziwnego, że w czasie pierwszej wizyty na spacerniaku koledzy z Olsztyna pokazali mi najbardziej znanych internowanych. Wśród nich był Antonii Macierewicz. Wówczas był dla mnie postacią z innej planety. Opozycja antykomunistyczna, KOR, harcerstwo, już wtedy człowiek-legenda. W więzieniu na bok idą konwenanse, skraca się dystans między ludźmi. Mogłem więc kilka razy z nim porozmawiać i go posłuchać.
Szczególnie zapamiętałem jedno zdarzenie. Kiedy prowadzony przez funkcjonariusza wracałem z widzenia, przechodziłem przez specjalną salę. Był w niej Antoni i dwóch strażników. Na stole leżało to, co zawsze znajduje się w paczce, którą rodzina przekazuje bliskim do więzienia: żywność, lekarstwa, ubranie, środki higieny – zwykłe rzeczy niezbędne do normalnego codziennego życia. Strażnicy starannie oglądali przekazane rzeczy, rozpakowywali wszystko. A czego nie mogli otworzyć – np. tubkę pasty do zębów – obmacywali, czy aby czegoś tam nie schowano.
W tamtym czasie z praktycznego punktu widzenia było to już zupełnie bez sensu. Więzienne mury, mimo że koszmarnie grube, dla specjalnych przesyłek w obie strony – były już dziurawe. Co miało przedostać się, to się przedostawało. A zatem „kipisz” paczki Antoniego nie miało zupełnie sensu. Prawdziwym celem przeszukania była represja, poniżenie, zaznaczenie, że wszystko jest pod kontrolą, a internowani są zrównani z więźniami kryminalnymi. Taka była logika komunistycznego reżimu, który jeśli nie potrafił już bez użycia siły poradzić sobie z ludźmi Solidarności i ówczesnej opozycji demokratycznej, chciał im choćby dokuczyć i ich upokorzyć. Całej operacji Antoni przyglądał się z anielskim spokojem. Zdałem sobie sprawę, że dla reżimu był więźniem szczególnego znaczenia.
Piotra Naimskiego tak na dobre poznałem w Sejmie. Prawo i Sprawiedliwość było wówczas w opozycji, więc było więcej czasu na rozmowy i twórcze dyskusje. Któregoś dnia byłem w klubie parlamentarnym, zajęty jakimiś sprawami. Do pokoju wszedł Piotr i szybko zasiadł do komputera:
– Cześć co słychać? – zapytałem.
– Mam przygotować wystąpienie o projekcie ustawy – odpowiedział.
– Ile masz czasu? – dopytałem.
– Piętnaście minut. To dużo – uśmiechnął się szeroko.
Potem miał wspaniałe wystąpienie na sali plenarnej.
Jak potrafi być nieustępliwy, kiedy jest przekonany do swoich racji, zobaczyłem w czasie wizyty na Węgrzech: w czasie oficjalnej kolacji w węgierskimi parlamentarzystami, na czele z wiceprzewodniczącym węgierskiego parlamentu. Po oficjalnych powitaniach i wypełnieniu protokołu dyplomatycznego rozpoczęły się konkretne rozmowy. Bardzo szybko doszliśmy do tematów energetycznych. Było to dziesięć lat temu, kiedy mało kto traktował ten temat jako kluczowy. Piotr twardo dopytywał Węgrów, dlaczego, modernizują i chcą rozbudowywać swoją jedyną elektrownię atomową w Paks, przy rosyjskiej współpracy i technologii. Węgrzy tłumaczyli się względami technicznymi, ale Piotr przebijał ich znajomością technologii. Na dodatek stale przypominał o fatalnych konsekwencjach strategicznych i politycznych tych decyzji. Mimo że podawano wspaniałe węgierskie wina (Piotr pił je wstrzemięźliwie) dyskusja przeciągnęła się do późnego wieczora, ale zbliżenia stanowisk nie osiągnięto.
Następnego dnia, przy śniadaniu, po grzecznościowych pytaniach (Jak się spało?), Piotr przywołał temat elektrowni w Paks i rosyjskiej w niej obecności. Ponownie mimo długiej dyskusji, tym razem ani kawa, ani herbata, też nie pomogły w dojściu do wspólnych wniosków. Było serdecznie, miło, po przyjacielsku, ale w zasadniczej sprawie zgody nie było.
Można to traktować jako wspaniałą lekcję dyplomacji, w której nad chwilowy splendor, poprawność polityczną i pozorne zrozumienie drugiej strony przedkłada się polską rację stanu i myślenie strategiczne.
Chwała Prezydentowi Andrzejowi Dudzie za uhonorowanie tych trzech wielkich Polaków.
Opozycja po raz kolejny dała popis politycznego zacietrzewienia i ludzkiej małości. Szczególna krytyka spadła na Antoniego Macierewicza. Żenujące jest to, że odzywają się ludzie, których zasługi dla wolnej suwerennej Polski można opisać tekstem piosenki Lady Pank – „mniej niż zero”.
W Polsce walka nadal toczy się nie o szczegóły, nie o akcenty i małe zwroty. Toczy się o sprawy zasadnicze: czy będziemy wolnym narodem żyjącym w suwerennym i silnym państwie.
Dziękuję Panom Kawalerom Orderu Orła Białego: Mirosławowi Chojeckiemu, Antoniemu Macierewiczowi, Piotrowi Naimskiemu, że tak pięknie służyli i służą Polsce.
Jerzy Szmit
Polski polityk, publicysta, samorządowiec, były marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, senator VI kadencji, poseł na Sejm VII kadencji. Prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego.