Ryszard Czarnecki
Najpierw niemieccy europosłowie zagłosowali za wykluczeniem tradycyjnych samochodów spalinowych (pewnie zresztą ku wściekłości niemieckich wyborców).
Zaraz potem w obronie tychże aut wystąpił… rząd Niemiec. Przypomina to wszystko strażaka-piromana, który podpala las, aby potem go gasić i wystawić pierś do medalu. W tym kontekście przypominają mi się słowa amerykańskiego pisarza Iverna Balla: „Polityk to człowiek, który sam wzburza morze, a potem przekonuje wszystkich, że tylko on jeden potrafi uratować statek”. Wszakże takie fikołki zdarzają się nie tylko na arenie międzynarodowej, lecz także naszej, nadwiślańskiej, nadodrzańskiej, nadwarciańskiej.
Słuchając Donalda Baju-Baju Będziesz w Raju Tuska, mam wrażenie graniczące z pewnością, że ów już nie jest, jak za swoich premierowskich czasów, Donaldem Nic Nie Mogę Tuskiem, tylko został Donaldem Wszystko Obiecam Tuskiem. Francuski pisarz żyjący w ostatnich dekadach XIX i pierwszych dekadach XX wieku Auguste Maurice Barres, który zresztą pod koniec życia stał się gorliwym katolikiem i zwolennikiem kultu Joanny d’Arc, zauważył – i pasuje to jak ulał do Tuska – że „Polityk jest niczym akrobata, zachowuje równowagę, czyniąc coś przeciwnego do tego, co mówi”. Skądinąd do owego nieudanego, wszystko na to wskazuje, zbawcy totalnej opozycji pasują też doskonale słowa lorda Beaverbrooka, ministra w rządzie Winstona Churchilla (resort: produkcja samolotów!), ale też publicysty, który twierdził: „Niektórych polityków nie obchodzi, w którą stronę mknie samochód, jeśli tylko oni zasiadają przy kierownicy”. Ktoś? Coś? Jakieś skojarzenia? A żeby nie było, że smagam tylko opozycję, malkontentom z prawicy zadedykuję myśl niemieckiego (!) polityka Willy’ego Brandta: „Kiedy brakuje optymizmu, trzeba skończyć z uprawianiem polityki”.