Zbigniew Kuźmiuk
W poprzednim tygodniu przewodniczący Donald Tusk odbył kilka spotkań na Śląsku, na jednym z nich zabrał głos kibic Ruchu Chorzów i zapytał o budowę nowego stadionu dla tego klubu, do czego zobowiązał się prezydent tego miasta, wywodzący się z Platformy.
Obietnice bez pokrycia
Tusk odpowiedział, że skoro takie zobowiązanie padło w samorządowej kampanii wyborczej powinno zostać zrealizowane, po czym wspomniany kibic zaprosił przewodniczącego Platformy na wieczorne oglądanie meczu Polska-Czechy.
Tusk przyjął zaproszenie, wieczorem pojawił się w mieszkaniu kibica, przywiózł piłki dla jego dwóch synów i nawet grał z nimi w korytarzu, co skrzętnie zostało sfilmowane i umieszczone w internecie przez ekipę mu towarzyszącą.
Tusk poinformował także pana Sławomira, kibica Ruchu Chorzów, że stadion powstanie, stwierdził, że rozmawiał na ten temat z prezydentem tego miasta i ten go zapewnił, że inwestycja będzie realizowana.
Jednak po wyjeździe Tuska ze Śląska, prezydent miasta poinformował, że inwestycja nie będzie realizowana, na co pan Sławomir pojechał aż do Strzelec Opolskich na kolejne spotkanie z Tuskiem, gdzie znowu zaczął upominać się o wspomnianą inwestycję w Chorzowie.
Tusk przerwał mu wypowiedź, odebrał głos, mówił, że „tu są inne problemy i że jego cierpliwość dla Pana Sławomira i jego problemów się skończyła”, potraktował wręcz obcesowo człowieka, u którego kilka dni wcześniej był w domu.
Rozżalony pan Sławomir poinformował publicznie, że „czuje się wykorzystany i upokorzony”, a jego mały syn, który dostał w prezencie piłkę nożną od Donalda Tuska, po tym, co się stało, już jej nie chce.
Niewygodne pytania
Historia z Panem Sławomirem, kibicem Ruchu Chorzów, dobitnie pokazuje, że przewodniczący Tusk ni ema serca do zwykłych ludzi, a otwarte spotkania z wyborcami są dla niego wręcz katorgą, którą ledwie wytrzymuje.
Widać to wyraźnie w sytuacjach, kiedy padają na tych spotkaniach „kłopotliwe” pytania dotyczące rządów PO-PSL i jego premierowania, czy też sprawowania przez niego przez 5 lat funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej.
Coraz częściej na tych spotkaniach zdarzają sytuacje, których trudno szukać w strategiach wyborczych, tak jak ta w Żywcu, kiedy Donald Tusk zdecydował się zaatakować wyborców Prawa i Sprawiedliwości stwierdzając, że są to ludzie „źli, zepsuci, skorumpowani i cyniczni”.
Przy okazji scharakteryzował wyborców jego partii, którzy jego zdaniem to „ludzie dobrzy, energiczni, przyzwoici” i jest ich więcej niż tych „zdezorientowanych”, głosujących na Prawo i Sprawiedliwość.
Wygląda na to, że Tusk zapomniał, że w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2019 roku na Zjednoczoną Prawicę głosowało ponad 8 mln wyborców, co więcej, większość sondaży prowadzonych w ostatnich miesiącach pokazuje, że w nadchodzących wyborach tych wyborców będzie jeszcze więcej (przewiduje się rekordową frekwencję wyborczą).
Straszenie polityków i wyborców
Tego rodzaju wypowiedziom towarzyszy także straszenie nie tylko polityków Zjednoczonej Prawicy i ich rodzin, ale coraz częściej wszystkich tych, którzy publicznie ich wspierają, a ostatnio nawet wszystkich wyborców.
Przypomnijmy, że zaczęło się od „słabych” żartów w stylu „moherowe berety” i „zabierz babci dowód”, przez „opiłowanie katolików” Nitrasa do „będą wyskakiwali przez okna” Wałęsy, a ostatnio „rozwiązań na ulicy” i „wyprowadzania siłą z budynków” Tuska.
Ba, politycy Platformy poczuli się już teraz zwycięzcami październikowych wyborów, nie tylko dzielą stanowiska ministerialne ale zapowiadają kogo wyrzucą, jakie instytucje rozwiążą, kto nie będzie mógł korzystać z publicznych pieniędzy.
Grzegorz Schetyna, kiedyś jako przewodniczący Platformy, zapowiadał likwidację CBA, IPN i Urzędów wojewódzkich, Budka niedawno wyrzucenie 3 tysięcy nowych sędziów, a także rozwiązanie Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, Nitras zupełnie niedawno, pozbawienie KUL-u dotacji z budżetu państwa, bo zatrudnia obecnego ministra edukacji prof. Przemysława Czarnka, a Tusk program „Cela plus” z mocną sugestią „Pisowcy będą siedzieć”.
Jednak publiczne upokorzenie kibica Ruchu Chorzów, potencjalnego wyborcy Platformy, pokazuje, że Tusk nie ma szacunku dla zwykłych ludzi i ich problemów i nawet kampania wyborcza mu nie przeszkadza, żeby to pokazać.
To „ciekawa” strategia wyborcza. Powinna być ona swoistym ostrzeżeniem dla wszystkich tych, którzy chcą głosować na Platformę w nadchodzących wyborach parlamentarnych, po ich ewentualnym wygraniu, oni wszyscy mogą być potraktowani podobnie jak wspomniany kibic.